Po zakończeniu meczu Rakowa Częstochowa z Zagłębiem Lubin (1:1) nastąpiła ceremonia wręczenia pucharu oraz złotych medali za zdobycie mistrzostwa Polski. A później trener Marek Papszun... wsiadł do helikoptera i odleciał.
Dziennikarze Canal+ informowali, że miał udać się bezpośrednio na fetę na mieście, natomiast po kilkunastu minutach wszedł drzwiami do budynku klubowego. Nie wiadomo czy było to zaplanowane czy też nie, ale przecież szkoleniowiec musiał stawić się na konferencji prasowej.
Tak też się ostatecznie stało. - Śmialiśmy się w helikopterze, że odlatuję trochę jak papież. Tylko żebym pożył jeszcze trochę... - powiedział uradowany Papszun.
ZOBACZ WIDEO:Rozmawiał z Lewandowskim w Barcelonie. "Ta decyzja była słuszna"
Był to dla niego ostatni mecz w roli pierwszego trenera Rakowa. Teraz przed nim urlop i nowe wyzwania. - Nie wyznaczyłem sobie terminu, w którym muszę podjąć decyzję odnośnie przyszłości - powiedział Papszun. - Jakieś propozycje się pojawiły, ale oficjalnych ofert brak. Niektóre z nich w tym momencie na pewno nie będą dla mnie satysfakcjonujące - dodał.
Nie wyklucza natomiast dalszej pracy w polskiej lidze. - Trudno powiedzieć. Na pewno więcej opcji jest zagranicznych - przyznał.
Po ostatnich słowach na konferencji prasowej pożegnały go brawa zgromadzonych w sali dziennikarzy.
CZYTAJ TAKŻE:
Skandal w Gliwicach! Mecz zakończony przed czasem
Kapitan Legii Warszawa podjął decyzję ws. przyszłości!