Ostatnie tygodnie nie były łatwe dla FC Barcelony, która bardzo często ma ogromne problemy z rywalami, z którymi normalnie by ich nie miała. Tak też działo się w pierwszej połowie rywalizacji z UD Almerią.
Środowy rywal Blaugrany przed tym spotkaniem zajmował ostatnie miejsce w tabeli, więc Barca w dobrej formie zapewne dość szybko by się z nim rozprawiła. Jednak obecnie dyspozycja zespołu jest daleka od dobrej, czy też nawet przyzwoitej, dlatego też ta rywalizacja była problematyczna.
Nawet mimo tego Katalończycy dość szybko otworzyli strzelanie. Po zamieszaniu w polu karnym w 33. minucie do siatki trafił Raphinha. Wtedy wydawało się, że "maszyna" ruszy i jeśli ktoś będzie strzelał gole, to będzie to tylko Barcelona.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: niespodzianka na treningu Bayernu. Zobacz, kto odwiedził piłkarzy
Tak się jednak nie stało, bo niedługo później to Almeria zaatakowała. Leo Baptistao wyszedł sam na sam z bramkarzem Barcy i sprytną podcinką umieścił piłkę w siatce. Sędzia początkowo zasygnalizował pozycję spaloną, ale po analizie VAR trafienie zostało uznane.
Dlatego też do przerwy zamiast prowadzenia Barcelony na tablicy wyników widniał remis, co po zmianie stron musiało zostać zmienione przed Dumę Katalonii. Każdy inny wynik niż zwycięstwo byłby tam uznany za tragedię.
Po zmianie stron Barca znowu dość szybko objęła prowadzenie za sprawą bramki Sergiego Roberto, ale niedługo później fatalny w skutkach błąd popełnili Inaki Pena i Ronald Araujo. Bramkarz nie dogadał się z obrońcą, a po chwili piłka spadła na nogę Edgara Gonzaleza i było 2:2. Ostatecznie Barca wygrała ten mecz, bo w końcówce na 3:2 trafił Sergi Roberto.
Czytaj też:
Tak pożegnano Janusza Filipiaka
Pomocnik Legii chce odejść zimą