Nie porozmawiali o futbolu - relacja z meczu Flota Świnoujście - GKP Gorzów Wlkp.

W ponurej mgle niedzielnego popołudnia i w cieniu wielu boiskowych spięć, Flota Świnoujście pożegnała się ze świnoujską publicznością w rundzie jesiennej. Pożegnała godnym wynikiem, ale osiągniętym w wyjątkowo marnym i apatycznym spotkaniu. Świnoujścianie dostosowali się bowiem do ogólnego poziomu widowiska, w którym aktorzy zmęczyli swoją grą nie tylko samych siebie, ale również zebraną widownie.

Spiker kontra media

Starcie sąsiadów z pierwszoligowej tabeli zapowiadało się niezwykle interesująco. Obserwatorzy spodziewali się zaciętego i pełnego zwrotów akcji widowiska, którego stawką będzie nie tylko złapanie kontaktu z uciekającą czołówką, ale również udowodnienie piłkarskiej wartości w północno-zachodniej Polsce. Od pierwszego gwizdka arbitra, napór rozpoczęła Flota. Sygnał do ataku dali najbardziej krytykowani w ostatnich tygodniach - Charles Nwaogu i Rafał Andraszak. To ich akcja, w 8. minucie, stworzyła wstępne, poważne zagrożenie pod bramką Janickiego. Bramkarz gorzowian wyszedł z tej sytuacji obronną ręką, parując strzał czarnoskórego napastnika na rzut rożny. W 11. minucie, rzut wolny z odległości ponad 30 metrów egzekwował Mazurkiewicz, posyłając piłkę za plecy obrońców. W polu karnym, najaktywniejszym okazał się Omar Jarun, którego strzał mógł zakończyć karierę na słupku bramki, gdyby nie fatalna interwencja Pawła Grocholskiego. Zawodnik GKP tak niefortunnie wybijał piłkę, że ulokował ją w siatce swojego zespołu, dobijając uderzenie Jaruna. Spiker zawodów zaanonsował obrońce Floty jako rzeczywistego zdobywcę bramki, wprawiając zebranych kibiców w zdezorientowanie. Mimo wszystko, zdaniem większości dziennikarzy, oraz szkoleniowca gorzowian, Adama Topolskiego, informacja o samobójczej bramce nie podlega dyskusji.

Wbrew teoriom spiskowym

W 21. minucie fantastycznym rajdem popisał się Damian Staniszewski, który mając wiele wolnej przestrzeni w środku pola, ruszył na bramkę GKP. Po wymanewrowaniu dwóch obrońców zagrał prostopadle, w uliczkę do Charlesa Nwaogu, który nie widział problemów przy skutecznym wykończeniu akcji. W ten sposób, Flota objęła dwubramkowe prowadzenie wykorzystując defensywne zawahania rywali. Tymczasem GKP nie potrafił wyprowadzić jakiejkolwiek złożonej z kilku podań akcji ofensywnej. Sergiusz Prusak pozostawał bezrobotnym do 40. minuty, kiedy to jedyne celne uderzenie na bramkę Floty oddał Piątkowski. I nawet gdyby gorzowianie wykorzystali wszystkie swoje podbramkowe okazje w tym spotkaniu, to i tak nie zdobyliby odnieść w Twierdzy Uznam zwycięstwa. Co najgorsze, nie opuszczał ich pech. W 35. minucie boisko musiał opuścić narzekający na uraz kolana Topolski, w którego miejsce na plac gry wbiegł Obem.

Kawę, proszę!

Strzał Piątkowskiego miał prawo zwiastować emocje w drugiej odsłonie spotkania. Wszak gorzowianie nie mogli już zagrać gorzej, a nieliczne, składne akcje z końcówki pierwszej połowy zapowiadały renesans ich formy. Niestety, po wznowieniu gry, przez następne kilkadziesiąt minut, można było usnąć na siedząco. Z murawy wiało permanentną nudą. Żadnych strzałów, ciekawych akcji, ogrom przerw w grze. Przysłowiowe zapałki między oczy zafundowali prowadzący żywiołowy doping fani obu zespołów. Na trybunach nie zabrakło ładnych opraw i głośnych okrzyków. Inercje boiskowych zdarzeń przerwał nareszcie silnym i zdecydowanym uderzeniem Piątkowski. Jednak piłka o centymetry minęła słupek bramki Prusaka. Bramkarz Floty nie doczekał pomiędzy słupkami ostatniego gwizdka. W 65. minucie, po niefortunnym lądowaniu we własnym polu karnym, odnowił mu się uraz łękotki i sześć minut później w jego miejsce, pojawił się Gołębiewski. - Sergiusz bardzo chcę do końca rundy pomagać drużynie, ale powinien poddać się operacji. Tym samym, mógł to być jego ostatni mecz w tej rundzie. - komentował po meczu drugi trener Floty, Paweł Sikora.

Więcej przestrzeni, więcej strzałów

W 64. minucie dwójkowa akcja Nwaogu-Staniszewski. Odwrotnie niż przy drugim golu, podawał ten pierwszy, ale Staniszewski z najbliższej odległości trafił prosto w Janickiego, marnując znakomitą okazję. Sporo kontrowersji w szeregach gości wzbudziła sytuacja z 70. minuty, kiedy to zdaniem Adama Topolskiego, Dawid Kubowicz, w boiskowej walce, uderzył Moojena tak mocno, że napastnik gorzowian stracił przytomność. Prawdą pozostaje fakt, że Brazylijczyk został odwieziony do szpitala z podejrzeniem wstrząśnienia mózgu, a arbiter nawet nie zareagował w tej sytuacji. Tym samym, GKP kończył mecz w dziesięciu. W końcówce jeszcze kilka, groźnych kontrataków ze strony świnoujścian. Dwukrotnie mierzył Chi-Fon. W 87. minucie chybił z rzutu wolnego, a dwie minuty później nie zdołał zwieść czujnego między słupkami Janickiego. Bramkarz GKP interweniował raz jeszcze, po uderzeniu Krajanowskiego w 92. minucie, zapobiegając podwyższeniu rezultatu.

Szczęśliwy koniec

Flota odprawiła z Twierdzy Uznam kolejnego rywala, pozostając niepokonaną na własnym obiekcie. W rundzie wiosennej, w Świnoujściu, nie zjawi się żadna z drużyn dotychczasowej, ścisłej czołówki tabeli, dlatego śrubowanie rekordu może potrwać znacznie dłużej. GKP powinien jak najrychlej zapomnieć o swoim, nadmorskim występie. Jeden celny strzał, dobre akcje policzalne na palcach jednej dłoni, niedokładności i zmęczenie składają się na obraz niedzielnej rozpaczy gorzowian.

Flota Świnoujście - GKP Gorzów Wielkopolski 2:0 (2:0)

1:0 - Grocholski (sam.) 13'

2:0 - Nwaogu 21'

Składy:

Flota Świnoujście: Prusak (72' Gołębiewski) - Fechner, Mazurkiewicz, Jarun, Kubowicz, Krajanowski, Niewiada, Chi-Fon, Andraszak (71' Chrzanowski), Nwaogu (84' Rusinek), Staniszewski.

GKP Gorzów Wielkopolski: Janicki - Wojciechowski, Grocholski, Jakosz, Topolski (36' Obem), Andruszczak, Kaczmarczyk, Maliszewski (46' Czerkas), Wan, Ilków-Gołąb (61' Moojen), Piątkowski.

Żółte kartki: Kaczmarczyk (GKP), Fechner (Flota).

Sędzia: Szymon Marciniak (Płock).

Najlepszy zawodnik Floty: Damian Staniszewski.

Najlepszy zawodnik GKP: Mateusz Piątkowski.

Najlepszy zawodnik meczu: Damian Staniszewski.

Źródło artykułu: