Cracovia zapewniła sobie czwarte zwycięstwo w sezonie PKO Ekstraklasy w drugiej połowie meczu z Górnikiem Zabrze. Jednocześnie podopieczni Dawida Kroczka zdobyli pierwszy komplet punktów na własnym stadionie. Po zmianie stron Cracovia odwróciła wynik 1:2 na 3:2, tworząc sobie liczne sytuacje podbramkowe.
- Za nami huśtawka nastrojów i niesamowite spotkanie. Finalnie, zakończyło się naszym zwycięstwem. W pierwszej połowie mieliśmy problem z podchodzeniem do pressingu i błędami indywidualnymi, które utrudniały nabranie płynności w grze. Przez to wkradł się chaos, a Górnik wykorzystał nasze błędy do zdobycia bramek - opowiada Kroczek na konferencji prasowej.
- Reakcja zespołu w drugiej połowie była bardzo dobra. Postawa całej drużyny i chęć zwycięstwa doprowadziły do czerwonych kartek dla przeciwników i sytuacji podbramkowych - dodaje trener.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: gola zapamięta do końca życia. Co tam się stało?!
- Z każdym piłkarzem staramy się działać spokojnie i racjonalnie, nie podejmować gwałtownych ruchów. Na razie to się sprawdza, stawiamy małe kroki do przodu. Nie chce jednak, żebyśmy poszli w retorykę, że wszystko jest pięknie. Cały czas mamy co poprawiać, co pokazała pierwsza połowa z Górnikiem. Cały czas chcemy dokręcać detale, żeby kolejne mecze były dla nas spokojniejsze. Piłka nożna potrafi nauczyć pokory w kilka dni - przypomina Dawid Kroczek.
Górnik nie wykorzystał na stadionie Cracovii ani prowadzenia 1:0, ani 2:1. Trener Jan Urban powracał często myślami do czerwonej kartki dla Rafała Janickiego, która utrudniła zabrzanom utrzymanie pozytywnego wyniku. Zresztą Górnik zszedł z boiska w dziewięciu, ponieważ w końcówce czerwoną kartkę zobaczył również Kryspin Szcześniak.
- Kolejny raz nie udało się nam zdobyć boiska Cracovii. Musimy dalej czekać na przełamanie. Wydaje mi się, że do czerwonej kartki nic nie zapowiadało naszej porażki. Ta czerwona kartka spowodowała, że wszystko zaczęło nam się sypać. Porażka była na własne życzenie, ponieważ strata zawodnika, później dwóch zawodników, powodowała zwiększanie się przewagi Cracovii - wspomina Jan Urban.
- Popełniliśmy kosztowny błąd. Gdyby Dominik Szala od razu zagrał do bramkarza, to nie byłoby straty piłki i w efekcie faulu na czerwoną kartkę. Rafał Janicki nie chciał faulować, ale jednak zahaczył przeciwnika. Kiedy zostaliśmy w dziesięciu, to napór Cracovii rósł i naturalne było, że na trybunach robiło się coraz głośniej - dodaje trener Górnika.
Czytaj także: Pogoń Szczecin podjęła decyzję w sprawie bramkarza
Czytaj także: Był jedną nogą w Ekstraklasie, celuje w awans. "Żona jest z Kenii i wierzy w przeznaczenie"