Polacy nie byli nieomylni, za to do bólu skuteczni. Podopieczni Nikoli Grbicia przegrali na turnieju w Xi'an łącznie osiem setów. Ostatecznie udało im się zachować status niepokonanych, choć w ostatnim meczu Chińczycy postawili Biało-Czerwonym twarde warunki.
Sęk w tym, że to spotkanie nie toczyło się o stawkę, bo przed jego rozpoczęciem byliśmy pewni zwycięstwa w całym turnieju.- Mecz z Chinami nie zmienił naszej optyki. Kontrolowaliśmy wydarzenia w całym turnieju, choć musieliśmy rozegrać aż trzy pięciosetowe mecze. W ostatnim spotkaniu pozwoliliśmy sobie na pewne eksperymenty. Na parkiecie pojawiło się wielu zawodników, którzy wcześniej nie mieli zbyt często okazji, by zaprezentować swoje umiejętności. Nasi reprezentanci byli myślami w domu. Trzeba nadmienić, że już za dwa tygodnie ruszają rozgrywki ligowe - mówi Ireneusz Mazur, były trener reprezentacji Polski seniorów, w rozmowie z WP SportoweFakty.
- Załatwiliśmy sprawę awansu już wcześniej, ale chodziło o honor. Zawsze lepiej jechać do domu po wygranej potyczce. Nawet gdybyśmy zajęli pierwsze miejsce w grupie, ale zakończyli rywalizację porażką, pojawiłoby się uczucie niedosytu. Zaoszczędziliśmy sobie pewnych niepotrzebnych ocen oraz negatywnych emocji. Reprezentacja wróci do domu w zdecydowanie lepszych humorach. W związku z tym, to też nie było tak, że my nie chcieliśmy tego spotkania wygrać - dodaje.
Polacy na szóstkę
Czy komplet zwycięstw wystarczy, by określić występ Polaków perfekcyjnym? Zdaniem niektórych zapewne niekoniecznie, a to ze względu na klasę rywali. Z taką tezą nie zgadza się Ireneusz Mazur. - W skali szkolnej przyznałbym naszym kadrowiczom ocenę celującą. Kierujmy się kompletem zwycięstw. Możemy mieć jakieś drobne uwagi dotyczące naszej gry w pewnych momentach. Pewnie wielu z nas mogłoby je wnieść i ja również. Niemniej to zbyteczne, bo liczy się efekt końcowy. Powinniśmy się cieszyć z kolejnego sukcesu - odpowiada.
ZOBACZ WIDEO: Pod Siatką - Polacy lepsi od Meksyku. Zobacz kulisy meczu
- Startowaliśmy z pozycji faworyta. Biorąc pod uwagę poprzednie zdarzenia, a więc wygranie Ligi Narodów i Mistrzostw Europy, turniej dał nam odpowiedź na jedno ważne pytanie. Jesteśmy w stanie wydobyć z siebie motywację, nie lekceważyć przeciwników i udźwignąć presję, która niewątpliwie była duża. Niekiedy zmotywowanie nie jest wcale takie łatwe w tego typu sytuacjach. Nam się to udało, dzięki czemu po raz kolejny przełamaliśmy własne słabości - kontynuuje były trener.
"Mieliśmy prawo grać słabiej"
Polacy mieli pod kontrolą pierwszego seta niedzielnej potyczki, ale następnie przegrali dwa kolejne. W czwartej partii nie pozostawili złudzeń rywalom, których rozbili do dziewięciu punktów.
W tie-breaku już tak łatwo nie było (Biało-Czerwoni wygrali 16:14). - Pokazaliśmy się z dobrej strony, choć mieliśmy prawo grać słabiej. Momentami faktycznie tak było, ale nie zapomnieliśmy o odpowiedzialności. Cieszy to, że potrafimy wygrywać w różnych okolicznościach. Nie tylko, kiedy ocieramy się o perfekcję, ale również wtedy, gdy nie wszystko idzie po naszej myśli - zauważa był trener.
- Zrobiliśmy swoje. Teraz czeka nas dłuższa przerwa. Nie będziemy wyrokować, ani wróżyć z fusów. Wszystkie reprezentacje będą miały chwilę oddechu, więc nie jesteśmy wyjątkiem. Po jakimś czasie nadejdzie nowe rozdanie - podsumował Ireneusz Mazur.
Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty
Zobacz także:
- Rysice bezlitosne w Bydgoszczy
- Brazylia i Kanada wytrzymały ciśnienie
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)