Jerzy Brzęczek ocenia kryzys w polskiej kadrze. "Mogę się tylko uśmiechnąć"

WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: Jerzy Brzęczek
WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: Jerzy Brzęczek

- Jedno się nie zmienia: my w ocenie reprezentacji Polski odbijamy się od ściany do ściany - mówi Jerzy Brzęczek. Były selekcjoner kadry ocenia ostatni czas wokół drużyny narodowej i PZPN.

W tym artykule dowiesz się o:

Mateusz Skwierawski, WP SportoweFakty: Gdy patrzy pan dziś na klimat wokół reprezentacji, to co pan myśli?

Jerzy Brzęczek, były selekcjoner reprezentacji Polski: Nie jest to najlepszy czas dla federacji i drużyny, ale tak jak zawsze: decydujące będą wyniki. Nie oznacza to jednak, że teraz będzie z górki, bo wrześniowe mecze eliminacji Euro 2024 będą bardzo trudne.

W PZPN afera goni aferę.

Mogę to porównać do swojego czasu w reprezentacji. Prezes Boniek był wyczulony pod względem porządku i organizacji, dbał o szczegóły. Za mojej kadencji na mecze lataliśmy zazwyczaj tylko ekipą stricte reprezentacyjną. Czasem zdarzało się, że z meczów wracali z nami sponsorzy kadry, ale nie mieliśmy sytuacji, żeby coś złego działo się na pokładzie samolotu. Wiadomo, po porażce zawsze są emocje i nerwy, dlatego coś może się wymknąć spod kontroli. Poza tym - jak się wygrywa, to nikt nie patrzy na to, co się dzieje dookoła. Po porażkach wyciąga się najmniejsze szczegóły. Tak to funkcjonuje.

ZOBACZ WIDEO: Sensacyjny transfer Zielińskiego? Dziennikarze wskazali możliwy powód


Obecny prezes PZPN Cezary Kulesza, po aferze z zabraniem na pokład skazanego za korupcję Mirosława Stasiaka przypominał, że w pana sztabie był Andrzej Woźniak - także obciążony wyrokiem.

To zupełnie inny przykład. Trener Woźniak nie trafił do reprezentacji po cichu. Zdawaliśmy sobie sprawę, że moja decyzja wywoła kontrowersje i nie wszyscy ją zaakceptują. Powiedziałem prezesowi Bońkowi, że bardzo cenię Andrzeja pod względem warsztatu trenerskiego. Niczego nie ukrywaliśmy, byliśmy gotowi zmierzyć się z tematem, co zresztą od razu zrobiliśmy.

Zła otoczka wokół kadry może wpłynąć na zespół?

Może, ale wiele razy w historii polskiej piłki takie sytuacje dawały drużynie pozytywnego kopa. Na pewno po aferach i przede wszystkim przegranym meczu z Mołdawią (2:3) presja na piłkarzach reprezentacji jest jeszcze większa. Pytanie, czy zespół to udźwignie. To będzie test charakteru dla zawodników.

Pan przeczuwał kryzys w reprezentacji.

To kwestia zmiany pokoleniowej. Trudno przejść przez ten etap bezboleśnie zwłaszcza nowemu selekcjonerowi, który dopiero poznaje mentalność graczy. Z perspektywy czasu, Fernando Santos ma na wszystko już nieco inną optykę. Zobaczył, co dzieje się w naszej piłce od środka, jakim faktycznie potencjałem dysponujemy.

Jerzy Brzęczek był selekcjonerem kadry w latach 2018-2020
Jerzy Brzęczek był selekcjonerem kadry w latach 2018-2020


Santos mógł się rozczarować?

Jedno się nie zmienia: my w ocenie reprezentacji odbijamy się od ściany do ściany. Do mnie kierowano pretensje, że nie wygrałem z Włochami, którzy mieli rekordową serię 37 meczów bez porażki. Po porażce z nimi zostałem zresztą zwolniony.

Każdy wyciąga wnioski po fakcie, ja dziś mogę się jedynie uśmiechnąć. Już będąc selekcjonerem spodziewałem się, co może się wydarzyć w niedalekiej przyszłości. Mówiłem o potencjale drużyny, o etapie przejściowym w kadrze. Oceniający mnie mieli inne spojrzenie. Zawsze trzeba spojrzeć na to, czym się realne dysponuje. Nie zawsze mamy cierpliwość, a w piłce jest to istotne.

Jaki będzie najbliższy okres dla polskiej kadry?

Mam nadzieję, że dalej będziemy kwalifikowali się do dużych turniejów, ale musimy zachować czujność i pokorę. Nic nie jest dane na stałe - nie możemy przyzwyczajać się do dobrobytu. Dziś nie ma takiej sytuacji, że będziesz z kimś walczył na pół gwizdka. Mamy większy potencjał niż Mołdawia, ale przegraliśmy. Na horyzoncie czeka nas wiele trudnych spotkań. Oczywiście dalej mamy w drużynie świetnych graczy, nie uważam też, by nadchodził zmierzch Roberta Lewandowskiego. Ale czas leci, musimy być przygotowani na przyszłość. Trzymam kciuki, żebyśmy nie wpadli w dołek, choć niestety nie można wykluczyć takiego scenariusza.

Chodzi panu o zmianę pokoleniową, o inne charaktery w zespole?

Nowe pokolenie ma nieco inne nastawienie do życia. Oczywiście młodzi zawodnicy to bardzo ambitni ludzie, ale wychowani w trochę innych warunkach - znacznie korzystniejszych. W piłce jest lepiej i gorzej, w każdych realiach trzeba podołać. Właśnie charakter okazuje się w takim momencie decydujący. Duże zadanie przed doświadczonymi zawodnikami, by wprowadzili nowych chłopaków na pokład i pokazali im, co znaczy gra dla drużyny narodowej.

Doczekamy się takiej drużyny, jak choćby z mistrzostw Europy w 2016 roku?

Wtedy mieliśmy apogeum, tamto pokolenie piłkarzy weszło w swój optymalny poziom sportowy i doświadczenia. Wielu z tych graczy występowało na Euro 2012 i wtedy nie spełnili oczekiwań. To ich jednak zbudowało, później świetnie się rozwinęli.

A jak generalnie dotrzeć do polskiego piłkarza? Potrzeba sesji motywacyjnych, trzymania za gardło? Skuteczniejsze są wskazówki w obcym języku?

To kwestia bardziej związana z naszą mentalnością. Polski trener z automatu zna naszą specyfikę i uwarunkowania, dlatego Polakowi jest zwyczajnie łatwiej nawiązać relacje z zawodnikami. To temat rzeka, a i tak nie wiadomo, jakie jest najlepsze rozwiązanie. Z trenerem Adamem Nawałką było podobnie: przeżyliśmy wspaniałe Euro 2016, a później rozczarowanie na mundialu w Rosji. Czasem wydaje się, że masz wszystko pod kontrolą, ale tak nie jest. Do tanga trzeba dwojga i w drużynie musi zagrać wszystko: trener i zawodnicy.

Brzęczek wywalczył awans na Euro 2020, ale został zwolniony przez Zbigniewa Bońka przed turniejem
Brzęczek wywalczył awans na Euro 2020, ale został zwolniony przez Zbigniewa Bońka przed turniejem


Pan jest na razie poza zawodem, a Kuba Błaszczykowski niedawno zakończył karierę. Dlaczego teraz?

Myślę, że Kuba dałby jeszcze radę fizycznie. Wiele razy na ten temat rozmawialiśmy i Kuba doszedł do wniosku, że przyszedł już jego czas. Teraz może cieszyć się życiem rodzinnym, funkcjonować z mniejszym stresem, podróżować. Po takiej przerwie i kontuzjach ryzyko kolejnych urazów byłoby jeszcze większe.

Prowadzenie klubu, a jeszcze takiego jak Wisła, wiąże się z obciążeniem psychicznym i presją, a tych spraw do załatwienia jest wiele. Kuba ma co robić. Może mało kto zdaje sobie z tego sprawę, ale sytuacja ekonomiczna w Wiśle dalej jest trudna. Pozostaje jeszcze kwestia z możliwościami finansowymi Wisły: problemami, długami. Ciągle trzeba walczyć.

Kuba pożegnał się z reprezentacją tak, jak chciał?

Myślę, że było to dla niego wspaniałe i bardzo emocjonalne przeżycie. Przez te paręnaście minut spotkania z Niemcami (1:0) pokazał, że nie zapomniał, jak się gra w piłkę. Kuba zasłużył na szacunek kibiców swoją postawą. Uwielbiają go za to, co dawał kadrze pod względem sportowym, ale też osobowościowym. Mówię tu o zaangażowaniu, poświęceniu i charakterze.

Wasze losy często się przecinały.

Kuba zagrał u mnie kilka spotkań w reprezentacji i nagle została podważona jego wartość. Zarzucano nam, że gra na wyrost i tylko dlatego, że jest moją rodziną. Pokazuje to tylko, jaka jest ocena w naszym kraju. On przecież zagrał ponad sto meczów w reprezentacji, jest na trzecim miejscu pod tym względem w historii. Nie zaczął kariery w reprezentacji za mojej kadencji... Mówimy o wybitnym piłkarzu. Dalej będę bronił swoich decyzji. Kuba był mojej kadrze potrzebny, nawet jeżeli miał zagrać w meczu pięć minut. Ludzie stwarzali jednak negatywną atmosferę i spirala coraz mocniej się nakręcała.


Po czasie uważa pan, że obronił się jako selekcjoner?

Gdzieś zabrano mi moje marzenia, ale ja wiem, w jakich warunkach pracowałem i co osiągnąłem. Jeszcze kariery trenerskiej nie kończę. Ligi się zaczęły, to taki zawód, że ktoś w końcu będzie miał problemy. Ale podchodzę do wszystkiego bardzo spokojnie i obserwuje piłkę bez ciśnienia.

rozmawiał Mateusz Skwierawski

Źródło artykułu: WP SportoweFakty