Mateusz Skwierawski: Kiedyś w ośrodku treningowym Arsenalu z bratem pomylił cię Jens Lehmann, wtedy pierwszy bramkarz drużyny. Jak było w Barcelonie?
Jan Szczęsny: Gdy wszedłem na trybuny w Barbastro na sektor kibiców gości, podniósł się gwar. Kibice Barcelony zaczęli do mnie podchodzić. Klepali po plecach, prosili o zdjęcia. Nikt nie pytał mnie, co robię na trybunach, skoro za chwilę gram mecz. Ale szybko się zorientowali, że jestem bratem Wojtka. Byli bardzo mili. Porozmawialiśmy, było dużo fajnych gestów z ich strony.
Widziałeś na żywo historyczne wydarzenie: dwóch Polaków w składzie Barcelony w meczu Pucharu Króla z UD Barbastro (4:0).
Poczułem się, jakbym wrócił do korzeni. Stadion bardzo mały, przypominający raczej obiekty z naszej "Serie A", czyli polskiej A-Klasy lub Ligi Okręgowej. Widać, że organizatorzy pracowali długo nad stanem murawy, ale ostatecznie nie dali rady. Miejscami był sam piach. Pamiętam czas, gdy grałem w niższych ligach, na przykład w PKS-ie Radość, byłem też w OKS-ie Otwock. Myślę, że Otwock jest lepiej zorganizowany od tego, co widziałem w Barbastro.
Co masz na myśli?
Kamienne trybuny, dostawiane sztuczne oświetlenie. Było widać, że dzieje się święto we wsi, tak to ujmę. Przyjechała wielka Barcelona do czwartoligowca i zapanowało ogromne poruszenie. Oczywiście, miało to swój wielki urok, toczyło się w bardzo przyjemnej atmosferze, z uśmiechem. Barcelona zdobywała bramki, a ludzie i tak się cieszyli. Wszyscy żyli tym meczem łącznie z policjantami, którzy bardziej interesowali się oglądaniem spotkania, niż pilnowaniem bezpieczeństwa. To stadion, który może pomieścić cztery tysiące fanów i ludzie siedzieli sobie na kolanach, żeby to spotkanie obejrzeć. Nawet język polski słychać było na trybunach.
Po meczu oczywiście każdy chciał sobie zrobić "fotę" z piłkarzami Barcelony. Kibice mieli ułatwione zadanie, bo nie było tam żadnych płotów odgradzających trybuny od boiska. To taki bardziej osiedlowy stadionik, piłkarze byli na wyciągnięcie ręki i spędzili trochę czasu z miejscowymi.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Mijał rywali jak tyczki. Tak gra "Benja Messi"
Czy Wojtek był zestresowany debiutem?
Na pewno nie. Miał chyba najwięcej czasu w życiu, by przygotować się pod jeden konkretny mecz. Dołączył do klubu w trybie awaryjnym i od razu wiedział, że nie wskoczy z miejsca do bramki. Tym bardziej że mentalnie był na emeryturze. Natomiast teraz widziałem po nim pełen luz. Po pierwsze, nie grali z mocną ekipą. A po drugie, był bardzo dobrze przygotowany. UD Barbastro z góry było skazane na porażkę, ale czasem próbowali się Barcelonie odgryźć.
Raz twojemu bratu pomógł kolega z zespołu.
Jeden kolega pomógł zachować czyste konto, ale drugi przeszkodził i prawie wbił mu samobója. To obrońca Barcelony kopnął piłkę między nogami Wojtka, nastąpiło lekkie nieporozumienie, ale poszło w niepamięć, bo następny zawodnik zdążył z asekuracją.
Wojtek jeszcze na murawie powiedział "TVP Sport", że czuje szczęście i ulgę.
Jeśli chodzi o jego mental i fizyczność, to teraz jest gotowy do gry.
Mentalnie zawrócił z piłkarskiej emerytury?
Tak, wszedł na wysokie obroty, do których był przyzwyczajony wcześniej. Ale też nie czuje żadnego ciśnienia. Zagrał na zero z tyłu, OK, ale z czwartoligowcem, z którym obronił jeden strzał, w dodatku "na stojąco". Więc nie ma jeszcze powodów do zmiany w bramce.
Brat wyczekuje tego momentu?
Wiem, że rozmawiali z trenerem, czy Puchar Króla będzie dobrym miejscem na debiut. Hansi Flick się zgodził, Wojtek powiedział, że im wcześniej, tym lepiej, bo znowu chciałby poczuć adrenalinę.
Postawmy się jednak w roli trenera: mamy w klubie bramkarza od lat, jest rezerwowym i nie można okazać mu braku zaufania. Dopóki Inaki Pena nie będzie dawał powodów do zmiany, trener Flick nie będzie tego robił. Skoro maszyna działa, nie wsadza się kija w tryby.
Początkowo nastroje w Polsce były zupełnie inne.
Pamiętajmy, że Inaki Pena też czekał na swoją okazję kilka lat i teraz chce ją wykorzystać. Natomiast liczę, że ta zmiana nastąpi. Nie życzę Peni problemów, ale wolałbym oglądać brata w bramce. Cieszyłem się widząc Wojtka, który zbija żółwiki z chłopakami z obrony.
Apetyt rośnie w miarę jedzenia?
Myślę, że w związku z tym, że Wojtek rozegrał już kilkaset meczów w karierze, to kolejne spotkanie nie zrobi mu różnicy, ale gdyby następne miało nadejść dopiero w maju, to byłoby bratu troszeczkę przykro.
Pobyt w Barcelonie jest dla niego wyjątkowym czasem?
Myślę, że tak. Barcelona to super miejsce do życia, ma tam dużo znajomych, wielu Polaków. Jest Robert, jego przyjaciel. Wszystko wygląda tak ciepło, rodzinnie. Występują w wielkim klubie, ale poza ośrodkiem treningowym mają fajne życie towarzyskie, takie "lajtowe". Ludzie uśmiechają się w sklepach. Nawet jak go widzą na ulicy, to machną ręką, powiedzą "hola" i nie zaczepiają, bo wcześniej już się widzieli. Znają się z jednego małego miasta, mówię o Castelldefels. Nie podchodzą drugi raz do zdjęcie, bo jedno im wystarczy.
Do Wojtka trafiają komentarze z hiszpańskiej prasy?
Wojtek wychodzi z założenia, że komentarze czytają ludzie sfrustrowani, którzy mają na swoim punkcie "hopla", wybujałe ego, lub też obsesję w kwestii dobrego odbioru przez innych. A brata kompletnie to nie interesuje. On robi swoją robotę na boisku.
Mam na myśli zwłaszcza ten tekst o papierosach. Hiszpanie stwierdzili, że "cuchnie papierosami". Tak na marginesie, Wojtek pali przecież "elektryki".
To raz, a dwa: każdy w klubie wiedział, że Wojtek pali papierosy. Skoro klub się na to zgodził, to nikt tego nie będzie teraz roztrząsał.
Po pożegnaniu Wojtka mówiłeś dla TVP Sport, że PZPN nie stanął na wysokości zadania, ponieważ nie dał możliwości powiedzenia bratu kilku zdań do kibiców na Stadionie Narodowym. Wojtek miał podobne zdanie?
Nie rozmawialiśmy na ten temat. Z racji tego, że brat był już wtedy dwiema nogami po drugiej stronie piłkarskiego życia, chodziło mu o to, by w miarę szybko się pożegnać. Ja z takiej formy nie byłem zadowolony.
Czy Wojtek przedłuży kontrakt z Barceloną? Jego umowa wygasa w czerwcu tego roku.
Pomidor. Duży pomidor.
Chyba jest coś na rzeczy.
Czas pokaże. Mam nadzieję, że przedłuży.
rozmawiał Mateusz Skwierawski, WP SportoweFakty