Niemoc Stalówki trwa

W Stalowej Woli doszło już do zmiany trenera, a mimo to Stal nadal nie może przełamać złej passy. Stalowcom brakuje szczęścia. Wtorkowy, zaległy mecz ze Zniczem Pruszków zakończył się już 9 porażką w tym sezonie. Tak fatalnej passy dawno w hutniczym grodzie nie było.

W tym artykule dowiesz się o:

Za Cecherza nie szło

Poprzedni sezon zakończył się bardzo dobrze dla Stali Stalowa Wola. Mimo że jesień w wykonaniu Stalówki nie była najlepsza, to wiosną zielono-czarni pokazali charakter i mimo że byli skazywani na spadek, to zachowali ligowy byt. Od tego momentu zaczęło się psuć. Najpierw drużynę opuścił dotychczasowy szkoleniowiec Władysław Łach, a po nim z zespołu odeszło kilku wartościowych graczy. Zarząd ekipy z Podkarpacia zatrudnił na stanowisku trenera Przemysława Cecherz. Nie do końca ta decyzja władza podobała się kibicom. Dali oni jednak kredyt zaufania młodemu szkoleniowcowi. Start Stali był fatalny. W pierwszych pięciu spotkaniach zielono-czarni grali na własnym boisku aż cztery razy i zdobyli tylko jedno oczko. Potem zapaliło się światełko w tunelu, gdy Stal wywiozła z Gorzowa Wielkopolskiego kolejny punkcik. Potem dwa kolejne mecze zakończyły się porażkami. Fani Stali dawali jasno do zrozumienia władzom klubu, że chcą zmiany trenera. W 8 kolejkach Cecherz dostał ultimatum - 4 punkty w dwóch spotkaniach. Ten cel prawie udało mu się spełnić, bowiem Stalówka pod jego wodzą wygrała z Sandecją Nowy Sącz. Jak się okazało było to jedyne zwycięstwo jedynego przedstawiciela Podkarpacia w pierwszej lidze w tym sezonie. Kolejne zawody to już blamaż w Kluczborku, który zakończył pracę Cecherza w Stalowej Woli.

Za Białka też nie idzie

W Stali postanowiono zatrudnić Janusza Białka. Pierwszy mecz i od razu poważny sprawdzian - pojedynek z Pogonią Szczecin. Debiut wypadł dość dobrze, bowiem Stalówka zremisowała z faworyzowanym beniaminkiem. Kolejne ligowe spotkanie ze Zniczem Pruszków zostało przełożone ze względu na potyczkę w Remes Pucharze Polski z Lechem Poznań. Stal sensacyjnie wyeliminowała Kolejorza, co było kolejny sukcesem Białka. Dobra gra zielono-czarnych napawała optymizmem. W kolejnej konfrontacji nie było już tak różowo. Do Stalowej Woli przyjechał Górnik Zabrze i wygrał 3:1. Stalowcy w końcu zdobyli gola. Potem dwa kolejne mecze Stal zremisowała. Najpierw w Łęcznej z miejscowym Górnikiem 2:2, a potem u siebie z Motorem Lublin 3:3. Gra Stalówki mogła się podobać, były sytuacje, bramki, ale brakował wygranej. Oba te spotkania mogły zakończyć się zwycięstwem, lecz zabrakło szczęścia. Wtorkowe, zaległe zawody w Pruszkowie z miejscowym Zniczem zakończyły się porażką Stalówki, mimo że ta w końcówce miała kilka okazji na zdobycie bramki dającej jeden punkt. Zabrakło precyzji i szczęścia, kiedy po strzale Krzysztofa Treli piłka odbiła się od poprzeczki.

Jeśli nie teraz, to kiedy?

Na tak postawione pytanie wszyscy w hutniczym mieście starają się odpowiedzieć przed każdą konfrontacją w lidze. Być może to przełamanie nastąpi już w sobotę. Do Stalowej Woli przyjeżdża ŁKS Łódź. Klub ten ma ogromne problemy, a do ostatniej ligowej potyczki z Górnikiem Łęczna piłkarze z Łodzi wyszli w koszulkach z napisem "Ostatni mecz?", Taka postawa piłkarzy, to efekt dramatycznej sytuacji finansowej klubu z Al. Unii. Stalowcy liczą, że to co się dzieje w zespole pomoże im w zwycięstwie. - Piłkarze w tym zespole grają praktycznie za darmo. Nie ma jakiejś mobilizacji zbytniej w tej ekipie. Możliwe, że nie podejdą do tego spotkania na 100 proc., wykorzystamy to i zdobędziemy trzy punkty w tej konfrontacji, ostatnie u siebie w tym roku - stwierdził w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl obrońca Stali Bartłomiej Piszczek.

Źródło artykułu: