Walka o tytuł w PKO Ekstraklasie przypomina wyścig żółwi. W obliczu słabej gry liderujących Jagiellonii, Śląska i Lecha podium w niedzielne popołudnie mogła zaatakować warszawska Legia. Wystarczyło pokonać na własnym boisku ekipę Radomiaka.
Schody dla stołecznej jedenastki zaczęły się już w 6. minucie. Sędzia Jarosław Przybył korzystając z VAR-u wyrzucił z boiska Bartosza Kapustkę. To z pewnością miało wpływ na przebieg spotkania, ale zdaniem byłego kickboksera i jednego z zagorzałych kibiców Legii nie było kluczowe.
- Gra była bardzo słaba i nie sądzę, że wynik diametralnie by się zmienił z taką grą, nawet jakby grali w jedenastu - mówi w programie "Klatka po klatce" Wrzosek, który w sobotę zmierzy się na XTB KSW 94 z Arturem Szpilką.
ZOBACZ CAŁĄ ROZMOWĘ ARKIEM WRZOSKIEM, KTÓREJ TEMATEM JEST WALKA ZE SZPILKĄ ORAZ WYNIKI LEGII
Zdaniem Wrzoska arbiter mógł jednak podjąć inną decyzję, biorąc pod uwagę okoliczności przewinienia Kapustki oraz fakt, że korzystał z VAR-u.
- Mógł prześledzić na spokojnie tę sytuację. To była 6. minuta meczu, a intencji faulu ze strony Kapustki nie było. Efekty całego zajścia mogły być niefortunne, ale to zawodnik Radomiaka wpakował Kapustce nogę pod tyłek. Kapustka nie atakował jego nogi. Zawodnik Radomiaka mógł odpuścić, Bartek był pierwszy, zaatakował piłkę - tłumaczy zawodnik organizacji KSW.
Po spotkaniu było głośno nie tylko o wyniku. Atmosferę nieoczekiwanie podgrzał Paweł Wszołek, który przyznał, że "drużyna pokazała charakter", grając w osłabieniu.
- Na pewno zawrzało z uwagi na to, że porażka z Radomiakiem dla kibiców to blamaż. Przegrać u siebie 0:3 z Radomiakiem, z drużyną z dolnej części tabeli... Każde słowa będą tak odbierane. Może w drużynie inaczej odbierali tę grę. Może źle im się nie grało w dziesięciu - zastanawia się Wrzosek.
Były kickbokser jest przy tym zdania, że wypowiedzi piłkarzy niewiele wnoszą do dyskusji.
- Porównując wypowiedzi piłkarzy i zawodników sportów walki, już dawno zauważyłem, że wśród tych pierwszych jest bardzo duża poprawność polityczna. Piłkarze nie pozwalają sobie na taki luz w wypowiedziach, jak zawodnicy w sportach walki. No bo co miał powiedzieć Wszołek, że są słabi? Powiedział to, co zawsze, czyli nic nie powiedział - uważa Wrzosek.
Ale nie tylko Wszołek oberwał po porażce z Radomiakiem. Swoje niezadowolenie wyraziła również "Żyleta", a więc trybuna najbardziej zagorzałych kibiców. Kibice winą za słabe wyniki obarczyli głównie właściciela Legii Dariusza Mioduskiego.
- Na pewno nie jest to wina trenera, bo był zmieniany. Przez trzy sezony dużo było zmieniane, a nic się nie zmieniło. Wydaje mi się, że teraz zostało już tylko jedno: zmienić osoby na samej górze - mówi otwarcie Wrzosek.
Na pytanie, czy tęskni za byłym sternikiem Legii Bogusławem Leśnodorskim, odpowiada wprost.
- Za jego czasów chyba było lepiej. Były wyniki, mistrzostwa Polski, Liga Mistrzów. Wydaje mi się, że odpowiedź nasuwa się sama - mówi Wrzosek, który 11 maja stoczy 5. walkę w formule MMA. Do tej pory w mieszanych sportach walki "Hightower" jest niepokonany.