Z Jagiellonią pokonał drogę od IV ligi. "Jakby porównać Poloneza do Ferrari"

WP SportoweFakty / Kuba Duda / piłkarze Jagiellonii Białystok oraz fot. w kółku Newspix / Jan Malec / Na zdjęciu: Mariusz Dzienis
WP SportoweFakty / Kuba Duda / piłkarze Jagiellonii Białystok oraz fot. w kółku Newspix / Jan Malec / Na zdjęciu: Mariusz Dzienis

- Trzeba mówić o tym otwarcie i nie owijać w bawełnę. Jagiellonia Białystok w tym sezonie gra o pełną pulę - mówi WP SportoweFakty były piłkarz Mariusz Dzienis, który w klubie z Podlasia spędził kilkanaście lat.

Mariusz Dzienis w Jagiellonii Białystok zagrał ponad 200 meczów i przebył z nią drogę od ówczesnej IV ligi do Ekstraklasy. Na najwyższym poziomie zdobył tylko jedną bramkę, ale do dziś wspominają ją kibice podlaskiego klubu.

44-latek obecnie pracuje jako nauczyciel WF-u w jednej z białostockich szkół oraz jest trenerem dzieci i młodzieży w Akademii Piłkarskiej Junior Białystok. - Jeśli chodzi o Jagę to staram się zobaczyć każdy mecz, jeżeli nie na trybunach to przed telewizorem. Niestety nie zawsze kalendarz na to pozwala, bo czasami nasze gry się pokrywają. Niemniej gdy tylko jest możliwość to oczywiście oglądam i kibicuję - mówi.

Kuba Cimoszko, dziennikarz WP SportoweFakty: W ciągu tygodnia Jagiellonię czeka półfinał Pucharu Polski z Pogonią Szczecin i mecz ligowy z Legią Warszawa. Tak się składa, że za kilka dni minie dokładnie 20 lat od kiedy białostocki klub z panem w składzie po raz pierwszy w XXI wieku zagrał w najlepszej czwórce PP i to przeciwko zespołowi ze stolicy.
Mariusz Dzienis, były piłkarz Jagiellonii:

Zgadza się. To były wyjątkowe mecze, szczególnie że my wtedy graliśmy na drugim poziomie rozgrywkowym w Polsce a Legia miała jeden z najlepszych zespołów w kraju. Szkoda tylko, że ten półfinał miał taki przebieg jaki miał. Starsi kibice zapewne pamiętają, że pierwsze spotkanie zostało przerwane w 78. minucie z powodu awantury jaka miała miejsce na stadionie i niestety rozstrzygnięto to jako walkower na korzyść rywali. Choć oczywiście należy też przyznać, że Legia była wtedy lepsza i wygrywała 2:0. Jednakże zaprezentowaliśmy się z dobrej strony i graliśmy otwarty futbol z tak dobrą drużyną.

ZOBACZ WIDEO: Polacy zachwyceni po awansie na Euro 2024! Doceniają osiągnięcie kadry

W rewanżu było jeszcze lepiej, a panu pozostało jeszcze jedno słodko-gorzkie wspomnienie.

Tak w meczu rewanżowym osiągnęliśmy z tamtej perspektywy pozytywny wynik bezbramkowy, ale mogliśmy nawet wygrać. Strzeliłem wtedy jak najbardziej prawidłową bramkę. Moim zdaniem i nie tylko. Niestety sędzia jej nie uznał. Chyba jedynie z przyczyn dla siebie ze znanych...

Mecze z Legią chyba zawsze wyjątkowo mobilizowały piłkarzy Jagiellonii?

To prawda, choć akurat ja do każdego przeciwnika starałem się podchodzić tak samo. To znaczy na pewno prestiż i skala tych meczów zawsze była większa niż z innymi, ale chyba było to głównie spowodowane podejściem kibiców. My traktowaliśmy to tak samo jak spotkania z Lechem Poznań, Widzewem Łódź czy Wisłą Kraków, czyli po prostu jako święto.

Takim świętem z pewnością byłby teraz dla Jagiellonii finał Pucharu Polski na Stadionie Narodowym. Jak widzi pan szanse zespołu w meczu z Pogonią?

Jeśli chodzi o samą grę to myślę, że wbrew pozorom Jagiellonii będzie się grało łatwiej niż z tymi teoretycznie słabszymi przeciwnikami. To nie oznacza jednak, że będzie to łatwy mecz. Moim zdaniem bardzo ważny będzie początek. Pogoń będzie chciała zdominować przeciwnika w pierwszych fragmentach i wtedy przydać się może posiadanie piłki, które wyróżnia podopiecznych Adriana Siemieńca. Przetrzymać futbolówkę i ostudzić zapał gospodarzy będzie kluczowe, by w miarę upływu czasu dojść do głosu.

Jak na Jagę wpłynie to, że będzie musiała sobie poradzić bez zawieszonego za kartki Afimico Pululu?

Z pewnością Pululu jest ważną częścią układanki trenera Siemieńca, ale nie robiłbym z tego aż tak wielkiego problemu. Pozostali zawodnicy doskonale mogą go zastąpić. Przecież nie raz ta drużyna grała i wygrywała, gdy nie było go na boisku.

W dość zgodnej opinii ekspertów Jagiellonia gra w tej chwili najlepszy futbol w Polsce.

Jestem tego samego zdania. Nie ma co tu zakłamywać rzeczywistości i twierdzić, że jest inaczej. Jaga w tej chwili gra najładniejszą piłkę dla oka w Polsce. Miło się to ogląda, bo jest konsekwentna. Szczególny zachwyt budzi sposób rozgrywania akcji od tyłu i rozwiązywanie sytuacji pod bramką przeciwnika.

No właśnie. Na kilka kolejek przed końcem sezonu Jagiellonia jest zdecydowanym liderem Ekstraklasy i gra w półfinale PP. Mamy sytuację historyczną, ale środowisko w Białymstoku unika głośnego mówienia o trofeach.

Uważam, że trzeba mówić o tym otwarcie i nie owijać w bawełnę. Jagiellonia w tym sezonie gra o pełną pulę. Czy takie słowa nakładają jakąś dodatkową presję na chłopaków? Myślę, że oni są świadomi i doskonale zdają sobie sprawę z tego na jakim poziomie są. Z pewnością czują, że mają wielką szansę sięgnąć w tym sezonie po upragniony tytuł.

Ostatni pokaz siły i efektowna wygrana z ŁKS-em (6:0) jakby tylko to potwierdzała. Przy okazji tego meczu znowu mogło odżyć jedno z pana szczególnych wspomnień, bo Dominik Marczuk zdobył bramkę bardzo przypominającą pańskie słynne trafienie z Lechem w sezonie 2007/08.

Zgadza się. Trzeba przyznać, że oba gole były bardzo podobne. Zresztą bardzo spodobał mi się wpis na jednym z portali, że "białostocka szkoła centrostrzałów ma się bardzo dobrze". Cóż... tak to już jest, że w większości przypadków te bramki przypadkowe na ogół są bardzo ładne i tak było w tych dwóch sytuacjach. Z jednej strony obaj mieliśmy wiele szczęścia przy tych zagraniach, ale z drugiej szczęściu zawsze trzeba trochę pomóc.

Marczuk jest odkryciem tego sezonu w Ekstraklasie, Tomasz Frankowski porównał go do Kuby Błaszczykowskiego, a Michał Probierz niedawno nagrodził go premierowym powołaniem do reprezentacji Polski. Podobnie jak pan gra w Jadze na prawej stronie pomocy, więc ciekaw jestem opinii.

Dominik ma wszystko żeby osiągnąć sukces. Jest szybki, przebojowy, odważny w swoich poczynaniach. To fajny chłopak i życzę mu jak najlepiej, ale należy pamiętać o jednym: czasem łatwiej jest wejść na szczyt niż się na nim utrzymać. Dlatego trzymam kciuki aby grał regularnie i trzymał formę przez następne sezony.

Problem w tym, że Marczuk jest jednym z piłkarzy Jagi obserwowanych przez zagraniczne kluby i nie wiadomo czy nadal będzie grał wówczas w tym klubie. Zresztą wiele osób obawia się, że w przypadku sukcesu trener Siemieniec powinien przygotować się na "wyprzedaż" najlepszych zawodników.

Taki stan rzeczy jest nie do uniknięcia. Tylko tak jak zawsze pojawia się ktoś nieoczywisty w walce o mistrzostwo Polski, tak podobnie jest z piłkarzami. Jedni odchodzą, drudzy przychodzą i mogą pozytywnie zaskoczyć. Oczywiście dla trenera to jakiś powód do zmartwień i normalna jest obawa czy uda się zastąpić danego zawodnika innym. Niemniej właśnie przykład Jagiellonii z tego sezonu pokazuje, że można znaleźć dobrych zawodników za nieduże pieniądze.

Bez wątpienia świetną robotę wykonuje tu dyrektor sportowy Łukasz Masłowski ze sztabem szkoleniowym. Świadczą o tym nie tylko same transfery, ale także przemiana zespołu. W poprzednich sezonach miało się wrażenie, że w Jagiellonii brakuje mocnych charakterów. Obecnie zaś to jakby jeden z głównych atutów drużyny.

To jest bardzo istotna sprawa. Każda drużyna potrzebuje takich przywódców. Oni są niezbędni zarówno na boisku i w szatni, to oni często muszą pociągnąć zespół jak nie idzie. Liderem się jest a nie bywa, ciężko wyćwiczyć taki element w przeciwieństwie do przykładowo strzału czy podania. To jest takie "coś" co się ma lub nie.

Pan to doskonale rozumie, bo może się wypowiedzieć z perspektywy przeszłości jako piłkarza i obecnego czasu jako trenera.

Tak po zakończeniu kariery zostałem przy sporcie i futbolu. Z Krzysztofem Zalewskim, Arturem Woronieckim oraz Wieśkiem Rutkowskim założyliśmy Akademię Piłkarską Junior Białystok, której w tym roku przypadnie dziesięciolecie. Mimo dość młodego wieku jak na akademię mamy już swoje mniejsze lub większe osiągnięcia. Kilku naszych zawodników zasiliło większe kluby w Polsce, kilku następnych jest obserwowanych, a nasz zespół z rocznika 2009 w poprzednim sezonie grał w Centralnej Lidze Juniorów. Pełnię tam funkcję wiceprezesa, ale również jestem trenerem. Chciałbym przekazać swoją wiedzę i doświadczenie dzieciom i młodzieży, wykorzystać to co co mogłem podpatrzeć i nauczyć się od swoich szkoleniowców. Było się od kogo uczyć, bo przecież prowadzili mnie Wojciech Łazarek, Adam Nawałka czy Michał Probierz.

Mariusz Dzienis (z lewej) podczas meczu Jagiellonii z Zagłębiem Sosnowiec w sezonie 2007/08 | fot. Newspix / Jan Malec
Mariusz Dzienis (z lewej) podczas meczu Jagiellonii z Zagłębiem Sosnowiec w sezonie 2007/08 | fot. Newspix / Jan Malec

Przeszedł pan z Jagiellonią drogę od całkowitego upadku i IV ligi przez wielką odbudowę i grę w Ekstraklasie. Jak patrzy się przez pryzmat tego wszystkiego na obecne czasy?

Muszę przyznać, że jeśli chodzi o różnice to zmieniło się dosłownie wszystko. Jeżeli mamy porównać dzisiejsze czasy z tymi sprzed prawie 20 lat to począwszy od infrastruktury, bazy treningowej, a nawet sprzętu do treningu czy otoczki meczowej, a kończąc na wynagrodzeniach zwyczajnie nie ma czego porównywać. To tak jakby porównać Poloneza do Ferrari. Powiem tylko tyle, że jak zaliczyłem te wszystkie etapy to z mojej perspektywy było trudniej awansować do tej Ekstraklasy niż później się w niej utrzymać.

Wiele mówi to o czym wspominaliśmy na wstępie. W 2004 roku sam awans do półfinału PP był dość dużym sukcesem, a obecnie Jaga po raz kolejny gra na tym etapie i na dodatek czwarty raz w ciągu dekady walczy o mistrzostwo Polski.

Tu właśnie trzeba zauważyć, że Jagiellonia w czołówce nie pojawiła się znikąd. Od momentu jak awansowaliśmy do Ekstraklasy to klub nieprzerwanie gra na najwyższym poziomie ligowym. Owszem były sezony lepsze i słabsze, ale ten poziom jest ciągle utrzymywany. Z historii widzimy, że bardziej utytułowani potrafią spadać i popadać w duże kłopoty. To też pokazuje jak dobrą pracę wykonano przez lata.

Uwierzyłby pan 15 lat temu, że Jaga będzie dziś w takim miejscu?

Czemu nie? Piłka nożna to bardzo dynamiczny sport i chodzi mi tutaj zarówno o to co się dzieje na boisku, ale też i poza nim. Kto jeszcze parę lat temu powiedziałby, że mistrzem może zostać Raków Częstochowa czy Piast Gliwice? W każdym sezonie jesteśmy świadkami jakiejś dużej niespodzianki w Polsce lub ligach zagranicznych. Dlatego też skoro sytuacja jest teraz bardzo dobra to warto byłoby ją wykorzystać.

Trener Jagiellonii wypowiedział się przed półfinałem z Pogonią

Źródło artykułu: WP SportoweFakty