Jeszcze przed sezonem trudno było wyobrazić sobie, że Manchester City na początku grudnia może znacząco oddalić się od mistrzostwa Anglii. Listopadowy kryzys, który pozbawił drużynę aż dziewięciu punktów w lidze, sprawił, że w niedzielnym pojedynku na Anfield, podopieczni Pepa Guardioli nie mieli już nic do stracenia i koniecznie musieli zagrać o pełną pulę.
Nie da się jednak wygrywać spotkań, gdy w pierwszej połowie nie oddaje się nawet jednego celnego strzału na bramkę. Tak właśnie wyglądała statystyka po stronie "Obywateli", po których można było odnieść wrażenie, że nie pojawili się na murawie od pierwszego gwizdka lub przyjęli rolę statystów dla doskonałych aktorów Arne Slota.
Liverpool swoją dominację na boisku potwierdzał od pierwszych chwil tego meczu, ale najgoręcej pod bramką Stefana Ortegi zrobiło się po około dziesięciu minutach, gdy najpierw groźnym uderzeniem popisał się Dominik Szoboszlai, a następnie Virgil van Dijk skierował piłkę głową na prawy słupek, będąc o krok od wyprowadzenia swojej drużyny na prowadzenie.
ZOBACZ WIDEO: Tego nie powstydziłby się nawet Ronaldo. Co za bramka!
Zmarnowaną sytuację holenderskiego obrońcy po chwili zmazał fantastyczną akcją jego rodak, Cody Gakpo. Napastnik skorzystał z podania od Mohameda Salaha i z bliskiej odległości wpakował podbitą jeszcze w polu karnym piłkę, wprost do siatki.
Kolejne minuty były coraz trudniejsze dla przyjezdnych, którzy zmuszeni byli gonić za piłką i uciekali się do częstych fauli. Liverpool dzięki szybko zdobytej bramce mógł nieco uspokoić swoją grę i to dawało im znaczącą przewagę w pierwszej części meczu.
Choć po przerwie gra Manchesteru City wyglądała nieco lepiej i bardziej obiecująco, to konkrety nadal pozostawały po stronie gospodarzy, którzy mogli dość szybko podwyższyć prowadzenie. Piłkę nad poprzeczką skierował po rzucie rożnym Virgil van Dijk, a w innej sytuacji niewiele pomylił się Mohamed Salah.
Udane zawody do 75. minuty rozgrywał po stronie gości Stefan Ortega, który zaskakująco wskoczył do bramki mistrzów Anglii. W ostatnim kwadransie popełnił jednak ogromny błąd, który kosztował zespół całkowitą utratę kolejnych punktów. Niemiec sfaulował rywala w polu karnym, a sędzia bez wahania wskazał na wapno.
Do piłki podszedł oczywiście Mohamed Salah i absolutnie nie pomylił się przy wykonaniu jedenastki. Strzał minął wyciągniętą dłoń Stefana Ortegi i znalazł się po chwili w siatce, pogrążając podopiecznych Pepa Guardioli.
Grudzień rozpoczął się zatem dla Manchesteru City od kolejnej, czwartej już ligowej porażki, która w tym momencie sprawia, że drużyna wylądowała poza czołową czwórką w tabeli, a do liderów z Liverpoolu traci aż 11 punktów.
Liverpool FC - Manchester City 2:0 (1:0)
1:0 - Cody Gakpo 12'
2:0 - Mohamed Salah 78' (k.)
Liverpool: Caoimhin Kelleher - Trent Alexander-Arnold (72. Jarell Quansah), Virgil van Dijk, Joe Gomez, Andrew Robertson - Ryan Gravenberch, Alexis Mac Allister, Dominik Szoboszlai - Mohamed Salah (84. Curtis Jones), Cody Gakpo (72. Darwin Nunez), Luis Diaz (90+1. Harvey Elliott)
Manchester: Stefan Ortega - Rico Lewis (79. Jack Grealish), Kyle Walker, Ruben Dias, Manuel Akanji, Nathan Ake - Matheus Nunes (57. Jeremy Doku), Ilkay Gundogan (57. Savinho) - Bernardo Silva, Erling Haaland, Phil Foden (79. Kevin De Bruyne)
Żółte kartki: Gravenberch (Liverpool) - Nunes, Foden, Akanji (Manchester)
Sędzia: Chris Kavanagh