To nie pierwszy wybryk. Już raz musiał przepraszać

Materiały prasowe / Na zdjęciu: Bartosz Ignacik
Materiały prasowe / Na zdjęciu: Bartosz Ignacik

Bartosz Ignacik został zawieszony przez Canal+ z uwagi na ostatni niesmaczny żart. Dziennikarz już wcześniej zaliczył wybryk, za który przeprosił razem ze stacją. Teraz spotkały go jednak większe konsekwencje.

W tym artykule dowiesz się o:

Trudno wyobrazić sobie kibica sportu w Polsce, który nigdy nie usłyszał o Bartoszu Ignaciku. To właśnie on od wielu lat jest prowadzącym program "Turbokozak" na antenie Canal+ i właśnie z tego jest najbardziej kojarzony.

Warto jednak podkreślić, że sam program wymyślił Andrzej Twarowski. Swego czasu jednak powstał jeszcze Turbokozak Junior i w tym wypadku była to inicjatywa właśnie Ignacika.

Trudne początki

Swego czasu Ignacik w podcaście "W cieniu sportu" Przeglądu Sportowego Onet opowiedział o tym, jak wyglądały jego początki w pracy. Po tym, jak poznał swoją żonę, byłą już tenisistkę Klaudię Jans-Ignacik, pomogła mu ona nawiązać kontakt z Canal+.

ZOBACZ WIDEO: "Nie takie nazwiska przegrywają". Kibice bronią selekcjonera Probierza

- Pamiętam, że jak tu przyjechałem (do Warszawy - przyp. red.), wynająłem mieszkanie w ciągu jednego dnia, Klaudia poleciała na jakiś turniej, ja poszedłem do Canal+ i przez tydzień do niej dzwoniłem z samego rana, mówiłem: Klaudyna, wszystko fajnie, ale tutaj mną się nikt nie interesuje, ja tu nic nie robię, ja czytam sobie "Przegląd Sportowy", w zasadzie po dwa razy - wyznał dwa lata temu.

Kariera Ignacika we wspomnianej telewizji się rozkręcała. Pierwszym materiałem, na który dostał zlecenie, była wizyta w pubie w Poznaniu, by nagrać reakcję, a także rozmowy z kibicami walczącego wówczas o mistrzostwo Polski Lecha.

Nie samą piłką nożną żyje człowiek

42-latek nie ukrywał, że interesuje się praktycznie każdą dziedziną sportu, w tym także mało popularnymi w Polsce dyscyplinami, jak snooker czy kajakarstwo. Wkrótce, mimo że działał głównie przy piłce nożnej, zaczął również komentować tenis.

- Wiele osób nie brało pod uwagę tego, że ten - czasami tak mnie nazywają, bardzo lubię to określenie - "turbodebil" jest w stanie usiąść i skomentować mecz tenisa. No, przecież jak? No, przecież zobaczcie, jak on tam lata w tym "Turbokozaku", prawo, lewo, wydziera się, krzyczy. Nagle chłop usiadł i powiedział: "dobry wieczór państwu, czas na ćwierćfinały turnieju w San Jose WTA 500, w pierwszym ćwierćfinale zmierzy się Shelby Rogers z kimś tam..." i uwierz mi, że wielu znajomych mi powiedziało, że dzwonili do nich znajomi: "kto to komentuje ten mecz? Głos znany, ale kto to jest?", on mówi: "to jest ten Bartek Ignacik", "taa, Bartek Ignacik, Bartek Ignacik tam lata pewnie w krótkich spodenkach po boisku, gdzie on tenisa będzie komentował?" - tak mówił o sobie Ignacik, gdy zaskoczył ludzi komentując wspomniany sport.

Zainteresowanie tenisem wzrosło również z uwagi na jego partnerkę. Gdy związał się z Klaudią, była ona aktywną tenisistką, która specjalizowała się w rywalizacji deblowej. Wygrała trzy turnieje rangi WTA, osiągając przy tym też finał Rolanda Garrosa 2012 w mikście.

2 lipca 2011 roku para powiedziała sobie sakramentalne "tak". Obecnie wspólnie pracują w Canal+, a także skupiają się na wychowaniu trójki dzieci.

Skandal, ale nie pierwszy

W niedzielę, 24 listopada, o Ignaciku zrobiła się bardzo głośno w mediach społecznościowych. Wszystko z uwagi na publikację programu "Turbokozak" w Canal+.

Na zakończenie ostatniego odcinka dziennikarz zdecydował się na żart, którego obecnie żałuję. Wywołał on bowiem oburzenie wśród społeczności, przez co spadła na niego fala krytyki.

- O co chodzi Mireczku z kablem? Czy oni obniżyli ci pensję, że ty chcesz się... powiesić? - zapytał stojącego obok dźwiękowca, trzymającego w ręku kabel. - Nie, pracuję po staremu. Trzymam operatora na smyczy - brzmiała odpowiedź.

W poniedziałek z samego rana na oficjalnym profilu na platformie X pojawiły się przeprosiny ze strony Ignacika. "Totalnie głupie, bezmyślne i idiotyczne próbowanie bycia nieśmiesznym z mojej strony, za które PRZEPRASZAM. Absolutnie nikogo nie miałem zamiaru urazić. To już się niestety nie odstanie, ale jeszcze raz WYBACZCIE..." - napisał.

Jeszcze w tym samym dniu media obiegła informacja, że Canal+ zareagowało na wspomniany incydent. Doszło do tego, że dziennikarz został zawieszony.

"Bartek Ignacik został zawieszony w swoich obowiązkach na wizji. Jest mi strasznie przykro i wstyd, że na naszej antenie padły słowa, które nie powinny paść nigdzie. Wspólnie pomyślimy o następnych krokach" - przekazał dyrektor Canal+ Sport Michał Kołodziejczyk.

Wcześniej, bo półtora roku temu, głośno zrobiło się o innym wybryku ze strony Ignacika. Podczas transmisji meczu Igi Świątek dziennikarz, a także ekspert Dawid Celt, prowadzili rozmowę, podczas której mikrofony miały być wyłączone. Stało się jednak inaczej.

Ignacik i Celt byli kompletnie nieświadomi, że widzowie słyszą ich konwersację. - Co ty mi pierd*****, że ja kur*** te forehandy źle gram. J*b, j*b, j*b, tak dobrze? Podoba ci się? - brzmiały słowa dziennikarza.

- Różowe landrynki - powiedział Celt w momencie, gdy realizator transmisji pokazał dwie fanki na trybunach, ubrane w różową kurtkę i bluzę.

Wówczas pojawiło się oświadczenie ze strony stacji, a także Ignacika. "W imieniu CANAL+ i Bartka Ignacika przepraszamy wszystkich widzów CANAL+ SPORT za niecenzuralne słowa, które padły na antenie w trakcie wczorajszej transmisji meczu Igi Świątek. Dołożymy wszelkich starań, aby takie sytuacje nie wystąpiły w przyszłości" - przekazano w mediach społecznościowych.

Na ten moment z uwagi na ostatnią sytuację Ignacik pozostaje zawieszony. Można spodziewać się, że w najbliższym czasie pojawi się informacja na temat dalszej współpracy Canal+ z dziennikarzem. Osobiście sprawy nie chce komentować. Podobnie jak szefowie stacji, którzy wydali tylko oświadczenie, które zacytowaliśmy wyżej.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty