Nie milkną echa po interwencji współpracowników Roberta Lewandowskiego. Jego prawnicy zareagowali na kłamliwe grafiki pojawiające się w sieci dotyczące współpracy piłkarza z marką Oshee. Przypomnijmy, że Iga Świątek zastąpiła kadrowicza w roli ambasadora.
Jak się okazało, 34-latek postanowił nie przedłużać wygasającego kontraktu z firmą, dlatego jeden z serwisów musiał sprostować podawane wcześniej nieprawdziwe informacje. Doszło do niecodziennej sytuacji.
Do sprawy odniósł się Mateusz Borek. Dziennikarz w poniedziałkowym wydaniu programu "Moc Futbolu" tłumaczył, że to nie Lewandowski zainicjował działania swoich prawników.
- Wczoraj w godzinach popołudniowych przypadkowo zupełnie spotkałem się z jednym z jego przyjaciół. Robert jest na Mazurach, na łódce. Kompletnie jakby nie sięga po telefon i nie wie, co się dzieje w tej sprawie - przekazał Borek.
ZOBACZ WIDEO: Robert Lewandowski straci opaskę kapitana reprezentacji Polski?
Wokół Lewandowskiego znowu zrobiło się głośno. Borek uważa, że cała sytuacja jest kuriozalna.
- Zapytałem o ten temat i to wszystko, co się dzieje, jest absurdalne i niepotrzebne. W drugim zdaniu słyszałem, że po to Robert zatrudnia ludzi, którym ufa, żeby się tymi sprawami zajmowali - uzupełnił komentator.
Czytaj więcej:
Znana przyszłość trenera FC Barcelony. Zdecydowana deklaracja
Oficjalnie. Lechia Gdańsk sprzedana szejkom