Gdy latem tego roku Ewa Pajor przechodziła do FC Barcelony, już była uważana za jedną z najlepszych napastniczek świata. Pierwsze tygodnie w Dumie Katalonii pokazały, dlaczego tak jest. W 6 meczach ligowych Polka strzeliła aż 9 bramek.
A w ostatnich derbach z Espanyolem ustrzeliła hat-tricka, mimo że weszła na boisko z ławki. Nasza rodaczka jest najskuteczniejszą debiutantką w historii Blaugrany. A mówimy tu przecież o klubie, który w ostatnich czterech sezonach trzykrotnie wygrał Ligę Mistrzyń i ma w swoich szeregach największe gwiazdy.
- Oceniam ten transfer 10/10 - mówi nam Maria Tikas, dziennikarka katalońskiego Sportu. - Barcelona potrzebowała kogoś takiego przez lata. To drużyna, która stwarza dużo okazji podbramkowych, część z nich wykorzystuje, ale spora część szans była marnowana, bo nie było napastniczki z instynktem zabójcy. Pajor właśnie taka jest. Już pokazała, dlaczego Barcelona zapłaciła za nią niemal 500 tysięcy euro - dodaje.
ZOBACZ WIDEO: Takie gole to rzadkość. Jego skutki mogą być bolesne
Wielka jak Lewandowski?
Pajor jest na tyle wielkim fenomenem, że po zaledwie kilku meczach jest porównywana do Roberta Lewandowskiego. Jeden z najpopularniejszych portali na portalu społecznościowym X stworzył nawet grafikę, w której pokazuje, jak bardzo Polacy są motorem napędowym katalońskiego klubu. Czy Pajor ma już w Katalonii status supergwiazdy?
- Barcelona to drużyna złożona z gwiazd. Każdy zna Alexię Putellas (dwukrotna zdobywczyni Złotej Piłki - przyp. red.), Aitanę czy Graham, ale są zawodniczki najlepsze na swoich pozycjach jak Patri Guijarro, Mapi Leon, Ona Batlle czy teraz Ewa Pajor. Polka znakomicie wpasowała się w drużynę. Koleżanki z drużyny są zadowolone - opowiada Tikas.
Występy w FC Barcelonie mogą przynieść 27-letniej status wielkiej światowej gwiazdy. Ten klub to bowiem kapitalnie działająca maszyna marketingowa. Bycie zawodnikiem FC Barcelony wiąże się po prostu z ogromnym prestiżem.
- Kiedy Lewandowski przychodził do Barcelony, to już był gwiazdą znaną na całym świecie. Pajor jest jedną z najlepszych napastniczek w Europie. Jeśli będzie nadal strzelać tak skutecznie, to zyska międzynarodową rozpoznawalność przez większy marketing i popularność klubu - tłumaczy ekspertka.
Nasza rozmówczyni zaznacza, że taka zawodniczka, jak Pajor, już od dawna była potrzebna zespołowi. Do tego Polka kapitalnie współpracuje z Caroline Graham Hansen. Zdaniem Tikas, współpraca tych piłkarek jest magiczna. Przed Pajor jednak już niedługo jeszcze ważniejszy test.
- W lidze hiszpańskiej łatwo się strzela wiele goli, ale Liga Mistrzów jest zdecydowanie trudniejsza. Poziom wzrasta z każdym rokiem. Barcelona w ostatnich latach miała problem, by strzelać w ostatnich rundach i potrzebowała napastniczki. Teraz jest Pajor, która może być tym kluczowym elelmentem - ocenia Tikas.
Pierwsza Złota Piłka dla Polski?
Już po zaledwie kilku meczach mówi się o tym, że Ewa Pajor ma szansę na to, by zdobyć to, co nie udało się nikomu w polskim futbolu: Złotą Piłkę. Klub, który w ostatnich latach dominował w Lidze Mistrzów (tytuły w 2021, 2023 i 2024 roku), wydaje się być ku temu idealny.
- Jeśli będzie tak dalej strzelać, może wygrać Złotą Piłkę. Do tego potrzeba czterech rzeczy: talentu, liczb, tytułów i marketingu. Talent ma, strzela sporo, a w Barcelonie będzie miała kapitalny marketing - opowiada hiszpańska dziennikarka.
Niestety, okazuje się, że Pajor może mieć podobny problem co Robert Lewandowski. - Jeśli Barcelona wygra Ligę Mistrzyń, a Pajor będzie najskuteczniejszą zawodniczką, to będzie miała większe szanse. W tym zestawieniu liczą się jednak także wyniki reprezentacji. W przyszłym roku odbędą się mistrzostwa Europy i będzie trudniej, ale jeśli utrzyma poziom, to ma szansę wygrać - kończy Maria Tikas.
Polki nie wywalczyły jeszcze kwalifikacji na Euro, a o bilet na turniej będą musiały walczyć w barażach. Mecze rozegrają 25 i 29 października, a ich rywalkami będą Rumunki. Na rewanż, który odbędzie się w Gdańsku, są jeszcze dostępne bilety.
W środę Pajor po raz pierwszy strzeliła dla Barcelony w Lidze Mistrzyń. Trafiła do siatki raz w wygranym meczu z Hammarby (9:0).
Arkadiusz Dudziak, dziennikarz WP SportoweFakty