Blisko 400 tysięcy złotych za sezon gry w Kotwicy Kołobrzeg miał otrzymać Jakub Rzeźniczak biorąc pod uwagę jego miesięczną pensję na poziomie ponad 33 tys. zł. Tak się ostatecznie nie wydarzy, bo klub postanowił rozwiązać z nim kontrakt.
Kotwica postanowiła zareagować na występek swojego podopiecznego. W końcu ten pojawił się w programie "Dzień Dobry TVN" i wyjawił publicznie, że nie czuje kompletnie żadnej więzi ze swoją córką z wcześniejszego związku.
"Są niezgodne z etycznymi wartościami prezentowanymi przez środowisko klubu" - czytamy w oficjalnym komunikacie na temat wypowiedzi piłkarza.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: gola zapamięta do końca życia. Co tam się stało?!
Jednak wypowiedź prawnika sportowego Mateusza Stankiewicza dla "Faktu" sprawia, że to jednak Rzeźniczak może być wygranym w tej sprawie. - Teraz piłkarz, jeśli nie zgadza się z tym oświadczeniem, może złożyć odpowiedni pozew do Piłkarskiego Sądu Polubownego o uznanie tego oświadczenia za bezskuteczne. Wtedy sprawa jest jakby w zawieszeniu, bo z chwilą złożenia tego odwołania do sądu to oświadczenie ulega "zamrożeniu". Nie jest skuteczne do czasu, aż nastąpi rozstrzygnięcie sprawy przez Piłkarski Sąd Polubowny - wyjaśnił.
Jego zdaniem Kotwica podciągnęła rozwiązanie kontraktu pod jeden z przypadków umieszczonych w uchwale z uwagi na to, że wiedzieli, iż spotkają się z Rzeźniczakiem w sądzie. - Nie wiem, czy zdają sobie sprawę, że ten kontrakt nie przestał obowiązywać - zastanawiał się prawnik.
Niewykluczone, że cała sytuacja odwróci się przeciwko drużynie z Kołobrzegu. Otóż w tej sytuacji może dojść do tego, że rozwiązanie kontraktu nie będzie jednostronne i bez większych problemów piłkarz wygra sprawę w sądzie. A wówczas Kotwica może zapłacić mu nawet więcej pieniędzy, niż początkowo miała.
Przeczytaj także:
Wzruszające sceny. Bayern pożegnał Beckenbauera