Firma DASNIL 95, którą zarządza Jose Maria Enriquez Negreira, miała dopuścić się oszustw podatkowych. W trakcie śledztwa prokuratury wyszło na jaw, że w latach 2016-2018 podmiot otrzymał od FC Barcelony kwotę w wysokości 1,4 mln euro. Fundusze miały trafiać do DASNIL 95 w trzech ratach. Co istotne, Negreira był wtedy jeszcze członkiem Komitetu Techicznego Sędziów i to na stanowisku wiceprzewodniczącego.
W Hiszpanii wybuchła afera, bo od razu pojawiło się podejrzenie, że sędziowie pomagali FC Barcelonie. Klub natomiast już wydał oświadczenie w tej sprawie (więcej TUTAJ).
Czy Barcelona może ponieść konsekwencje dyscyplinarne związane z całą sprawą? Na to się nie zanosi, lecz hiszpańskie media podkreślają, że jest jedno "ale".
ZOBACZ WIDEO: Niemoc Lewandowskiego w ostatnich meczach. "Złość rośnie"
"Nie będzie żadnej sankcji dyscyplinarnej, chyba że konkretne dowody udowodnią pomoc arbitrażu omawianemu podmiotowi" - pisze "AS".
Hiszpańscy dziennikarze dodają, że w przypadku potwierdzenia pewnego rodzaju pomocy arbitrów dla Barcelony, wszedłby w życie artykuł 75. Kodeksu Dyscyplinarnego Królewskiej Hiszpańskiej Federacji Piłki Nożnej. Konsekwencje próby ustawienia wyniku meczu uważane są w nim za "bardzo poważne wykroczenie".
Dopiero wtedy nad Barceloną mogłyby się zebrać czarne chmury w postaci ujemnych punktów w Primera Division, a w najgorszym razie degradacji z ligi. W chwili obecnej jednak nikt nie może udowodnić, że pieniądze, które trafiały do Negreiry były działaniem korupcyjnym.
Czytaj także:
Kapitan Chelsea wierzy w wygranie Ligi Mistrzów