Główni aktorzy znów zawiedli na PGE Narodowym? "Średni poziom"

PAP / Leszek Szymański / Na zdjęciu: Leonardo Koutris i Angel Baena
PAP / Leszek Szymański / Na zdjęciu: Leonardo Koutris i Angel Baena

- Pogoń przekalkulowała i przegrała na własne życzenie - powiedział Roman Kosecki w rozmowie z WP SportoweFakty po finale Fortuna Pucharu Polski. Zdaniem eksperta w czwartkowe popołudnie na PGE Narodowym jedynie kibice pokazali odpowiedni poziom.

W poprzednich latach nieraz zdarzało się, że finał Fortuna Pucharu Polski zawodził. Choć sama otoczka z PGE Narodowym w tle miała motywować piłkarzy, ci nie potrafili zapewnić rozrywki. Kibice liczyli, że w czwartek będzie inaczej i Pogoń Szczecin oraz Wisła Kraków zaprezentują widowiskowy futbol.

Pierwsze minuty były obiecujące w wykonaniu "Białej Gwiazdy". Później nastąpił marazm, który niestety jak widać, jest nieodłączną częścią decydującego meczu o to trofeum. - Zawrotnego tempa nie było, duża bojaźliwość. Być może obie drużyny za bardzo chciały zdobyć ten puchar i stwierdziły, że trzeba robić wszystko, aby nie stracić, a może coś się uda strzelić - powiedział Roman Kosecki w rozmowie z WP SportoweFakty.

Według byłego reprezentanta Polski, to kibice obecni na PGE Narodowym sprawili, że na ustach mógł pojawić się uśmiech. - Plusem jest ich postawa - doping, naprawdę bardzo dobrze to wyglądało, bo zawodnicy zagrali średni mecz, jak na finał Pucharu Polski. Może ich to przerosło - dodał.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: wyjątkowa impreza u Beckhamów. Wideo trafiło do sieci

Dopiero po bramce Efthymiosa Koulourisa starcie nabrało kolorów. Pogoń Szczecin miała pierwsze trofeum w historii klubu na wyciągnięcie ręki. Arbiter główny Tomasz Kwiatkowski umożliwił jeszcze rozegranie Wiśle akcji, która miała być ostatnią. Niespodziewanie do wyrównania doprowadził wtedy Eneko Satrustegui.

Z jednej strony słychać głosy, że szczecinianie stracili gola na własne życzenie, ponieważ w doliczonym czasie gry zagrali po prostu nierozważnie. Inni zaś twierdzą, iż sędzia Kwiatkowski powinien wcześniej zakończyć mecz.

Roman Kosecki uważa, że Pogoń sama jest sobie winna takiego obrotu wydarzeń. - Kalkulacje czasem nie wychodzą na dobre. Gdyby grali normalnie, próbowali atakować, trzymać piłkę z dala od własnej bramki i nie czekać na ostatni gwizdek, to pewnie dowieźliby wygraną. To jest piękno piłki nożnej, że w każdym momencie można ten los odwrócić. A Pogoń po prostu przekalkulowała i przegrała na własne życzenie - ocenił.

W dogrywce ekipa z zachodniopomorskiego otrzymała błyskawiczny cios, który okazał się być decydujący. Angel Rodado zapewnił krakowskiemu zespołowi sensacyjne zwycięstwo w Pucharze Polski.

- Wisła jest w najważniejszym momencie sezonu. Zdobywa puchar, może dostać tego tzw. kopa i jeszcze starać się bezpośrednio awansować do PKO Ekstraklasy. Chociaż będzie trudno, ale są przecież baraże. To jest na pewno bodziec - stwierdził nasz rozmówca.

- A Pogoni mi szkoda, bo nigdy nie zdobyła trofeum. Widać było po m.in. Kamilu Grosickim jak się starał. W historii klubu przydałoby się trofeum, bo Pogoń dobrze się rozwija, tak jak jej akademia. Idzie to we właściwym kierunku. Wiadomo jednak jak jest - dziś puchar mógł zdobyć tylko jeden klub - podsumował.

Mateusz Byczkowski, dziennikarz WP SportoweFakty.

Zobacz też:
Dwie pieczenie na jednym ogniu. Bohater Wisły Kraków królem strzelców
Wisła Kraków wraca do Europy! Tylko zobacz

Źródło artykułu: WP SportoweFakty