Mateusz Skwierawski, WP SportoweFakty: Jak reprezentacja Polski zmieniła się od ostatniego mundialu w Katarze?
Przemysław Frankowski: Przede wszystkim zmienił się trener, który daje nam pewność siebie, pcha nas do przodu, narzuca ryzyko. Jest w drużynie pozytywna myśl, że jesteśmy dobrymi piłkarzami, bo tak jest. Wiara poszła do góry. Może wcześniej brakowało tak szczegółowych planów taktycznych? Teraz pod tym względem jesteśmy świetnie przygotowani. Trener ma rozwiązanie na każdą sytuację. Poprawiła się na pewno nasza pewność siebie.
Temat wiary we własne umiejętności był często poruszany przez trenera Michała Probierza na jego pierwszych zgrupowaniach.
Trudno, żeby od razu wszystko przeskoczyło i działo się tak, jak trener sobie tego życzył. Ostatni czas w reprezentacji był trudny, wiemy o tym. Pewnie tamten okres siedział w naszych głowach. Ważne, że to wszystko się odmieniło. Zaczęliśmy wygrywać, powoli budowaliśmy pewność siebie. Uwierzyliśmy, że kadra może pójść do przodu. Myślę, że momentem przełomowym były baraże. Pamiętam, że już pierwszego dnia zgrupowania w marcu czuliśmy dużą motywację, każdy z nas chciał pojechać na Euro. Wysoka wygrana z Estonią (5:1) nas scementowała, a zwycięstwo w karnych nad Walią dało nam jeszcze większego powera.
Jak odbudowuje się pewność siebie w tak krótkim czasie, startując z dość niskiego poziomu?
Trener od pierwszej odprawy mówił nam, jaki ma na nas pomysł, jak ma wyglądać nasza gra. Uwierzyliśmy w jego koncepcję. Na boisku nie ma przypadku. Wiemy, jak się zachowywać i reagować.
Odnoszę wrażenie, że wcześniej polski piłkarz myślał asekuracyjnie - że lepiej pilnować ustawienia na własnej połowie, zabezpieczać tył, bo z przodu nie da się za dużo zrobić. Mówiąc wprost: czy nie było wam wkładane do głowy założenie, że musicie się bronić, a jeżeli coś wpadnie do bramki rywala, to będzie super?
Dokładnie tak było: że Polak, to gorszy. A tak nie jest. Polak potrafi. Pokazuje to przykład Roberta Lewandowskiego w światowej piłce, ale generalnie: mamy naprawdę świetnych piłkarzy grających na wysokim poziomie, którzy w swoich klubach są wiodącymi postaciami. Trzeba w to wierzyć i pokazywać w reprezentacji tę samą jakość.
Rozmawiamy o podobnej grupie zawodników, która uczestniczyła w poprzednim dużym turnieju. Podczas Euro w Niemczech wyglądacie inaczej.
Na boisku nie zastanawiasz się, który z rywali jest dobry. Po prostu grasz tak, jak umiesz. Jeżeli nie wierzysz w siebie, to już jesteś przegrany.
Ryzyko daje owoce. Są miejsca na boisku, gdzie podejmuje się bezpieczne decyzje, ale warto dawać z siebie coś ekstra. To, co najbardziej cieszy piłkarza, to perspektywa grania w piłkę jak równy z równym.
Wcześniej było: lepiej "nie rób", a teraz: "rób, próbuj"?
Aż tak bym tego nie określił. Po prostu wtedy, w Katarze, bardziej graliśmy na wynik. Nie podejmowaliśmy ryzyka, woleliśmy posłać dłuższą piłkę, żeby ominąć środek pomocy, nie zrobić głupiej straty i problemów.
Teraz to się zmienia. Każdy chce wymieniać podania, tworzyć akcje. Na treningach jest duża rywalizacja. Trzeba dać z siebie więcej niż normalnie i udowadniać, że zasługuje się na pierwszy skład.
W rozmowie z "Foot Truckiem" powiedziałeś coś, co mnie uderzyło - że bywały sytuacje podczas meczów kadry, w których kolega z boiska wolał podać "na konia", czyli niedokładnie, niż wziąć na siebie odpowiedzialność za rozegranie akcji. Czy to się zmieniło?
Zdecydowanie. Każdy idzie w jednym kierunku, jesteśmy drużyną, chcemy sobie pomagać. Nie ma już takich sytuacji jak wcześniej.
Kuba Moder mówił, że jako zespół lepiej czujecie się, grając do przodu.
Atakowanie sprawia przyjemność, mamy świetnych napastników. Kuba ma rację. Brakuje jeszcze ostatniego podania, takiej pazerności i determinacji, by zdobyć bramkę.
W opiniach lubimy odbijać się trochę od ściany do ściany: krytykować wyniki bez efektownego stylu gry lub też chwalić styl bez wyniku. Co jest lepsze?
Ja chcę mieć poczucie, że uczestniczę w czymś fajnym i cieszyć się grą w piłkę. Jeżeli przeciwnik jest lepszy i wygra, OK, taki jest sport. Krok po kroku robimy wszystko, żeby był i styl i zwycięstwa. Cieszę się, że wyszliśmy na Holendrów z pomysłem, wysoko, bez bojaźni, a z chęcią narzucenie swojego pomysłu na spotkanie.
Znasz trenera Probierza od lat, spodziewałeś się, że dokona takich zmian w reprezentacji?
Wiedziałem, że będziemy dobrze ustawieni taktycznie. A poza tym: trener potrafi dotrzeć do zawodników, trafić w punkt. Każdy wie, co ma robić. Choć szczerze, nie przypuszczałem, że tak szybko odblokuje niektórych graczy i pomoże przełożyć im formę z klubu na kadrę. Nie będę wymieniał nazwisk, ale mi też pomógł.
Stylizacją selekcjoner też was zaskakuje?
Za każdym razem, gdy trener wchodzi do szatni w garniturze, tylko szeroko się uśmiecham. Naprawdę wielka klasa. Do twarzy trenerowi w takim ubiorze.
Dużo mu zawdzięczasz.
Pamiętam, w czasach Jagiellonii nie zasługiwałem na pierwszy skład, a mimo to trener stawiał na mnie, pchał mnie, wbrew opiniom. Czasami nic nie mówił, jedynie pokazywał skład. Albo krótko motywował: "Franek, weź się w garść". Długo nie potrafiłem przełożyć dyspozycji z treningów na mecze, nie dawałem nic na boisku. Dopiero później pokazałem siebie.
Robert Lewandowski mówi wprost: jesteś jednym z liderów kadry. Chwali cię za podejście, branie odpowiedzialności, choćby w klubie, gdzie wykonujesz rzuty karne.
Pewność siebie przyszła z wiekiem, po meczach o stawkę, w Lidze Mistrzów. Ludzie długo mówili, że jestem synkiem trenera, gdy ściągał mnie z Lechii do Jagiellonii. Niektóre rzeczy za bardzo brałem do siebie. Trochę żałuje, że tak późno ruszyłem z dobrym graniem, ale każdy ma swoją ścieżkę. Te momenty bardzo dużo mnie nauczyły i zbudowały.
Walka z Neymarem, Leo Messim czy Kylianem Mbappe także?
Oni mają wszystko. Drybling, pewność siebie, technikę. To są ułamki sekund. Myślisz, że wiesz, w którą stronę pobiegnie jeden z nich, ale nie nadążasz, bo jest tak szybki w pierwszych krokach. Ile razy wiedziałem, że Messi będzie szukał lewej nogi, odcinałem mu możliwość strzału, ale on i tak znajdował miejsce.
W meczu z Holandią podobnie grał Cody Gakpo. Jedzie z tobą jeden na jeden, na pełnej prędkości i kalkulujesz, czy ma więcej korzyści z pójścia w lewo, w prawo, gdzie go puścić, z której strony zrobi mniejsze zagrożenie. Nie jesteś w stanie zatrzymać takich piłkarzy. Czasem ryzykujesz. Tak samo jest w lidze francuskiej. Tam co kolejkę mam takich rywali.
Jak zatrzymać Kyliana Mbappe?
Gdy mierzymy się z PSG to zazwyczaj jesteśmy ustawieni wysoko, odważnie i raczej nie skupiamy się na tym, kogo mają z przodu. Taką mamy strategię. Czasem robi się przez to przestrzeń i trudno dogonić Kyliana. Ja akurat lubię przeciwko niemu grać.
Udało mi się go kilka razy "zamknąć", nie miał miejsca do biegania, choć i tak strzelał nam gole. Ousmane Dembele jest na przykład jeszcze groźniejszy. Ma jeszcze lepszy balans, drybling. W jego przypadku nie przewidzisz, w którą stronę pobiegnie. Takich zawodników trzeba kryć podwójnie, bo czasem jeden obrońca nie da rady.
Mbappe na pewno ma już rozpracowane twoje rzuty karne.
Gdy nie wykorzystałem rzutu karnego z PSG, Kylian podszedł do mnie i powiedział: "Wiedzieliśmy, że tam uderzysz". OK, ale akurat źle trafiłem w piłkę. Strzeliłem w środek, a chciałem w bok. Cieszę się na pojedynek z Mbappe, lubię z nim rywalizować. Podczas meczów też często rozmawiamy.
Myślisz, że Mbappe będzie w stanie zagrać z wami w ostatnim meczu grupowym? W meczu z Austrią złamał nos.
Ja też złamałem nos w lidze francuskiej i w następnej kolejce grałem w masce. Zależy, czy Kylian będzie chciał wystąpić. Dla mnie nie był to żaden problem. Mogę powiedzieć, że widoczność jest faktycznie ograniczona. Widzi się głównie to, co ma się przed sobą. Na pewno zrobią mu maskę najwyższej jakości. Początkowo może odczuwać pewien dyskomfort, ale po chwili nie będzie mu przeszkadzała.
Macie szansę z Francją?
W Katarze, w 1/8 mistrzostw świata, rozegraliśmy z nimi nasz najlepszy mecz na mundialu. Wyszliśmy z grupy, graliśmy z faworytami, nie mieliśmy nic do stracenia. Powiedzieliśmy sobie: "Idziemy do przodu, chcemy grać nasz futbol". To było naprawdę fajne. Człowiek cieszył się, że podjął walkę.
Wtedy wyszliśmy wyżej, pressingiem, próbowaliśmy grać, stwarzać sytuacje. I co rzuca się w oczy - mieliśmy jedną konkretną akcję na 1:0. Niestety, nie wykorzystaliśmy jej. To samo stało się w spotkaniu Austrii z Francją. Austriacy nie wykorzystali dobrej szansy i Francuzi za chwilę objęli prowadzenie. Tu się nie ma co bać. Czasem trzeba przetrwać trudniejszy moment, ale trzeba wyprowadzać ciosy. I wykorzystywać sytuacje.
Byliście wkurzeni po meczu z Holandią (1:2) na inaugurację Euro?
Tak, był niedosyt. Dało się zrobić coś więcej. W trakcie spotkania okazało się, że nie jesteśmy gorszym zespołem, podjęliśmy walkę. Początek był trudny, Holendrzy nas stłamsili. Wiedzieliśmy, że musimy to przetrzymać. Niech się wyszaleją, a my będziemy mieli swój moment. Tak się stało i zdobyliśmy bramkę z akcji, którą ćwiczyliśmy. Później stracony gol w nieoczekiwanym momencie, po naszej stracie. Po przerwie było podobnie. Sądziłem jednak, że wytrzymamy do końca, a może nawet wygramy.
Jak oceniasz to spotkanie?
Były dobre momenty, ale też słabsze. Jesteśmy zadowoleni z fragmentów gry, ale cel był jednak inny. Przed meczem zakładaliśmy zwycięstwo i mówię to z całą odpowiedzialnością. Graliśmy z bardzo dobrym zespołem, każdy z nas spodziewał się, że posiadanie piłki będzie po stronie Holandii. Mieliśmy swoje złote momenty, brakowało trochę wykończenia. Ale styl był pozytywny.
Jak będzie z Austrią? Mecz już w piątek w Berlinie.
Nie jestem zaskoczony, jak spisali się z Francją. Większość z ich zawodników występuje w Bundeslidze, prezentują agresywny futbol na dużej intensywności. Piłkarsko nieźle wyglądali, ale jestem spokojny. My też mamy swoją jakość, przeciwstawimy się temu.
To będzie trudniejsze spotkanie niż z Holandią?
Myślę, że tak. Awans z grupy dadzą trzy punkty, a nie remis. Na pewno będzie ostro. My już taki mecz wygraliśmy, w którym trzeba było pokazać chłodną głowę - z Walią w Cardiff.
Odetchnęliście, że od dłuższego czasu jest normalnie wokół reprezentacji?
Zdecydowanie tak. Nie czytasz o jakiś aferach, że coś jest nie tak, że znowu pojawił się problem, wyskoczył kolejny skandal. W końcu idziemy w jednym kierunku - prezesi, trenerzy i piłkarze. Fajne, że w końcu jest spokój. Jesteśmy piłkarzami, można mówić, że nasza robota jest na boisku, ale uwierz, otoczka ma znaczenie. Nie pomagało, gdy widzieliśmy, że ludzie śmieją się z PZPN-u, żartują z kadry. Atmosferę budują wyniki i robimy wszystko, by tamten czas był już tylko historią.
rozmawiał w Hanowerze Mateusz Skwierawski