[b]
[/b]
Legia Warszawa ma za sobą świetną rundę w Lidze Konferencji Europy, ale w PKO Ekstraklasie strata do liderującego Śląska Wrocław jest pokaźna. O pierwszej części sezonu, planach transferowych, ale także o piłkarzach, którzy w ostatnim czasie trafili na Łazienkowską opowiada
dyrektor sportowy wicemistrzów Polski, Jacek Zieliński.
Paweł Gołaszewski, "Piłka Nożna": Jak pan ocenia pracę Kosty Runjaica?
Jacek Zieliński, dyrektor sportowy Legii Warszawa: Aby się do tego sprawiedliwie odnieść, należy spojrzeć na poprzednie sezony, kiedy graliśmy na kilku frontach. Były sezony z dzieleniem punktów, raz mieliśmy punkt straty do lidera, za innym razem było to jedenaście oczek. Dwa lata temu, za czasów Czesława Michniewicza i Marka Gołębiewskiego, mieliśmy dwadzieścia meczów i piętnaście punktów. Jeśli porównamy te doświadczenia z tymi z trwającego sezonu, jesteśmy w dużo lepszym momencie.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Polak wymiata! Jego triki to prawdziwa maestria
Trudno porównywać tamtą sytuację z obecną.
Były sezony lepsze i gorsze, ale czy był jakiś lepszy od obecnego, kiedy rywalizowaliśmy na kilku frontach?
Dziewięć lat temu za czasów Henninga Berga.
Mieliśmy wówczas średnią na poziomie dwóch punktów na mecz. Ale to był jeden lepszy sezon. Łączenie gry na kilku frontach to nie jest łatwa sprawa i nie można tego ignorować. Byłem przekonany, że w końcu wpadniemy w kłopoty. Obawiałem się, aby nie doświadczyć tego na samym początku, jeszcze w trakcie kwalifikacji. Tam nie byłoby miejsca na poprawki. Wystarczyłby drobny kryzys, słabszy dzień i wylecielibyśmy z rozgrywek. A ścieżka ligowa eliminacji do Ligi Konferencji jest bardzo trudna. Ile teraz jest drużyn w grze, które przeszły przez kwalifikacje składające się z minimum trzech rund? Chyba tylko dwie.
Czyli pana zdaniem drużyna radzi sobie z grą co trzy dni?
Włożyliśmy wiele wysiłku i przygotowań, aby poradzić sobie z tym już teraz, ale chcemy, by w kolejnych latach wyglądało to jeszcze lepiej. Po to mamy protokoły regeneracyjne, mikrocykle budujemy pod kątem gry na kilku frontach. Wszystko jest robione z myślą, abyśmy wytrzymywali obciążenie meczowe fizycznie i mentalnie. Tu jest duża poprawa, mieliśmy z tym wcześniej olbrzymi problem. Dwa lata temu nie mogliśmy się w tym reżimie meczowym pozbierać, było dużo zmian, które to uniemożliwiały. Wówczas mieliśmy też kłopoty z regeneracją, nie było protokołów z rejestrowaniem i analizą obciążeń tak przeprowadzanych, jak obecnie robi to sztab motoryczno-medyczny. Jeszcze wcześniej na dobrym poziomie takie dane przygotowywał Łukasz Bortnik. Ważna jest dobra współpraca i komunikacja na linii trener - dyrektor sportowy. Wtedy można szybciej reagować i podejmować lepsze decyzje.
Może w okresie eliminacji należałoby więcej rotować składem?
Zdecydowanie łatwiej jest o wnioski po fakcie, wtedy można oceniać, że coś można było zrobić inaczej. Gwarancji czy byłoby lepiej, czy nie wcale nie mamy. Dla nas to doświadczenie. Analizujemy i monitorujemy całą rundę. Rozegraliśmy jesienią 34 mecze, dla wielu zespołów to jest cały sezon. My o tę wiedzę będziemy mądrzejsi. Zawodnicy, którzy grali najwięcej, mają już na koncie blisko trzy tysiące minut, a większość ligowców nie doświadcza takiej dawki wysiłku przez cały sezon. Mówiłem przed sezonem, że naszym celem jest rozwój. To wydaje się banalne, ale tak jest i to on ma przynosić trofea. Zastanawiamy się, co można zrobić lepiej, jak jeszcze efektywniej wykorzystywać zawodników, jakie rotacje wprowadzać i nimi zarządzać, aby miało to mniejszy wpływ na negatywne wyniki zespołu. Wypracowujemy model, który pozwoli nam wychodzić z sytuacji zmęczenia fizycznego czy mentalnego. Na początku rozgrywek różnica między nami a rywalami była dość duża. Wygrywaliśmy łatwo, nawet nie było widać mankamentów taktycznych. Zwyciężaliśmy umiejętnościami i lekkością biegania. Tyle że różnica pomiędzy nami a przeciwnikami stopniowo się zmniejszała, aż niemal zanikła. Zeszliśmy trochę w dół, inne zespoły nas rozszyfrowały. W takim przypadku musimy brać pod uwagę zmienność wyników, choć nie spodziewaliśmy się, że przegramy cztery mecze z rzędu. Inna sprawa, że kilka z tych meczów mogło zakończyć się na naszą korzyść.
Jest pan zadowolony z letniego okna transferowego?
Trudno o obiektywizm w przypadku oceny transferów. Czasami jest tak, że jeden zawodnik wydaje się idealny, czyli potrzebujemy piłkarza o takim profilu, na konkretną pozycję, który jest sprawdzony w Ekstraklasie lub zdobywał trofea w innych ligach. W tym momencie wszyscy powiedzą, że to udany ruch. Ale miną trzy miesiące i pomimo że wszystko się wcześniej zgadzało, coś wychodzi nie tak. Rodzą się pytania. W przypadku Steve'a Kapuadiego było dużo krytyki na początku, ponieważ był to ruch nieoczywisty. Uparłem się jednak na niego, walczyłem o jego przyjście, ponieważ byłem przekonany, że u nas się rozwinie. Zaskoczył szybciej niż zakładałem. Z drugiej strony mamy Marca Guala, który znał świetnie ligę, był królem strzelców, ma duży potencjał, ale jego adaptacja trwa dłużej. Wydawało się, że nie będzie potrzebował tyle czasu, bo strzelał już gole w sparingach, nieźle prezentował się w eliminacjach LKE, ale potem przyszedł kryzys i był problem z trafianiem do bramki. Miewał dobre momenty, to kwestia czasu, kiedy zacznie dawać nam tyle, na ile liczymy.
Co z Gilem Diasem?
Spodziewaliśmy się, że początek może nie być najlepszy w jego wykonaniu. Mało grał w Bundeslidze, potrzebuje ogrania i pewności siebie. Jego transfer oraz sprowadzenie Marco Burcha były przeprowadzone już po awansie do fazy grupowej LKE. Byliśmy świadomi, że będziemy potrzebować kogoś na wahadło do rotacji oraz jednego stopera. Do końca kwietnia musimy podjąć decyzję w sprawie wykupienia Diasa.
Co do odejść: Bartosz Slisz i Ernest Muci będą piłkarzami Legii na wiosnę?
Priorytetem jest zdobywanie trofeów, ale nie wykluczam żadnej opcji. Od strony finansowej poważnie się poprawiliśmy, wyszliśmy z tarapatów, jesteśmy w sytuacji, w której nie musimy nikogo sprzedawać. Sportowo na pewno obu chcielibyśmy zatrzymać, ale na przykład kontrakt Slisza wygasa za rok. Odrzucam oferty za niego na poziomie 2,5 miliona euro. Równie dobrze może nam się opłacić, aby został z nami i pomógł w zdobywaniu trofeów. To, że później odejdzie za darmo albo za symboliczne pieniądze mogłoby się spłacić w postaci trofeów i sukcesów. Z agentem Bartka jestem od roku w kontakcie, rozmawiamy o przedłużeniu umowy, abyśmy mogli go dzięki temu lepiej sprzedać. Jeśli nie pojawi się taka oferta, która będzie nas satysfakcjonowała, bardziej będzie się opłacało, aby został do końca umowy. Cały czas rozmawiamy o prolongowaniu kontraktu, ale nie są to łatwe negocjacje. Bartek poza tym myśli o zmianie ligi i mówi o tym. Chciałby sprawdzić się w lepszych rozgrywkach.
A Muci?
Pojawiły się nieoficjalne zapytania, nawet padła kwota, jaką klub mógłby za niego zapłacić. My podchodzimy do tego spokojnie, nie spieszymy się. Przed nim występ na Euro 2024, Albania trafiła do grupy śmierci, ale akurat Ernest lubi grać przeciwko tak silnym rywalom. Zresztą obaj w starciach z Aston Villą zagrali dobre spotkania i potwierdzili swoją wartość. Muci na razie nie ma ciśnienia, by odejść. Cały czas się rozwija i na razie nie wygląda to tak, że w każdym spotkaniu jest najlepszym piłkarzem na boisku, strzela gole i asystuje. Ma mecze znakomite, ale też słabsze. W lidze polskiej cały czas może się rozwijać.
Ile wynosi budżet transferowy Legii na zimowe okno?
Tego planu transferowego jeszcze nie wypełniliśmy, ale jeśli kogoś sprzedamy, to będą pieniądze na wzmocnienia. Możliwe, że zrobimy dodatkowy transfer gotówkowy i zaryzykujemy, ponieważ przychodów było więcej, niż się spodziewaliśmy. Kiedy tworzymy budżet, muszę określić, jakie cele sportowe osiągniemy i wszystko zaplanować, aby mieć pieniądze na pensje zawodników.
Widzi pan w Ekstraklasie piłkarza, którego Legia mogłaby sprowadzić już teraz?
Nie sądzę. Ale latem tacy się pojawią, zobaczymy co z tego wyjdzie.
Erik Exposito?
Nie mogę mówić o wszystkich planach transferowych. Świetny piłkarz, nic więcej nie powiem.
A co z zawodnikami Legii, którym za pół roku kończą się kontrakty?
Będziemy rozmawiać o przyszłości. Chcemy mieć jasność do końca marca, choć oczywiście może się zdarzyć, że z kimś te rozmowy się przedłużą, może nawet do zamknięcia sezonu. Do końca kwietnia planujemy zamknąć większość spraw.
Legia zostanie z czterema bramkarzami na rundę wiosenną?
Mieliśmy zostać z trzema, ale dwa tematy wysypały się na ostatniej prostej. Teraz nic się nie zmienia, nadal chcemy mieć trzech bramkarzy, a biorąc pod uwagę liczbę spotkań, może zostać nawet dwóch. Na wypożyczenie mogą trafić Cezary Miszta i Gabriel Kobylak. Jeśli obaj by odeszli, wówczas do kadry pierwszego zespołu dołączyłby młody Jakub Zieliński.
Co się stanie, jeśli Legia nie zdobędzie mistrzostwa Polski?
Jesteśmy zdeterminowani, aby sięgnąć po tytuł. Taki jest nasz cel. Z punktu widzenia zarządzania musimy wziąć jednak pod uwagę wszystkie warianty, zarówno dobre jak i złe, chcąc systematycznie pracować nad rozwojem drużyny i klubu.