Tego nie da się wytłumaczyć. "Śmiech przez łzy"

PAP/EPA / Na zdjęciu: Virgiliu Postolachi celebrujący gola
PAP/EPA / Na zdjęciu: Virgiliu Postolachi celebrujący gola

To wydawało się niemożliwe, ale jednak. Reprezentacja Polski robi wszystko, by nie awansować do Euro 2024. Po porażce z Mołdawią zajmuje dopiero czwarte miejsce w grupie E.

Wydawało się, że reprezentacja Polski pewnie zmierza po zwycięstwo w spotkaniu z Mołdawią. Bardzo dobra gra w ofensywie w pierwszej połowie, dwie strzelone bramki, kilka innych szans na zdobycie gola i przede wszystkim - kontrola gry. Nawet najwięksi pesymiści nie mogli przewidywać, że bezbronny rywal może nam strzelić trzy gole w drugiej części spotkania. Tymczasem niemożliwe stało się możliwe. 171. zespół świata uwypuklił największe braki defensywy piłkarzy z orłem na piersi.

- W tym meczu było wszystko. Dwie bramki w drugiej połowie straciliśmy na zasadzie kopiuj-wklej. W pierwszej części gry dominowaliśmy, ale gdy później Mołdawianie podeszli wysoko, to oczywiście zaczęły się kłopoty. Nigdy nie będziemy zespołem, który nauczy się rozgrywać od tyłu. I to nawet, gdy naprzeciwko nas staje Mołdawia lub np. Luksemburg. Jak ktoś agresywnie podchodzi, to mamy problem z rozegraniem - powiedział nam na gorąco po meczu Sylwester Czereszewski, 23-krotny reprezentant Polski.

- Aż nie wiem, co więcej powiedzieć. Jestem w szoku. Człowiek się śmieje przez łzy. To jednak nie jest śmieszne, to jest straszne. Prowadziliśmy 2:0 ze zdecydowanie niżej notowanym rywalem i nie potrafiliśmy tego dowieźć do końca - dodał.

ZOBACZ WIDEO: Co on zrobił?! Bramkarz kompletnie się tego nie spodziewał

Po porażce z Mołdawią reprezentacja Polski nadal ma zaledwie 3 punkty w tabeli grupy E. To oznacza czwarte miejsca na pięć zespołów w zestawieniu. Wyprzedzamy tylko Wyspy Owcze. To brzmi nieprawdopodobnie.

- Robimy wszystko, aby w tej grupie było ciekawie. Sami sobie narobiliśmy kłopotów. Teraz będziemy musieli grać każdy mecz na maksa. O ile nie obawiam się spotkań na własnym stadionie, o tyle na wyjazdach znów mogą być problemy. Np. z Albanią, gdzie jest gorący teren. Sam się chwilami zastanawiam, czy w tej reprezentacji są jacyś psycholodzy, ludzie od wsparcia mentalnego, bo w drugiej połowie pojedynku z Mołdawią niektórych jakby zabrakło na boisku - podkreśla Czereszewski.

- Zielińskiemu odcięło prąd, kompletnie obniżył poziom. Sebastian Szymański również. Czasem trzeba podciągnąć piłkę, rozprowadzić piłkę, a ich jakby usunięto z boiska. Boki mi się podobały, bo Zalewski, czy Kamiński i Bereszyński po wejściu potrafili ożywiać grę - analizuje.

Mołdawia odniosła zwycięstwo, o którym będzie się w tym kraju wspominało latami. Piłkarze tego zespołu w przeciwieństwie do Polaków popisali się doskonałą skutecznością.

- Mołdawia wykorzystała praktycznie wszystkie sytuacje, które stworzyła. To jednak nie może być żadnym usprawiedliwieniem dla nas. Przy stanie 2:0 było widać w naszej kadrze luz, łatwość tworzenia sytuacji, a później to nagle zniknęło. My natomiast swoich okazji stuprocentowych nie wykorzystaliśmy. Gdy poszliśmy na wymianę ciosów, to skończyło się to dla nas fatalnie - mówi Czereszewski.

- W najgorszych momentach to właśnie taki piłkarz jak np. Zieliński powinien wziąć sprawy w swoje ręce i gdzieś przytrzymać piłkę, wymusić faul. A on dublował się z linią ataku, grał za blisko niej. Nie tak powinien występować jeden z liderów kadry. Być może ten orzełek na piersi go przytłacza. On tak jakby się chował. Nie wiem, jak to wytłumaczyć - kończy.

Na rehabilitację po porażce z Mołdawią Polacy będą musieli poczekać blisko trzy miesiące. Następna kolejka eliminacji Euro 2024 w grupie E odbędzie się bowiem 7 września. Biało-Czerwoni podejmą wtedy Wyspy Owcze.

Dawid Franek, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj także:
Kryminał, zbrodnia i kompromitacja! Jak oni mogli to zrobić?!

Źródło artykułu: WP SportoweFakty