Jagiellonia Białystok w nowej roli. "Przed meczem jeszcze nikt nie wygrał"

WP SportoweFakty / Michał Mieczkowski / Na zdjęciu: Adrian Siemieniec
WP SportoweFakty / Michał Mieczkowski / Na zdjęciu: Adrian Siemieniec

- Gdybyśmy patrzyli na piłkę przez pryzmat tego, co powinno się wydarzyć, to Jagiellonia nigdy nie byłaby mistrzem Polski, nie grałaby w Lidze Konferencji, nie wygrała w Kopenhadze - mówi trener Adrian Siemieniec przed meczem z Petrocubem Hincesti.

Jagiellonia Białystok ma już za sobą pierwszy mecz w Lidze Konferencji. Debiut wypadł rewelacyjnie, bo jeśli wygrywasz w Kopenhadze i to strzelając gola w ostatniej akcji meczu, to dostajesz olbrzymi zastrzyk pewności siebie.

Wtedy mistrz Polski nie był faworytem. Wszyscy skazywali Jagiellonię na wysoką przegraną. Teraz jednak sytuacja zmienia się o 180 stopni. Wygrana z Petrocubem Hincesti to obowiązek dla drużyny prowadzonej przez Adriana Siemieńca.

- Wszelkie statystyki, dywagacje na temat siły obu zespołów, wartości poszczególnych piłkarzy, historia, siły lig, rankingi ELO... można wszystko porównywać, ale na końcu jest boisko i tam jest po jedenastu piłkarzy z jednej i drugiej strony. Decyduje forma zawodników, ich postawa na boisku, decyzje personalne trenerów, plany na mecz, strategie, zarządzanie meczem. Na boisku trzeba udowodnić swoją wyższość, bo już niejednokrotnie mówiłem, że przed meczem jeszcze nikt nie wygrał, ale niejeden przegrał. Gdybyśmy patrzyli na piłkę przez pryzmat tego, co powinno się wydarzyć, to Jagiellonia pewnie nigdy nie byłaby mistrzem Polski, nie grałaby w Lidze Konferencji, nie wygrała w Kopenhadze - mówił trener Siemieniec na konferencji prasowej.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Niesamowite show młodego bramkarza. "To naprawdę się wydarzyło"

- Patrzymy na to przez pryzmat meczu w fazie ligowej Ligi Konferencji z mistrzem Mołdawii. Z drużyną, której historia trochę przypomina naszą. Ten zespół w poprzednim sezonie po raz pierwszy w historii został mistrzem Mołdawii. W Polsce tych zespołów dominujących jest więcej, ale Petrocub ma hegemona na swoim podwórku. W eliminacjach dzielnie stawiali czoła silniejszym od siebie, faworyzowanym przeciwnikom. Spodziewamy się trudnego spotkania i dopiero boisko zweryfikuje, jaka jest realna siła obu zespołów. Liczby coś pokazują, ale liczy się to, co dzieje się na boisku - komentował trener Siemieniec.

W 1. kolejce Ligi Konferencji Petrocub przegrał na własnym boisku z cypryjskim Pafos aż 1:4. W rodzimej lidze zespół ten zajmuje czwartą pozycję z dorobkiem piętnastu punktów.

PAP/Artur Reszko
PAP/Artur Reszko

- Biorąc pod uwagę aspekty strukturalne, jest to drużyna dosyć elastyczna. Ich dominującą strukturą jest 1-3-4-3 w obronie wysokiej w ataku i 1-5-4-1 w bloku niskim. Te struktury zmieniają się w zależności od tego, jaką trener przyjmuje strategię na mecz, z jakim przeciwnikiem gra, jaki efekt chce osiągnąć i jaką strukturą gra przeciwnik. Musimy być czujni i elastyczni na wszelkie zmiany. Analiza przeciwnika i przygotowanie to jedno, ale mecz może też pokazać inną stronę rywali. Może trener gości będzie chciał nas jakoś zaskoczyć, na to musimy być gotowi - powiedział trener Siemieniec.

- Są w tej drużynie doświadczeni zawodnicy, którzy mają po kilkanaście występów w reprezentacji swojego kraju. Są też zawodnicy młodzi, jest to mieszanka, oparta głównie na piłkarzach z Mołdawii. Pod względem doświadczenia na europejskich boiskach jest to drużyna zbliżona do nas. W ostatnich latach Petrocub pojawiał się w eliminacjach europejskich pucharów. Teraz po raz pierwszy gra w fazie ligowej. Zobaczymy. Dokonaliśmy rzeczowej analizy i wejdziemy w to spotkanie z planem, a jak on będzie realizowany, jaki pomysł będzie miał na to przeciwnik i jaki oni będą mieli plan, to już pokaże boisko - podsumował opiekun mistrza Polski.

Sytuacja zdrowotna w drużynie? Bez zmian. Lamine Diaby-Fadiga doznał urazu na rozgrzewce przed meczem z Zagłębiem Lubin i nie zdążył się wykurować. Zabraknie też oczywiście kontuzjowanego Mateusza Skrzypczaka.

Początek meczu Jagiellonia Białystok - Petrocub Hincesti w czwartek o godz. 18.45.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty