Od kilku tygodni było jasne, że Zohore nie ma czego szukać we Wrocławiu.
Śląsk chciał zejść z jego pensji (kontrakt obowiązywał do 30 czerwca 2024 roku), ale nie znalazł się chętny na zatrudnienie Duńczyka, choć do klubu napływały oferty nie tylko z Polski.
Co prawda 30-latek przygotowywał się do rundy wiosennej razem z pierwszym zespołem, ale następnie został przesunięty do rezerw przez trenera Jacka Magierę.
Co istotne, sam piłkarz nie kręcił nosem. Zdawał sobie sprawę, że zawiódł i przyjął powyższą decyzję ze zrozumieniem.
ZOBACZ WIDEO: "Awaria transmisji". Ludzie przecierali oczy ze zdumienia
Zohore rozegrał w Śląsku siedem meczów i nie strzelił ani jednego gola. To znaczy trudno tu nawet mówić o grze, bo tylko dwa razy wystąpił od pierwszej minuty (w meczu z Puszczą Niepołomice i tak został zmieniony w przerwie, bo był najgorszy na boisku). Pozostałe spotkania to nic nie znaczące epizody. Wiosną na boisku nie pojawił się ani razu.
Nie wiadomo, czy zostanie w Polsce. Parę tygodni temu interesował się nim Ruch Chorzów.
CZYTAJ TAKŻE:
Niedorzeczny protest. To Widzew chce grać w "Piłkarskiego pokera" (OPINIA)
Wielki pech! Może zapomnieć o powołaniu