Czy zaskoczą Legię?

To pytanie zadają sobie kibice Arki przez niedzielnym, wyjazdowym spotkaniem z Legią w Warszawie. Pozycja w lidze oraz potencjał każe wskazać gospodarzy jako zdecydowanego faworyta tej konfrontacji. Jednak jak to w sporcie bywa, pewniacy nie zawsze odnoszą zwycięstwo. Jak będzie tym razem?

Arka przystępuje do tego meczu poważnie osłabiona brakiem dwóch najskuteczniejszych piłkarzy Przemysława Trytki oraz Marcina Wachowicza. Obaj mają na swoim koncie siedem trafień, co stanowi połowę ogólnego bilansu Arki. W obliczu tych problemów kadrowych wielce prawdopodobne wydaje się, iż miejsce w ataku zajmie duet Labukas-Sakalijew. Wspomniana dwójka nie koniecznie musi stanowić zagrożenie dla defensywy Legii, gdyż liczba "0" po stronie zdobyczy to wynik jak na napastnika nie wymagający komentarza. Z drugiej strony to spotkanie może stanowić pole popisu dla Bułgara i Litwina, gdyż wykazując się w starciu z takim rywalem można zyskać większe uznanie w oczach trenera i kibiców. Ale mimo wszystko nie ma co ukrywać, iż siła ofensywna gdynian w tym pojedynku znacznie straci na wartości. A zadanie będzie tym trudniejsze, gdyż Legia posiada najlepszą defensywę w lidze z Janem Muchą na czele. Golkiper warszawian to w tej chwili czołówka ekstraklasy, o czym świadczy liczba wpuszczonych bramek, czyli 7. Gdyby nie jego świetna postawa legioniści mieliby na swoim koncie nie tylko więcej straconych bramek, ale i mniej punktów. Tych w tej chwili mają 32, czyli ponad dwukrotnie więcej niż Arka.

Jednak istnieją pewne przesłanki pozwalające sądzić, iż podopiecznych trenera Pasieki stać na sprawienie niespodzianki. Pierwszą z nich jest słaba gra gospodarzy niedzielnego meczu w pojedynkach z drużynami teoretycznie słabszymi. Legia "potknęła" się zarówno w Białymstoku (porażka 0:2), jak i Wodzisławiu Śląskim (0:1). Traciła także punkty na własnym boisku po remisach z Polonią Warszawa (1:1) oraz Cracovią Kraków (0:0). Na pewno wpływ na to, iż Legia męczy się na własnym obiekcie ma fatalny stan murawy.

I tutaj pojawia się drugi czynnik przemawiający na korzyść gdynian. Otóż po spotkaniu z Rumunią murawa na stadionie Legii jest w fatalnym stanie. Stwarza to doskonałą okazję dla drużyn broniących się i nastawionych na kontratak, a z pewnością taką taktykę zaprezentują żółto-niebiescy. W korzystniejszej więc sytuacji są zespoły nastawione na obronę, a w gorszej te preferujące ofensywny futbol.

- W niedzielę ponownie będziemy zmuszeni do ataku pozycyjnego. Największą bronią Arki będą kontrataki. Nie zagra jednak Wachowicz oraz Trytko. Siła przebicia w zespole naszego przeciwnika nie jest więc zbyt duża. Nie sądzę, żeby zagrali oni otwartą piłkę - trener Legii Jan Urban nie ma wątpliwości jaką taktykę na to spotkanie obierze opiekun Arki.

Problemem warszawian wydaje się także sytuacja, iż oni wygrać muszą, a gdynianie mogą. Taki stan rzeczy z pewnością powoduje pewien komfort psychiczny, ale z drugiej strony w razie porażki można tłumaczyć się, iż było nie było, ale uległo się drużynie zdecydowanie lepszej.

Arka jednak pod wodzą trenera Pasieki zmieniła oblicze i w każdym meczu zapowiada walkę o zwycięstwo. Nie inaczej jest również teraz, choć remis także będzie sukcesem ekipy znad morza.

- To prawda jedziemy na ciężki teren, ale nie jest powiedziane, że nie zamierzamy walczyć tam o trzy punkty. Legia to jest taki sam zespół jak każdy inni, grają tam przecież zwykli ludzie i dlatego zamierzmy grać o trzy punkty. Po ostatnich naszych nie najlepszych występach przydałoby się zapunktować w Warszawie - podkreśla w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl obrońca Arki Maciej Szmatiuk.

A jaką receptę widzi na pokonanie Jana Muchy i sprawienie niespodzianki?

- Należy wierzyć, że w Warszawie również stworzymy jakieś sytuacje i że w końcu je wykorzystamy. To prawda, że gramy przeciw najlepszej obronie w lidze, ale mecze Legii pokazują, że i im zdarzają się błędy, które trzeba umieć wykorzystać.

Niedawno w rozmowie po jednym z treningów z trenerem Pasieką stwierdziłem, iż w czterech ostatnich meczach Arka jest w stanie zdobyć 5 punktów. O ile remisy z Piastem i Śląskiem dało się przewidzieć, o tyle porażki z Lechią nikt nie zakładał. Jest jednak szansa na to, iż zakładany rezultat żółto-niebiescy osiągną. Wystarczy do tego zwycięstwo w niedzielnej konfrontacji. Czy jednak Arkę stać na taki wynik? Derbowej porażki nie zakładano, tak samo jak mało kto liczy na komplet punktów w Warszawie. Może to i dobrze?

Źródło artykułu: