Reprezentant Polski zwiódł Wisłę. "Jestem rozczarowany"

WP SportoweFakty / Na zdjęciu: Kiko Ramirez (L) i Jacek Góralski (P)
WP SportoweFakty / Na zdjęciu: Kiko Ramirez (L) i Jacek Góralski (P)

Wisła Kraków starała się latem o pozyskanie Jacka Góralskiego, ale ten wybrał ofertę III-ligowej Wieczystej Kraków. - Wciąż czekamy na odpowiedź od niego - mówi gorzko w rozmowie z WP SportoweFakty Kiko Ramirez, dyrektor sportowy Białej Gwiazdy.

Hiszpan Kiko Ramirez objął stanowisko dyrektora sportowego Wisły Kraków niecały rok temu. Krakowski klub liczył na powrót do Ekstraklasy, ale Biała Gwiazda ostatecznie musiała pogodzić się z perspektywą kolejnego sezonu w Fortuna I lidze.

Teraz wiślacy znów marzą o awansie, ale na ten moment zajmują 5. miejsce w tabeli. Czy zimą dokonają kolejnych wzmocnień składu? Jeśli tak, to na jakie pozycje? W rozmowie z WP SportoweFakty Ramirez analizuje letnie ruchy transferowe, tłumaczy, dlaczego ściągnął aż tylu swoich rodaków i wyjaśnia, na jakiej pozycji drużyna zwłaszcza potrzebuje uzupełnienia kadry. 

Justyna Krupa, WP SportoweFakty: W letnim okienku transferowym dokonaliście kolejnej przebudowy kadry Wisły Kraków, ale było kilka tematów transferowych, których nie udało się zrealizować. Do części z nich można jeszcze wrócić zimą?

Kiko Ramirez, dyrektor sportowy Wisły Kraków: Praca, którą wykonaliśmy tego lata była trudna, bo też względnie późno mogliśmy się zabrać za realizację planów. Nie jest tajemnicą, że istniał temat inwestorów. W pewnym sensie straciliśmy możliwość podpisania niektórych graczy, którzy byli dla nas "pierwszą opcją". Udało się jednak zakontraktować graczy, którzy stali się ważnymi elementami drużyny. Poza tym, wykonaliśmy "czyszczenie" kadry. Mieliśmy w pewnym momencie ok. 40 piłkarzy na kontraktach, część na wypożyczeniach. Powrót ich wszystkich oznaczałby duże koszty dla klubu. Udało się odchudzić tę grupę o kilkanaście nazwisk, w tym o graczy pobierających wysokie pensje, jak Dor Hugi czy Ivan Borna Jelić Balta. Został nam z tej grupy, jak wiemy, Enis Fazlagić. Mieliśmy sporo zapytań o tego zawodnika. Jednak wśród tych opcji nie było żadnego klubu, który zdecydowałby się wziąć na siebie wypłatę takich pieniędzy, jakie zarabia w Wiśle. Oczywiście nie ma tu żadnej winy samego zawodnika. Jednak nie grał przez poprzednie pół roku w swoim byłym zespole, DAC Dunajska Streda. Mimo, że prowadził go tam trener, który ściągnął go do Wisły. Jest to zdumiewające.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: bramkarz tylko patrzył, jak leci piłka. Co za gol!

Rozumiem, że zawodnik nie chciał zaakceptować propozycji obniżenia apanaży?

Nie chciał zaakceptować, chciał zarabiać nadal taką samą kwotę. To oczywiście trzeba uszanować. Jego przedstawiciel nie był w tym kontekście zbyt skory do współpracy. W efekcie to jedyny tego typu zawodnik, który został w naszej kadrze. Choć Enis to profesjonalista, chłopak, który nie sprawia problemów.

Jednak zarówno on teraz traci sportowo, jak i klub. Nie gra, nawet w rezerwach. W ten sposób będzie się tylko uwsteczniał sportowo.

To już rok, jak praktycznie nie gra. Tu chodzi też o jego przyszłość, to młody zawodnik. Myślę, że on i jego otoczenie pomylili się w kwestii planowania kariery. Natomiast jeśli chodzi o rezerwy, to - póki Kiko Ramirez będzie tu dyrektorem sportowym - nie ma to być zespół, w którym inni zawodnicy mają zabierać minuty młodym graczom.

Z drugiej strony, Fazlagić też jest relatywnie jeszcze młodym graczem. Ma 23 lata.

To jednak zawodnik, którego apanaży nie jesteśmy w stanie udźwignąć na poziomie finansowym, mający długi kontrakt. On to wie. A jakby rywalizował w rezerwach, to mało kto z innych zespołów będzie go tam obserwował. Rezerwy są po to, by zbierali tam doświadczenie młodzi gracze, tacy do 23-25 roku życia. Niedawno Bartosz Talar, który wcześniej grał w rezerwach, dostał kolejną szansę w pierwszej drużynie. To powinno być miejsce, gdzie naprawdę młodzi gracze mogą się kształtować. Na początku sezonu sprzeciwiłem się temu, by grali tam weterani. Te minuty, które zabierałby gracz trzydziestokilkuletni, ma dostawać młody piłkarz.

Ale Fazlagić nie jest po trzydziestce. Wyjaśnijmy to: sam zawodnik chciał grać w rezerwach, by chociaż tam łapać minuty, czy nie?

Nie. Po pierwsze, to zawodnik z Macedonii Płn.

I jako za zawodnika spoza UE w kontekście rezerw trzeba wnieść za niego stosowną opłatę.

Tak. Poza tym większość zagranicznych zawodników ma w kontrakcie klauzulę zastrzegającą, że nie mogą grać w rezerwach, tylko w pierwszej drużynie. To się bierze z tego, że bywały kluby, które zmuszały zawodników do gry w rezerwach, by nakłonić ich do odejścia. Podkreślam: rezerwy to nie jest zespół do "karania" kogokolwiek.

Enis Fazlagić
Enis Fazlagić

Ale teoretycznie zawodnik może uznać, że gra w rezerwach to dla niego szansa odbudowy i sam zgłosić chęć gry w II zespole.

Nie, ale oni tego nie chcą. Jego przedstawiciele nie wyrazili takiej woli. Trzeba pamiętać, że zawsze jest ryzyko, że dany zawodnik grając w rezerwach może pokazać, że nawet na tym poziomie rozgrywkowym się nie sprawdza. Zdarzało się w Wiśle, że nawet młodzi zawodnicy i ich przedstawiciele zastrzegali, że nie będą grać w rezerwach, bo uznawali, że to dla nich "degradacja". Tym bardziej w przypadku już dojrzałych graczy. Mogę oczywiście zrozumieć, że zawodnik wyjeżdżający do innego kraju nie chce tam grać na piątym poziomie rozgrywkowym. Nie mogę tego tylko zrozumieć w przypadku wychowanków danego klubu.

To co zamierzacie począć z Fazlagiciem?

Rok temu trener na Fazlagicia nie stawiał, teraz szkoleniowiec też na niego nie liczy. Jest traktowany jako jeden z zawodników pierwszego zespołu, jeśli trener Sobolewski zdecyduje się na niego postawić, to cały czas jest w treningu. Brakuje mu jednak rywalizacji. Mamy nadzieję, że będzie patrzył pod kątem swojej przyszłości. Oczywiście w miejsce Enisa moglibyśmy teoretycznie ściągnąć innego gracza, zwłaszcza pod kątem napadu. Taką bardziej typową "dziewiątkę". Swego czasu pojawiły się opcje na ściągnięcie tego typu gracza, ale wówczas nie mogliśmy sobie na to pozwolić. Ja muszę poruszać się bowiem w określonym budżecie.

Czyli napastnik będzie waszym priorytetem transferowym na okienko zimowe? Szymon Sobczak na razie furory w Wiśle nie robi.

Nie koncentrowałbym się tu na Sobczaku. Ufamy mu i jesteśmy z niego zadowoleni. Natomiast liczyliśmy na Michała Żyro jako opcję numer 3 w ataku, tymczasem ma on od dłuższego czasu problemy zdrowotne, teraz jest po zabiegu. Potrzebujemy uzupełnienia tej luki. Brakuje nam tego typu zawodnika: dającego pewną kontrolę w grze w powietrzu. Mamy dwóch napastników o nieco innej charakterystyce: Sobczaka, który jest silny, zna realia polskiej piłki, a także Angela Rodado. Zobaczymy, jak będzie postępować powrót Żyro do zdrowia, ale jako dyrektor sportowy muszę być przygotowany i zapewnić trenerowi komfort wyboru.

Pod koniec letniego okienka próbowaliście ściągnąć Jacka Góralskiego, który jednak ostatecznie zdecydował się na podpisanie umowy z Wieczystą Kraków. Nadal chcecie pozyskać gracza na pozycję numer 6 lub 8?

Kiedy pojawiała się opcja z Góralskim, uznaliśmy, że dla nas byłoby to dobre rozwiązanie, bo to polski gracz, z doświadczeniem. Skontaktowaliśmy się szybko z jego agentem. Formalnie nadal zresztą nie otrzymaliśmy odpowiedzi od niego. Przedstawiliśmy bowiem oficjalną, pisemną ofertę, a z mediów dowiedzieliśmy się, że jednak zdecydował się na inny zespół. Jestem szczerze mówiąc rozczarowany, bo powinniśmy się szanować nawzajem. Uważam, że jako Wisła Kraków powinniśmy byli otrzymać oficjalną odpowiedź w jakiejś formie ze strony otoczenia zawodnika.

Oczywiście życzę Góralskiemu jak najlepiej. Na szczęście podpisaliśmy Marca Carbo, który jest takim graczem, jakiego oczekiwaliśmy. Myślę, że ludzie orientują się już, jaki to piłkarz. Bardzo pasuje do stylu gry naszego szkoleniowca. Sądzę, że na tym etapie nie potrzebujemy już kolejnych graczy na pozycjach 6 i 8. Mamy Vullneta Bashę, Igora Sapałę. Basha to świetny zawodnik, pełniący też ważną rolę w szatni. Bardzo pomaga w integracji nowych graczy. Jeśli chodzi o Sapałę, to w pewnym momencie był on kontuzjowany, ale się wyleczył i jeśli tylko będzie zdrowy może dawać futbol pełen jakości. Uważam, że tę pozycję na boisku mamy na ten moment zabezpieczoną.

Mamy generalnie kadrę, jakiej chcieliśmy: trener i dyrektor sportowy. Udało się nam na ten sezon zapewnić dwóch zawodników, którzy moim zdaniem są zawodnikami robiącymi różnicę zarówno na poziomie I ligi, jak i potencjalnie Ekstraklasy, szybkimi - mówię o Mikim Villarze i Angelu Baenie. Ważne też, że udało się "odzyskać" Alana Urygę, który daje nam doświadczenie.

Wisła Kraków starała się o pozyskanie Jacka Góralskiego
Wisła Kraków starała się o pozyskanie Jacka Góralskiego

Uważa pan, że Wisła w kolejnych okienkach transferowych potrzebuje "więcej Baenów"? Latem ściągnęliście bowiem kilku zawodników po 30. roku życia, a po to, by w przyszłości zarabiać na transferach klub musi mieć też takich graczy, jak właśnie Baena - młodych, z potencjałem, mających też nieco dłuższą umowę.

Trudno jest awansować do Ekstraklasy grając głównie młodymi zawodnikami. Nie da się mieć obu tych rzeczy naraz. Trzeba było stworzyć pewien miks zawodników doświadczonych i młodych. W tej lidze każdy zespół traktuje mecz z Wisłą, jak finał. Nawet remis z Wisłą celebrują jak zwycięstwo. Ostatnio zamykają przed naszymi kibicami stadiony. W zeszłym sezonie nasi fani jechali do Bielska-Białej, a teraz nie pozwala się im na wejście na stadion. To jest bardzo smutne. Dla mnie to rozczarowanie w kontekście polskiej rzeczywistości. W Hiszpanii i w innych krajach walczymy o to, by ludzie wrócili na stadiony, by ich nie opuszczali. A tu - wychodzi na to - że blokuje się wejście na trybuny kibicom

Do czego zmierzam: Wiśle nie pozwala się cieszyć się wsparciem kibiców w meczach wyjazdowych. Natomiast na murawie, co logiczne, rywale dają z siebie przeciwko Wiśle dwieście procent. W takiej sytuacji tym bardziej musisz mieć kadrę złożoną z zawodników nawykłych do presji. Dlatego jestem za tym, by w zespole byli zawodnicy doświadczeni, którzy pomagają rozwijać się młodym. Zresztą, w dzisiejszych czasach zawodnik mający np. 31 lat, to nie jest stary gracz. W Hiszpanii jest teraz popyt również na doświadczonych graczy. Jak patrzę na naszą kadrę, to nie sądzę, byśmy byli zespołem piłkarskich weteranów.

Często zimowe okienka transferowe wykorzystuje się nie po to, by ściągnąć wielu graczy, ale by punktowo wzmocnić zespół. Może jakimś graczem o naprawdę wysokiej jakości ofensywnej?

Jest tu trudność związana z pozyskiwaniem zawodników do ligi będącej drugim poziomem rozgrywkowym. Villar czy Baena przyszli do Wisły dlatego, że znam ich, a także ich reprezentantów, dlatego, że byłem w stanie ich przekonać. Logiczne jest, że nie możemy teraz ściągać kolejnych Hiszpanów, musimy skierować się ku rynkom, które znamy mniej. Cały czas szukamy zresztą na innych rynkach europejskich, niż hiszpański. Jednak mamy ten minus, że szukamy graczy na drugi poziom rozgrywkowy, w dodatku nie mając dużego budżetu.

Ludzie mogą mnie krytykować: ściągnąłeś tylu Hiszpanów. Ale tak to wygląda. Z Baeną, Villarem podpisaliśmy dłuższe umowy, z innymi podpisaliśmy krótsze - z klauzulami, które zakładają, że muszą grać minimum 60 procent czasu, inaczej będą mogli na nowo stać się wolnymi zawodnikami. Tak się zresztą stało z Alexem Mulą.

Ale jak inaczej chcemy? Zadłużyć klub? Podpisywać długoterminowe kontrakty, na trzy - cztery lata, jak to miało miejsce wcześniej? I w efekcie nie mieć na bieżącą działalność? Czy tego chcemy? Czy raczej zrównoważonej finansowo budowy drużyny, bez zbędnego ryzyka. Teraz Ramirez tu jest, ale po upływie kilku miesięcy może go nie być. I nie zostawię tu 15 nowych graczy na długich kontraktach. Nie zamierzam zadłużyć klubu, wręcz przeciwnie. Odchudziliśmy kadrę. Jestem zadowolony z tej kadry, którą zbudowaliśmy.

Choć może zabrakło jeszcze jakiegoś gracza, który zapewniłby trenerowi jeszcze więcej możliwości wyboru. To, z czego nie jestem zadowolony, to wyniki, są poniżej naszych wymagań. Ale dajemy zaufanie, pozwalamy pracować. Tę kadrę zbudował Ramirez, ale jest to kadra, której chciał trener. Nie podpisałem żadnego piłkarza, którego nie chciałby trener Sobolewski. Nigdy nie próbowałbym ściągnąć żadnego piłkarza "za plecami" szkoleniowca.

Wisła Kraków walczy o powrót do PKO Ekstraklasy
Wisła Kraków walczy o powrót do PKO Ekstraklasy

Macie zatrudnionych na stałe jakichś skautów klubowych działających obecnie na innych rynkach, iż Hiszpania?

Pracujemy na wszystkich rynkach, które nas w praktyce interesują. Mieliśmy spotkanie, na którym rozstrzygaliśmy, które rynki są realnie dostępne dla Wisły. Oczywiście takie rynki, jak angielski, czy 1. Bundesliga odpadają, musimy spoglądać w kierunku 2. Bundesligi, niższych lig we Francji, Primavery we Włoszech czy w stronę rynków skandynawskich bądź rynku rumuńskiego, bułgarskiego, słoweńskiego itd. Ale - jak mówiłem - mamy tę trudność, że nie możemy płacić za transfery.

A co sądzi pan o polityce Puszczy Niepołomice, która stara się ściągać na wypożyczenia graczy polskich, funkcjonujących często wcześniej w lepszych klubach w Europie, a potrzebujących ogrania? Tak, jak ostatnio było w przypadku Jordana Majchrzaka, czy Oliwiera Zycha.

Szanuję bardzo drogę Puszczy, doceniam ją. Ale oni chcą grać inny futbol niż my. I mają też inne wymagania, jako klub. Ja sobie nie wyobrażam Wisły grającej w ten sposób: siłowo, w oparciu o drugie piłki. My nie możemy ściągać graczy pod taki profil.

Ale tu rozmawiamy o samym sposobie wyszukiwania zawodników. Zych to zresztą bramkarz, nie zawodnik z pola.

Ale dlaczego tacy zawodnicy idą na wypożyczenie do Puszczy? Bo gra w Ekstraklasie. Do I ligi trudniej by było ich ściągnąć. Na koniec poprzedniego sezonu mieliśmy zaplanowane dwa scenariusze: jeden na Ekstraklasę, drugi na I ligę. W tym pierwszym scenariuszu mieliśmy głosy od wielu polskich zawodników, którzy chcieli do nas przyjść. Jednak kiedy w barażach przegraliśmy, musieliśmy skasować pierwszy scenariusz i przejść do drugiego. Próbowaliśmy rozmawiać z graczami z tej pierwszej opcji, ale wtedy już nam odmawiano. Nie mogliśmy rywalizować pod tym względem z zespołami z Ekstraklasy.

Jako dyrektor sportowy, jakie rozwiązanie rekomendował pan prezesowi Jarosławowi Królewskiemu w sytuacji, gdy drużyna w tym sezonie wpadła w dołek i spekulowano o przyszłości trenera Radosława Sobolewskiego?

Nasz prezes to osoba bardzo wierna swojej wizji. On wierzy w ludzi i w to, że ludzie mają szansę się rozwinąć. Trzeba to szanować. Jeśli tego nie podzielasz, to musisz odejść. Skoro zostaliśmy, to znaczy, że szanujemy jego wizję i ją podzielamy. To jest kapitan tej łodzi. I tak długo, jak ja tu jestem, będę wspierał szefa tej łodzi. Prezes zna mój sposób myślenia, rozmawialiśmy na ten temat. Wszystko jest kwestią tego, by pracować jak jedna drużyna. I ja staram się być jednym zespołem z prezesem.

A jak pan myśli, z czego wynika spadek formy Davida Junki, który był na wiosnę chwalony, a ostatnio obniżył loty? Niektórzy wiązali to z przebytym urazem.
 
W futbolu to normalne, że zdarzają się takie wahania. Czasem też lekkie obniżki formy gracza nakładają się z gorszym momentem całej drużyny. Nie sądzę, by było to skorelowane z tamtym urazem. Czasem dochodzą czynniki psychologiczne. Trzeba też wykonywać pracę nad sferą mentalną. Nie mówię, że to dokładnie jest ten przypadek, ale wyzwania związane ze sferą mentalną też występują w futbolu. Jest presja, człowiek jest z dala od domu, rodziny.

Radosław Sobolewski to piłkarz-legenda Wisły Kraków
Radosław Sobolewski to piłkarz-legenda Wisły Kraków

Junca nie przeprowadził się do Krakowa z rodziną?

Nie. Zawodnik przeżywa trudny moment, trzeba mu pomóc, to świetny piłkarz. Po prostu jego gorszy moment gry nałożył się na moment gorszej gry całego zespołu. Mamy tendencje w futbolu do wskazywania winnych.

Wasz bramkarz Alvaro Raton będzie musiał - jak informują hiszpańskie media - najpewniej w listopadzie ponownie zeznawać w sprawie o domniemaną napaść seksualną. Będzie musiał udać się do Hiszpanii, czy może zrobić to zdalnie?

To jego osobista sytuacja, trzeba rozmawiać o tej sprawie z samym zawodnikiem. My nie mamy tu problemu. Dwa razy sąd go w przeszłości w tej sprawie uniewinnił. To, że jest to znowu rozpatrywane nie znaczy, że zapadnie inny wyrok. Nie wiem na ten moment, czy będzie musiał stawić się w tej sprawie osobiście. Ja z tym zawodnikiem nie mam żadnego problemu, również boiskowego. Jak wyniki nie sprzyjają, to często kibice kierują pretensje wobec bramkarza. Tak samo było w zeszłym roku z Mikołajem Biegańskim.

Byciem bramkarzem w Wiśle to niełatwa robota. Wiadomo, fani chcą już widzieć swój zespół na powrót w Ekstraklasie. A błędy bramkarzy są bardziej wyraźnie dostrzegane, niż zawodników z pola. Raton jest jednak silny mentalnie, radzi sobie dobrze, choć można lepiej. My też mamy taki styl jako zespół, że czasem bramkarz musi podjąć ryzyko w grze nogami. Trener Sobolewski chciał mieć bramkarza dobrze radzącego sobie w tym elemencie. Nasz model gry wymaga tu czasem zaryzykowania. Chcemy dominować w grze piłką i generalnie nie zaczynać akcji od długiego wykopu, tylko od bramki, krótkimi podaniami.

Kiko Ramirez w przeszłości był trenerem Wisły Kraków
Kiko Ramirez w przeszłości był trenerem Wisły Kraków

Przyznał pan, że niełatwo było przygotować letnie okienko w obliczu tego, że nie był pan pewien swojego pozostania w klubie, trwało zamieszanie z inwestorami. Teraz pańska praca jest łatwiejsza?

Szczerze mówiąc, ten klub ma w wielu aspektach pole do poprawy. Pracujemy nad tym. Gdyby bardziej pomagały nam obecnie wyniki, ten postęp byłby też inny. Teraz na szczęście za nami seria meczów bez porażki i to daje nam nadzieję. Ten klub bardzo potrzebuje bowiem stabilizacji. A tę stabilizację zapewniają właśnie wyniki. Teraz w końcu utrzymujemy się w górnej części tabeli, ludzie czują większy spokój. Przed nami domowy mecz z Resovią. Ten zespół dalece nie pokazuje jeszcze swojego maksimum.

Ma pan ostatnio kontakt z Kubą Błaszczykowskim, czy po swoim pożegnaniu z drużyną i zawieszeniu butów na kołku, odciął się od tego życia codziennego klubu?

Muszę powiedzieć, że to super porządny człowiek. Teraz zaczął nowy etap swojego życia, co trzeba uszanować. To osoba, która jest bardzo związana z klubem. Pomagał Wiśle i nadal wspiera. Nie generuje żadnych problemów. Cały czas się tu pojawia, interesuje się klubem. Ale też żyje teraz nowym życiem.

Rozmawiała Justyna Krupa, dziennikarka WP SportoweFakty

Źródło artykułu: WP SportoweFakty