To nie Szymon Grabowski jest problemem Lechii Gdańsk

WP SportoweFakty / Agnieszka Skórowska / Na zdjęciu: Szymon Grabowski
WP SportoweFakty / Agnieszka Skórowska / Na zdjęciu: Szymon Grabowski

Trener Szymon Grabowski nie dostał ultimatum i w tej chwili w klubie nikt nie zastanawia się nad jego zwolnieniem. Niemniej, sytuacja Lechii Gdańsk daleka jest od idealnej.

Nie od dziś wiadomo, że za wyniki zespołu odpowiada trener. W przypadku Lechii Gdańsk Szymon Grabowski. Jeszcze parę miesięcy temu był podrzucany, bo wywalczył awans do Ekstraklasy. Były plany, nadzieje, a po pięciu kolejkach nowego sezonu drużyna jest na ostatnim miejscu w tabeli i za bardzo nie widać światełka w tunelu.

Coraz częściej zaczynają się pojawiać głosy, że Grabowski może zostać zwolniony. Trochę popytaliśmy i - póki co - takiego tematu nie ma. Grabowski nie otrzymał żadnego ultimatum, natomiast oczywistym jest, że im dłużej nie wygrywasz, tym twoja pozycja słabnie.

Pamiętajmy też, że Grabowski został zatrudniony w Lechii zanim do klubu wszedł Paolo Urfer. Mimo iż obaj panowie mieli jak dotąd raczej dobry kontakt, to ta sytuacja niekoniecznie musi działać na korzyść trenera.

Ale podkreślamy, dziś nikt nie dyskutuje na temat zwolnienia Grabowskiego. Takiego tematu nie ma. Nie jest też prawdą, że ewentualnym następcą ma być Kevin Blackwell (obecnie dyrektor techniczny). On w ogóle nie jest zainteresowany byciem pierwszym trenerem.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Lewandowski sprawdził się z kolegą. Tylko spójrz

Też trzeba zaznaczyć, że wyniki Lechii na początku sezonu nie są tylko i wyłącznie winą Grabowskiego.

Jak to mówią, ryba psuje się od głowy. To przez nieudolne zarządzanie klubem przez Paolo Urfera teraz w kasie nie ma pieniędzy, by uregulować zaległości. Nie tylko względem zawodników, ale też m.in. firmie ochroniarskiej. To też ciekawa sprawa, bo od poprzedniego sezonu Lechia musi płacić ochronie z góry. W dodatku cały czas pozostaje do spłacenia dług (to jeszcze czasy rządów Adama Mandziary i Pawła Żelema), który wynosi grubo ponad milion złotych. W trakcie okresu przygotowawczego jedna z osób w klubie złożyła wypowiedzenie i była bliska odejścia. Wtedy udało się załagodzić sytuację, pieniądze wpłynęły na konto. Pytanie tylko jak długo można żyć na kredyt?

Piłkarze i pracownicy klubu dziękują dziś Polskiemu Związkowi Piłki Nożnej, że Lechia otrzymała licencję z rozszerzonym nadzorem finansowym. Klub jest zobowiązany do regularnego (co dwa miesiące) przedstawiania potwierdzeń zapłaty zobowiązań kontraktowych oraz zobowiązań wynikających z zawartych porozumień przedstawionych w ramach procesu licencyjnego. A zatem klub nie może mieć zaległości względem zawodników większych niż dwa miesiące.

Wracając do meritum. To Paolo Urfer nie zapewnił trenerowi Grabowskiemu odpowiedniej kadry od początku sezonu. W dodatku wymienił mu pół sztabu szkoleniowego (tu ciekawostka - część z nich w dalszym ciągu współpracuje z Lechią zdalnie). Szkoleniowiec mniej lub bardziej oficjalnie domagał się wzmocnień, a tymczasem otrzymywał dzieciaków, bo tak to trzeba określić. Polityka klubu się nie zmieniła i choć były apele o jednego czy dwóch bardziej doświadczonych piłkarzy, to nikt taki w Gdańsku się nie pojawił. I się nie pojawi. Miał być prawy obrońca? Nie ma. Miał być napastnik? Nie ma. Być może będą, natomiast na ten moment Lechia wygląda najgorzej spośród wszystkich drużyn w lidze. Liderzy z poprzedniego sezonu zatracili formę, a nowi piłkarze najwyraźniej w tym momencie nie są na tyle mocni, by odmienić grę.

Z klubu dochodzą głosy, że gdyby nie bardzo dobra atmosfera wewnątrz zespołu, to już dawno wszystko by pękło. To znaczy, ta atmosfera i tak uległa znacznemu pogorszeniu, ale trudno się dziwić. Drużyna jeszcze nie wygrała w tym sezonie, a w perspektywie ma mecz z Rakowem Częstochowa, w którym - delikatnie rzecz ujmując - nie jest faworytem.

Tomasz Galiński, WP SportoweFakty

Początek meczu Lechia Gdańsk - Raków Częstochowa w piątek o godz. 20.30.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty