Czołowe drużyny poprzedniego sezonu PKO Ekstraklasy przystąpiły do rywalizacji w niedzielny wieczór na Tarczyński Arena. Po pierwszych 45 minutach Śląsk Wrocław bezbramkowo remisował z Legią Warszawa.
Zanim sędzia Szymon Marciniak odesłał piłkarzy do szatni, miała miejsce bardzo niebezpieczna sytuacja. Artur Jędrzejczyk bardzo niefortunnie zderzył się z bramkarzem "Wojskowych", Kacprem Tobiaszem.
Kapitan stołecznego zespołu padł na murawę jak rażony piorunem i po chwili, podobnie jak klubowy kolega, był cały we krwi. O ile Tobiasz wstał o własnych siłach, to Jędrzejczyk od razu potrzebował pomocy klubowych lekarzy.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Neymar wraca do gry. Odbył wyjątkowy trening
Sztab medyczny próbował jak najszybciej zatamować krwawienie i pomógł Jędrzejczykowi opuścić plac gry. "Artur Jędrzejczyk w bardzo złym stanie. Dał radę zejść bez nosz, ale raczej mało prawdopodobne, że wejdzie na drugą połowę" - przekazał w serwisie X Kamil Warzocha.
"Przy absolutnie każdym takim dzwonie głowami przechodzą mnie ciarki. Tobiasz pewnie się wyliże na drugą połowę, ale Jędrzejczyk spadał już odcięty, jeszcze od razu ta krew na twarzy..." - dodał Damian Smyk.
Niestety, sprawdził się najgorszy scenariusz. Legia zakomunikowała, że zarówno Tobiasz, jak i Jędrzejczyk zostali przewiezieni do szpitala na badania. W drugiej połowie zastąpili ich odpowiednio - Gabriel Kobylak oraz Radovan Pankov.
Czytaj więcej:
Zobaczył to na meczu we Wrocławiu. Od razu chwycił za telefon