Duma Katalonii słynęła zawsze z tego, że długo utrzymywała się przy piłce i zdobywała mnóstwo goli. Tak było m.in. za czasów Lionela Messiego. W tym sezonie wszystko zmieniło się o 180 stopni.
Na siedem kolejek przed zakończeniem sezonu w Primera Division FC Barcelona w ligowej tabeli ma 11 punktów przewagi nad Realem Madryt.
Wszystko to zawdzięcza jednak nie ofensywie, a doskonałej defensywie - Katalończycy w 23 z 31 meczów zagrali na zero z tyłu, a w pozostałych ośmiu stracili tylko 11 goli.
Ofensywa? Podopieczni Xaviego zdobyli 55 goli, co jest drugim wynikiem w lidze (Real ma ich 65), ale wynik ten i tak nie powala. Dodajmy, że w mistrzowskiej kampanii w sezonie 2018/2019 Blaugrana zakończyła rozgrywki z dorobkiem 90 bramek.
ZOBACZ WIDEO: Wysłał jasny komunikat do Fernando Santosa. "Jest ozdobą tej ligi"
Jeżeli chodzi o atak i skuteczność, to dziennikarze "Post United" zwrócili uwagę na pewną statystykę, która nie pomaga Barcelonie. Mowa o... rzutach karnych. W obecnym sezonie arbitrzy podyktowali Katalończykom zaledwie dwa!
Co więcej. Zawodnicy Barcelony żadnego z nich nie wykorzystali! Pomylili się najpierw Robert Lewandowski (w listopadzie przeciwko Almerii), a potem Ferran Torres (w marcu w meczu z Valencią).
Jeżeli Barca w żadnym meczu do końca sezonu nie wywalczy rzutu karnego i zostanie z dwoma niewykorzystanymi próbami, to bez dwóch zdań będzie to niechlubny wyczyn. Najbliższa okazja, by to zmienić, już w sobotni wieczór. 29 kwietnia na Spotify Camp Nou Barcelona zmierzy się z Realem Betis (godz. 21:00).
Zobacz także:
"Nie zgadzam się". Stanowcza reakcja Santosa ws. Lewandowskiego
To dlatego Lewandowski nie trafił do Realu. Zaskakujące słowa Kucharskiego