Miało być trudniej i faktycznie było. Z rywalem takiej klasy Jagiellonia Białystok nie grała bardzo dawno, ale z drugiej strony jeśli chce się bić o Ligę Mistrzów, to trzeba potrafić rywalizować z każdym. FK Bodo/Glimt pokazał na Podlasiu solidny futbol, zdominował mistrza Polski na jego terenie.
To znaczy - zdominował, jeśli spojrzymy na statystyki, bo wynik może sugerować, że mecz był wyrównany. O wszystkim zdecydowała sytuacja z 58. minuty, kiedy na rajd zdecydował się Jens Petter Hauge. Dynamicznie wbiegł w pole karne, zagrał wzdłuż piątego metra i po niefortunnej interwencji Adriana Diegueza piłka znalazła się w siatce. Błąd w kryciu, brak asekuracji, trochę pecha. Ten moment zaważył na przegranej Jagiellonii, co powoduje, że o awans do IV rundy eliminacji będzie piekielnie trudno.
Gra na jeden, maksymalnie dwa kontakty, duża intensywność i przede wszystkim jakość czysto piłkarska. Jagiellonia miała mnóstwo problemów z poszczególnymi zawodnikami przeciwnika. Bodo/Glimt miał dużą przewagę w posiadaniu piłki, natomiast... niewiele z tego wynikało. Bo czy Sławomir Abramowicz musiał się jakość mocno napracować? No, niekoniecznie. Tak jak można było chwalić, tak nie był to przeciwnik, którego nie dało się ugryźć.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: zabawa Lewandowskiego na treningu. Co za technika!
Ale to nie był dobry mecz w wykonaniu Jagiellonii. Wiadomo, że gra się tak, jak przeciwnik pozwala. I Bodo/Glimt nie pozwolił mistrzowi Polski na zbyt dużo. Co nie zmienia faktu, że w pierwszej połowie - paradoksalnie - lepsze sytuacje miał zespół trenera Adriana Siemieńca.
Dwukrotnie z dystansu uderzył Nene, raz spróbował Kristoffer Hansen. Czasem brakowało odrobinę lepszego przyjęcia piłki, lepszej decyzji, dobrego podania.
To pozwalało mieć nadzieję, że Jagiellonia będzie w stanie coś w tym meczu ugrać. Tyle tylko, że po przerwie było gorzej. To znaczy Bodo/Glimt utrzymał poziom, ale Jagiellonia zanotowała regres i nie była w stanie wypracować sobie w zasadzie żadnej okazji. Nie to, że mniej lub bardziej klarownej. Żadnej.
Tak naprawdę bliżej było drugiego gola dla przyjezdnych niż czegokolwiek po stronie Jagiellonii. Po jednym z rzutów rożnych padła nawet bramka, Abramowicz został pokonany z bliska, ale po interwencji VAR sędzia Sven Jablonski anulował trafienie Kaspera Hogha, bo chwilę wcześniej faulowany był Michal Sacek.
Sytuacja jest trudna. Bardzo trudna. Czy beznadziejna? Cóż, dopóki piłka w grze...
Jagiellonia Białystok - FK Bodo/Glimt 0:1 (0:0)
0:1 Adrian Dieguez (s.) 58'
Składy:
Jagiellonia: Sławomir Abramowicz - Michal Sacek, Mateusz Skrzypczak, Adrian Dieguez, Joao Moutinho - Dominik Marczuk, Nene (72' Jarosław Kubicki), Taras Romanczuk, Jesus Imaz, Kristoffer Hansen (69' Miki Villar) - Afimico Pululu (81' Lamine Diaby-Fadiga).
Bodo/Glimt: Nikita Haikin - Fredrik Sjovold, Jostein Gundersen, Brede Moe (85' Odin Bjortuft), Fredrik Andre Bjorkan - Hakon Evjen, Patrick Berg, Ulrik Saltnes (46' Sondre Brunstad Fet) - Isak Dybvik Maatta (71' Sondre Sorli), Kasper Hogh (71' Oscar Kapskarmo), Jens Petter Hauge.
Żółte kartki: Nene, Joao Moutinho (Jagiellonia) oraz Moe (Bodo/Glimt).
Sędzia: Sven Jablonski (Niemcy).
Rewanż zostanie rozegrany 13 sierpnia o godz. 19 w Bodo.
CZYTAJ TAKŻE:
PZPN ukarał sędziów za skandal w Lublinie. Jest oficjalny komunikat
Potężne kary dla Cracovii i Widzewa. Komisja Ligi nie miała litości