To pewnego rodzaju ewenement na skalę światową, że drużyna bez swojego stadionu, zamykająca tabelę PKO Ekstraklasy, wygrywająca na 28 meczów ligowych zaledwie dwa.
Ruch Chorzów i Widzew Łódź w dniu 104. urodzin Niebieskich pobiją rekord frekwencji na meczu ligowym w XXI wieku. Spotkanie obejrzy ponad 48 tysięcy kibiców, a może ich być maksymalnie niewiele ponad 50 tysięcy.
Po ostatniej klęsce w Szczecinie z Pogonią (0:5) piłkarze Ruchu będą chcieli się zrehabilitować i zatrzymać rozpędzonych łodzian, którzy będą mogli liczyć na wsparcie 20 tysięcy (!) fanów.
- Po porażce 5:0 każdy chce pokazać, że to był wypadek przy pracy. Zostało sześć meczów, nie mamy żadnego marginesu błędu. Nie ma co obiecywać, tylko zaprezentować się z jak najlepszej strony - powiedział w rozmowie z Ruch TV Patryk Stępiński, były gracz Widzewa, który nie ukrywa sentymentu do łódzkiego klubu.
Potyczka wyjątkowa będzie także dla trener Ruchu Janusza Niedźwiedzia, który przez kilka lat pracował w Widzewie. - To był udany czas dla mnie i dla klubu. Po awansie zaprezentowaliśmy się z dobrej strony. Teraz jestem częścią Ruchu i na tym się skupiam - powiedział szkoleniowiec.
Sobotnie spotkanie na pewno przejdzie do historii polskiej piłki nożnej ze względu na wspomniany wcześniej rekord frekwencji. - Dla większości to będzie jedyna okazja. Przecież mało kto w Ekstraklasie ma okazję wystąpić w takim meczu. Oczywiście świetnie by było, jakbyśmy grali przy Cichej, ale Stadion Śląski daje nam takie możliwości, że nasi kibice mogą pokazać się z jak najlepszej strony. Rekord będzie w przyszłości trudno pobić - zauważył kapitan zespołu Tomasz Foszmańczyk.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Prawdziwie mistrzowska feta. Nigdy tego nie zapomną
Czytaj także:
ŁKS Łódź podjął kluczową decyzję. Znamy trenera na przyszły sezon
"Niech mi teraz udowodni". Smuda zaapelował do Grosickiego