Kuba Błaszczykowski z uznaniem. "Zrobili to dla nas"

Getty Images / Sascha Schuermann / Stringer / Na zdjęciu: Jakub Błaszczykowski
Getty Images / Sascha Schuermann / Stringer / Na zdjęciu: Jakub Błaszczykowski

- Przez całą sobotę miałem ciarki. W takich momentach czujesz się jak na dopalaczach - mówi nam Kuba Błaszczykowski. Były piłkarz opowiada, jak wybierał skład z Jurgenem Kloppem na mecz pożegnalny w Dortmundzie, który obejrzało ponad 80 tys. kibiców.

Z Dortmundu Mateusz Skwierawski 

Borussia Dortmund zorganizowała mecz przyjaźni na pożegnanie dwóch polskich legend klubu: Łukasza Piszczka i Kuby Błaszczykowskiego. Nasi zawodnicy zaprosili do Dortmundu starych znajomych z czasów kariery i podzielili się na dwa zespoły. Były gwiazdy BVB sprzed lat, czynni piłkarze i kilku polskich zawodników.

Kibice BVB zobaczyli wielu zawodników z mistrzowskich sezonów 2010-12, między innymi Romana Weidenfellera, Nevena Suboticia, Dede, Kevina Grosskreutza, Henrikha Mkhitaryana i Marcela Schmelzera. Grało także kilku polskich piłkarzy: Jacek Krzynówek, Ebi Smolarek, Artur Wichniarek, Kamil Grosicki czy Marcin Wasilewski. Wygrała drużyna Kuby Błaszczykowskiego 5:4.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Każdy piłkarz marzy o takim golu. Potężne uderzenie w samo okno


Mateusz Skwierawski, WP SportoweFakty: To już twoje trzecie pożegnanie po karierze.

Jakub Błaszczykowski: Trener Jurgen Klopp zaczepił mnie i powiedział: "Kuba, będziesz miał więcej pożegnalnych meczów niż dobrych". Słuszna uwaga.

Co czułeś wychodząc na wypełniony stadion Borussii Dortmund?

Coś wyjątkowego. Myślę, że dotrze to do mnie dopiero za kilka dni. Emocje były ogromne i nie dało się nad nimi zapanować. Starałem się docenić fakt, że mam okazję zagrać po raz ostatni przed taką publicznością. Człowiek trochę nie chce się żegnać, ale musi.

Będąc szczerym, nie spodziewałem się, że dojdzie do takiego wydarzenia. Gdy pojawił się pomysł rozegrania meczu pożegnalnego, zacząłem się zastanawiać, czy naprawdę zasłużyłem na coś tak dużego. Ale widząc pełny stadion i chęć wspólnego pożegnania mnie i "Piszcza", przekonałem się, że było warto.

Masz już swój mural na stadionie, podczas meczu kibice bardzo często skandowali twoje imię. Co w takich momentach przychodzi do głowy?

Wspomina się sukcesy, ale przede wszystkim momenty, gdy było trudno. Takie chwile najbardziej budują drużynę. W 2008 roku przyszedł do zespołu Jurgen Klopp i potrzebowaliśmy trochę czasu, by zrozumieć jego filozofię gry. Na koniec wykonaliśmy naprawdę dobrą pracę. Nie ze wszystkimi chłopakami z tamtej drużyny mam stały kontakt, bo każdy zajmuje się już swoim życiem, ale na treningu i podczas meczu czuliśmy porozumienie i atmosferę sprzed ponad 10 lat.

Do Borussii wrócił Łukasz Piszczek, jest asystentem pierwszego trenera. W kubie pytają też o ciebie?

Potrzebuję jeszcze trochę oddechu. Cała moja kariera kosztowała mnie dużo zdrowia. Muszę nabrać dystansu - stanąć z boku i pomyśleć, co dalej. Nawet trochę zatęsknić za piłką. Teraz chciałbym trochę bardziej poświęcić się rodzinie i spróbować znaleźć swoją drogę.

Kibice BVB nazywają ciebie i Łukasza Piszczka jednym słowem: "Legenda". Czujesz się nią?

Wykonywałem swoją pracę najlepiej, jak mogłem. A to, że jestem za to doceniany przez kibiców? To coś wspaniałego. Po to się gra w piłkę. Cieszą mnie takie słowa i fakt, że kibice tak mnie nazywają.

Mogę im tylko podziękować, że przyszli na stadion i docenili nas za te wszystkie lata. Nie każdy mówi "do widzenia" w takiej atmosferze. Przez całą sobotę miałem ciarki. Czułem, że zbliża się coś wyjątkowego. Wychodząc na stadion Borussii i grając dla tych ludzi czujesz, jakbyś biegał na dopalaczach.

Który zawodnik grający w meczu przyjaźni mógłby podpisać kontrakt z Borussią Dortmund, choćby na pół roku?

Kamil Grosicki jest w gazie, było to widać. Marcin Wasilewski też. Śmiałem się, że zrobiłem chyba najlepsze transfery do klubu. Dało się zauważyć różnicę pomiędzy tymi, którzy dalej są aktywni, a zawodnikami już nietrenującymi. Mi na przykład brakowało trochę "powera".

Stadion Borussii podczas meczu przyjaźni
Stadion Borussii podczas meczu przyjaźni


Jak przebiegał wybór pierwszego składu? Ustalał go trener Jurgen Klopp?

Około południa, pięć godzin przed meczem, usiedliśmy przy kawie z trenerem Kloppem i zaczęliśmy się zastanawiać, kto wytrzyma 90 minut. I od tego zaczęliśmy analizę składu. Klopp był w mojej drużynie, bo "Piszczu" wiedział, że jeżeli miałby trenera u siebie, to nie mógłby wprowadzać roszad w zespole. Cieszę się bardzo, że tylu zawodników przyjechało na to spotkanie. Niektórzy musieli przylecieć aż z Brazylii czy Argentyny, ale zrobili to dla nas. Chłopaki pokazali, jak bardzo nas szanują.

Czy to było twoje ostatnie pożegnanie w karierze?

Nie zapowiada się kolejne... Ja też już emocjonalnie czuję się wyeksploatowany.

Rozmawiał i notował w Dortmundzie Mateusz Skwierawski

Źródło artykułu: WP SportoweFakty