Na początek trochę faktów: Lechia Gdańsk spisuje się fatalnie w sezonie 2024/25. Udało się wygrać raptem dwa spotkania w PKO Ekstraklasie, a do tego drużyna straciła aż 21 goli, co jest najgorszym wynikiem w lidze.
Wydawać by się mogło, że to wina trenera. Bo to trener bierze odpowiedzialność za wyniki, to on jest szefem. Jednak w tym przypadku jest trochę inaczej. Owszem, Szymon Grabowski popełnił parę błędów od początku sezonu, natomiast nie on jest tutaj problemem.
Bo przecież nie otrzymał wzmocnień po awansie. Nie sprowadzono mu napastnika, skrzydłowego, prawego obrońcy, stoperów na poziomie. W dodatku do Lechii trafiają wyłącznie młodzi zawodnicy, których w przyszłości będzie można sprzedać. Trudno tu krytykować klub, choć z drugiej strony niekiedy aż kłuje w oczy brak kogoś bardziej doświadczonego, kto pomógłby w trudnym momencie.
Czy pozycja trenera Grabowskiego jest zagrożona? Zdecydowanie tak. Świadczy o tym m.in. absolutnie przedziwne, pokraczne i absurdalne oświadczenie, jakie pojawiło się we wtorek na oficjalnej stronie gdańskiego klubu.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Przyszedł na konferencję z pupilem. Miał ważny powód
Prześledźmy to arcydzieło. Nie chce nam się wierzyć, że to coś wyszło spod pióra Michała Szprendałowicza, który po meczu z Legią Warszawa skończy w Lechii pracę jako rzecznik prasowy.
"Zarząd Lechii Gdańsk jest oczywiście bardzo zaniepokojony dramatyczną serią przegranych meczów, w wyniku których nasza drużyna znajduje się obecnie na pozycji spadkowej, a także faktem, że zostaliśmy wyeliminowani z rozgrywek Pucharu Polski przez klub z trzeciego poziomu rozgrywek."
I tu już pierwszy błąd. No chyba, że serią przegranych meczów można nazwać jeden przegrany mecz ze Stalą Mielec (tydzień wcześniej był remis z Widzewem).
"Co więcej, nasz zarząd nie rozumiał niektórych złych decyzji trenerskich podejmowanych przez trenera Szymona Grabowskiego w pierwszych 10 meczach sezonu, a nawet czasami braku opieki trenerskiej jako takiej."
"Niemniej jednak, po wysłuchaniu argumentów naszego dyrektora technicznego Kevina Blackwella i zgodnie z jego rekomendacją, nasz zarząd podjął decyzję, aby nadal wierzyć w zdolność Szymona Grabowskiego i jego sztabu do poprowadzenia „Biało-Zielonych” z powrotem do sukcesu."
Tu z kolei uderzenie w trenera, podważenie jego kompetencji. Całe szczęście, że Kevin Blackwell szepnął ciepłe słówko prezesowi, bo w przeciwnym razie byłoby już pozamiatane.
"Jednocześnie nasz zarząd pragnie wyrazić wdzięczność wobec pana Kevina Blackwella i przeprosić za haniebne rasistowskie wiadomości, które otrzymał od niektórych kibiców. Lechia Gdańsk doskonale zdaje sobie sprawę z decydującej roli, jaką odegrał w ubiegłym sezonie od momentu jego przybycia w listopadzie 2023 roku do awansu naszego klubu do Ekstraklasy w maju 2024 roku."
Kibice nie chcą w klubie Kevina Blackwella. O rasistowskich wiadomościach słyszymy po raz pierwszy. Faktem jest, że Anglik przestał być mile widziany. O ile w poprzednim sezonie hitem stały się jego płomienne przemowy, dzięki którym można było odnieść wrażenie, że w zespół wchodziło nowe życie, o tyle teraz sytuacja zmieniła się o 180 stopni. Zarzuca się mu zwolnienie poprzedniego sztabu szkoleniowego (m.in. Roberta Dominiaka, który pracował w Lechii jako fizjoterapeuta przez wiele lat) i zatrudnienie swoich fachowców z Anglii, którzy - to hit - częściowo pracują zdalnie. I patrząc na efekty, to zmiana wyszła na gorsze.
Kolejną rzeczą jest to Blackwell stał się nieprzyjemny dla zawodników. Wymaga od nich dużo, dużo krzyczy i niektórzy najzwyczajniej w świecie zaczęli się go bać.
Stąd też na ostatnim meczu ze Stalą Mielec w sektorze kibiców Lechii pojawił się taki oto transparent:
Na koniec otrzymaliśmy jednak prawdziwą perełkę. Podsumowanie, po którym już w zasadzie nic nie trzeba pisać.
"Czujemy presję z zewnątrz, aby zwolnić naszego trenera, tak jak zrobiłyby to inne kluby piłkarskie. Mamy jednak silne wartości moralne i szanujemy zaangażowanie oraz pracę naszego sztabu szkoleniowego. Szymon nauczył się już wiele w poprzednim sezonie i oczywiście potrzebuje więcej czasu, aby udowodnić, że może być trenerem Ekstraklasy. Mam nadzieję, że wyniki wrócą bardzo szybko, a nasza cierpliwość i silna wiara zostaną nagrodzone w najbliższej przyszłości."
Presja z zewnątrz. To jest bardzo ciekawe, ponieważ trener Grabowski na każdym meczu otrzymuje olbrzymie wsparcie ze strony kibiców, na trybunach wisi transparent "Grabowski 100% poparcia". W dodatku w żadnym medium nie pojawiły się głosy mówiące o tym, że Grabowski powinien się pakować. Wręcz przeciwnie. Większość osób jest zgodna, że Grabowski robi, co może, ale jakość kadry nie pozwala mu na równorzędną walkę z innymi zespołami w Ekstraklasie.
Drużyna jest młoda, niedoświadczona, a poza tym w ostatnim czasie przytrafiły się kontuzje, co w połączeniu z wąską kadrą daje efekty takie, a nie inne.
Całe to oświadczenie jest po prostu farsą. Stawia trenera Grabowskiego w fatalnym świetle, a przecież parę miesięcy temu był podrzucany do góry po awansie. Już dawno mógłby rzucić wszystko i wyjechać w Bieszczady, a mimo to nie poddaje się. Co więcej, on o prezesie i dyrektorach wypowiada się z szacunkiem, nie narzeka.
To już chyba zbyt długo nie potrwa. Takie oświadczenie jest wstępem do zwolnienia.
Tomasz Galiński, WP SportoweFakty