Ambicjonalne zwycięstwo trenera Warty Poznań. "Przeczuwałem, że w końcu nadejdzie"

PAP / Łukasz Gągulski / Na zdjęciu: Dawid Szulczek
PAP / Łukasz Gągulski / Na zdjęciu: Dawid Szulczek

- Przeczuwałem, że w końcu wygram z trenerem Niedźwiedziem - przyznał po zwycięstwie Warty Poznań z Widzewem Łódź (2:0) Dawid Szulczek.

Zieloni triumfowali na wyjeździe już po raz siódmy w obecnym sezonie i potwierdzili, że na obiektach rywali są znakomicie dysponowani. Dla ich szkoleniowca była to też potyczka ambicjonalna.

- Nie mieliśmy jeszcze w tym sezonie meczu, w którym rywal stworzył więcej sytuacji, a to my wygraliśmy. Teraz wreszcie taki nadszedł. Miałem już różne boje z trenerem Januszem Niedźwiedziem. W dwóch takich spotkaniach moje zespoły miały więcej z gry, więc przeczuwałem, że w końcu odwrócę trend i wygram. W naturze wszystko się z czasem wyrównuje - powiedział na konferencji prasowej Dawid Szulczek.

Warta rozegrała świetną pierwszą połowę, lecz w drugiej miała problemy w tyłach. - Nie przywykliśmy do takich sytuacji w obronie. Wygraliśmy jednak nie tylko dlatego, że Widzew nie wykorzystał swoich sytuacji. Byliśmy przede wszystkim konkretni. Pierwszą połowę rozegraliśmy bardzo dobrze. Pokazaliśmy wyważony futbol. W drugiej części trochę niepotrzebnie daliśmy się zepchnąć do defensywy, prowadząc już 2:0. Potrzebowaliśmy jednak meczu, w którym trochę szczęścia będzie przy nas. Cieszymy się z drugiego zwycięstwa z rzędu. Wciąż jednak musimy się mocno napocić, żeby zdobyć brakujące siedem punktów do utrzymania - dodał opiekun poznaniaków.

Janusz Niedźwiedź nie miał w sobotę powodów do zadowolenia. Jego podopieczni przegrali po raz pierwszy w 2023 roku. - Gratuluję Warcie. Zaczęliśmy dobrze i wydawało się, że gol wisi w powietrzu. Żałuję, że po strzale z rzutu wolnego była tylko poprzeczka. Po bramce na 0:1 straciliśmy właściwy rytm. Zaczęliśmy grać nerwowo, pojawiły się proste straty i sami nakręciliśmy rywala - przyznał.

- Po przerwie chcieliśmy przyspieszyć, zagrać odważniej, a nie bazować tylko na bezpiecznych podaniach. Druga część była lepsza, odważniejsza i bardziej ofensywna w naszym wykonaniu. Zepchnęliśmy przeciwnika do defensywy i mieliśmy wtedy najlepszy moment. Niestety jeden wypad Warty i po fantastyczny golu Żurawskiego zrobiło się 0:2. Mimo to nadal dążyliśmy do zdobycia choć jednej bramki. Czasem brakowało mi strzałów z dystansu - zanalizował.

Po sobotnim spotkaniu poznaniacy tracą do Widzewa już tylko 3 pkt.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: dla takich akcji przychodzi się na stadion

Komentarze (0)