Na spotkaniu z rodzicami polskiego zawodnika trenerzy Manchesteru City byli oczarowani. Ośmioletni Kuba Borowski imponuje grą jeden na jeden, ale nie jest to jego największy atut. - Przed podpisaniem umowy powiedziano nam: "Nie widzieliśmy, by w tym wieku chłopak grał tak dobrze dwiema nogami". Anglicy byli zachwyceni - mówi nam Łukasz Borowski, ojciec młodego gracza, który podpisał roczną umowę z akademią Manchesteru City.
O chłopcu zrobiło się głośno w minioną niedzielę, gdy wszystkie polskie media informowało o tym, że potężny i legendarny klub podpisał umowę z "genialnym polskim młodym piłkarzem".
Borowski senior od razu jednak tonuje nastroje. To człowiek, który nie ekscytuje się marką klubu i całą otoczką wokół transferu. Kuba, w towarzystwie rodziców i dziadków, którzy przyjechali do Anglii ze Śląska na prezentację wnuczka, złożył podpis na murawie Etihad Stadium. Na stadionowym ekranie i bandach reklamowych wyświetlono nazwisko Polaka. Chłopiec był później w szatni pierwszego zespołu, zwiedził obiekt i otrzymał koszulkę z autografami pierwszej drużyny.
- Otoczka zrobiła największe wrażenie na dziadkach - uśmiecha się Łukasz Borowski. - Babcia powiedziała: ładną imprezę zrobili dla 9-latka! - dodaje. Tak Kuba Borowski trafił do akademii aktualnego mistrza Anglii i jednego z najlepszych klubów w Europie - Manchesteru City. - Pamiętajmy, że to dopiero pierwszy krok, my zachowujemy spokój - przekonuje ojciec zawodnika.
Połykał konkurencję
Łukasz Borowski z żoną Angeliką wyjechali do Anglii ponad dziesięć lat temu z Katowic. On przed laty grał w juniorach GKS-u Katowice. Na Wyspach razem z żoną pracują w branży "beauty", zajmują się sprzedażą kosmetyków. - Zdecydował przypadek. Wyjechaliśmy z kraju na kilka miesięcy i zostaliśmy na dłużej, jak wielu Polaków - opowiada. - Od niedawna mieszkamy w Manchesterze i można powiedzieć, że poniekąd zrobiliśmy to dla syna, który trenuje w City od roku - komentuje nasz rozmówca.
Zaczęło się od tego, że sześcioletni Kuba wyróżniał się w amatorskich rozgrywkach, tak zwanych "ligach niedzielnych", bardzo popularnych w Anglii. Występował w różnych rocznikach i wręcz "połykał" konkurencję. Strzelał bardzo dużo goli w meczach, czasem i po dziesięć. Imponował szybkością, dryblingiem i uderzeniem z dwóch nóg.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: wyjątkowa impreza u Beckhamów. Wideo trafiło do sieci
Rozgrywki dziecięce są obserwowane przez skautów drużyn z całej Anglii. Wysłannicy dużych klubów jeżdżą od boiska do boiska i wyławiają najlepszych. Borowski junior został zaproszony do kilku akademii.
- Kuba trenował w Sheffield United, czasem był tam nawet przesuwany do starszego rocznika. Byliśmy też w Leicester City, Nottingham Forest i Derby County. Tak naprawdę, cały czas ktoś dzwonił, wysyłał do mnie SMS-y w stylu: "Jak się czuje Kuba? Czy wszystko w porządku?" lub wprost, by syn przyjechał tu czy tam. W Anglii jest tak, że do 8. roku życia chłopcy mogą występować w kilku akademiach jednocześnie, a kluby mogą podpisać umowy na wyłączność dopiero od 9. roku życia - wyjaśnia nasz rozmówca. - Dobrze, że Manchester się zdecydował, to przynajmniej nie będę musiał tak często ładować baterii w telefonie - puszcza oko Borowski senior.
Ojciec był sceptyczny
- W klubie wszyscy byli zaskoczeni, pytali: kto to jest, jak można strzelać tyle goli? - mówi nam Jakub Bokiej, jeden ze skautów Manchesteru City, który obserwuje chłopców od 4. roku życia. - Kuba jest zawsze uśmiechnięty i pali się do gry. Ma wiele atutów. Jest bardzo sprytny i szybko się uczy - ocenia. - Widzę też zdrowe podejście jego rodziców. Nie ma tam przesadnej ekscytacji, a bardzo rozsądne podejście - dodaje.
Borowski opowiada nam, że miał dylemat, czy Manchester City będzie odpowiednim miejscem dla syna. - Czasem lepiej pójść do słabszego klubu i tam się wyróżniać. Bardzo podobało mi się w Leicester, tam przemiał zawodników jest dużo mniejszy. Z kolei w Nottingham Forest Kuba bardzo się rozwinął. Ale syn i żona byli oczarowani City. Kuba kibicuje im odkąd ma 4-5 lat więc o innej drużynie nie chciał słyszeć - mówi nasz rozmówca.
Borowski przez ostatni rok trenował w tzw. pre-academy w Manchesterze City. To taki przedsionek głównej akademii klubu, miejsce, w którym klaruje się, czy klub zaprosi chłopaka do treningów z najlepszymi w swoim roczniku. Od przyszłego sezonu Borowski będzie występował na przykład z synem Kyle'a Walkera, kapitana pierwszej drużyny.
- W Sheffield byłem zachwycony, gdy syn strzelał mnóstwo goli, ale w City poziom jest jeszcze wyższy. Cieszę się, że jest trudniej. Wiele razy słyszeliśmy od innych: "wow, ale on jest super", ale to też nie o to chodzi, by syna ciągle wychwalać. W Manchesterze musi się wysilić i to na pewno wpłynie korzystnie na jego rozwój. I fajnie, że przy okazji po prostu dobrze się bawi - opowiada Borowski.
Ojciec piłkarza mówi nam o emocjach syna. - Myślę, że podchodzi do wszystkiego ze spokojem, chociaż po wejściu do szatni pierwszej drużyny jego oczy zaczęły błyszczeć - wspomina. - Tego typu otoczka towarzysząca transferom dzieci jest w Anglii czymś powszechnym - uzupełnia. Dodaje też, że klub nie płacił rodzinie za "zwerbowanie" syna, a Kubie zaoferował możliwość rozwoju dorzucając kilka atrakcji.
Gra przy kilkudziesięciu tysiącach
Bokiej dopowiada, w jaki sposób Man City dba o młodych graczy z akademii. - Od najmniejszych lat są wdrażani do wielkiej piłki. Kuba wyprowadzał w tym sezonie pierwszą drużynę w meczu Ligi Mistrzów. W przerwie spotkania grał w krótkich meczach, po pięć minut, na małym obszarze - na głównej murawie przy wypełnionym stadionie. Całkiem niezłe doświadczenie, jak na kilkulatka. Chłopców odwiedzają też gracze pierwszego zespołu. Kuba mógł niedawno pograć w piłkę z Philem Fodenem, wychowankiem klubu i gwiazdą angielskiej piłki - wylicza nasz rozmówca.
Z piłkarzy Manchesteru City Kuba najbardziej lubi obserwować grę Erlinga Haalanda i Rodriego. Z polskich graczy zachwyca się Piotrem Zielińskim. Borowski związał się z akademią Man City na rok. Jeżeli się sprawdzi, zostanie na dłużej.
Manchester City podkradł Polaka, teraz Jakub Bokiej szuka dla klubu talentów