Jaki ojciec, taki syn. Marcus Thuram może napisać historię

Getty Images / Na zdjęciu: Marcus Thuram
Getty Images / Na zdjęciu: Marcus Thuram

Lilian Thuram zdobył z reprezentacją Francji mistrzostwo świata w 1998 roku. Po 24 latach sztuki tej może dokonać jego syn Marcus. Byłoby to wydarzenie historyczne. Finał MŚ 2022 Argentyna - Francja w niedzielę o godz. 16.

Jeśli masz na nazwisko Thuram i grasz w piłkę, to nie jesteś dla kibiców piłki nożnej anonimowy. Lilian Thuram jest wciąż żyjącą legendą futbolu, jednym z najlepszych obrońców w historii tego sportu. Z reprezentacją Francji zdobył mistrzostwo świata w 1998 roku i mistrzostwo Europy dwa lata później.

W seniorskiej kadrze rozegrał 142 mecze, reprezentował takie kluby jak Parma, Juventus, Monaco i Barcelona. W samej Serie A ma rozegranych ponad 300 spotkań. Paradoksem jest to, że w narodowych barwach strzelił tylko dwa gole. I - co ciekawe - oba w półfinale mundialu z Chorwacją w 1998 roku.

Teraz karierę robi jego syn. Marcus Thuram nie jest co prawda takim talentem (zresztą trudno mówić o talencie kogoś, kto ma 25 lat) jak Kylian Mbappe czy Ousmane Dembele, natomiast obecność w seniorskiej reprezentacji Francji nie wzięła się z przypadku. Nie znalazł tego powołania w paczce Laysów, a solidnie na nie zapracował, co - biorąc pod uwagę siłę Trójkolorowych - do łatwych zadań nie należało.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: nagranie Lewandowskiego hitem sieci. Kapitan nie próżnuje

W niedzielę może przejść do historii. Nigdy wcześniej nie zdarzyło się bowiem, że mistrzostwo świata zdobyłby zarówno ojciec, jak i syn.

Korki od Messiego

Marcus może porozmawiać z ojcem o życiu, o piłce, dostać cenne rady. Lilian takiego szczęścia nie miał. Dorastał w trudnych warunkach, bez ojca, który zostawił rodzinę chwilę po tym, gdy ten się urodził. Zajmowała się nim mama i to jej zawdzięcza najwięcej.

Lilian urodził się w Gwadelupie, jednak po paru latach mama zabrała go do Europy, by zapewnić mu lepszy start w życiu. Choć z drugiej strony nie było mowy o luksusowym trybie życia. To nie była droga usłana różami. Marcus natomiast przyszedł na świat w Parmie. Nie trzeba nikogo przekonywać, że mając za ojca gwiazdę piłki nożnej jest dużo łatwiej o dorastanie i - przede wszystkim - komfortowe warunki.

Kiedyś korki sprezentował mu... Lionel Messi, z którym w niedzielę będzie rywalizował o tytuł mistrza świata. - Długo grałem w nich w piłkę. Nie były dla mnie jednak wówczas niczym wyjątkowym. Traktowałem Messiego dokładnie tak samo, jak każdego innego piłkarza, z którym grał mój tata - mówił oficjalnej stronie Bundesligi.

- Mój kolega z zespołu postrzegał już jednak Messiego tak, jak większość ludzi. Był szalony na punkcie moich butów i namawiał mnie tak długo, aż w końcu po prostu mu je dałem. W ten sposób oddałem lekką ręką buty Messiego. Byłem dzieckiem, więc nie do końca wiedziałem, co robię - tłumaczył.

Krok po kroku

Marcus urodził się we włoskiej Parmie, bo tam wtedy grał jego ojciec. Pierwsze piłkarskie kroki stawiał jednak w Clairefontaine, czyli w narodowej francuskiej akademii, jednej z najlepszych akademii piłkarskich na całym świecie.

W seniorskim futbolu zadebiutował stosunkowo późno, bo tuż przed dwudziestymi urodzinami. Szybko trafił do notesów skautów i bynajmniej nie tylko z uwagi na głośne nazwisko. Wyróżniał się na tle rówieśników, ale też i starszych kolegów. Nie zawsze przekładało się to na liczby - 17 goli i 4 asysty w Guingamp w 72 meczach.

Latem 2019 roku Marcus przeniósł się z Guingamp do Borussii M'gladbach za ok. 10 milionów euro. - Jesteśmy pewni, że poradzi sobie w Bundeslidze - mówił dyrektor sportowy Borussii Max Eberl.

Z perspektywy tych kilku sezonów trzeba powiedzieć, że miał rację. Marcus w Bundeslidze rozegrał już 119 spotkań, w których strzelił 41 goli, a do tego dorzucił 26 asyst. Jako zawodnik Gladbach zadebiutował w reprezentacji Francji i nie bez powodu znalazł się w szerokiej kadrze na mundial w Katarze.

W obliczu skandalu

W pewnym momencie jego kariera była na sporym zakręcie. W 2020 roku było o nim głośno, jednak bynajmniej nie z powodu jakiegoś spektakularnego gola czy wysokiego transferu. Otóż w meczu Borussii z Hoffenheim w jednej sytuacji opluł swojego przeciwnika Stefana Poscha. Sędzia początkowo tego nie wychwycił, ale VAR podpowiedział mu, co się wydarzyło i Thuram wyleciał z boiska z czerwoną kartką.

- Dziś wydarzyło się coś, co nie leży w moim charakterze i nigdy nie powinno mieć miejsca. Zareagowałem w nieodpowiedni sposób. To przydarzyło się przypadkowo i nieintencjonalnie. Przepraszam wszystkich - Stefana Poscha, moich rywali, kolegów z drużyny i rodzinę, która wszystko widziała. Zaakceptuję wszystkie konsekwencje.

Konsekwencje były potężne. Sama Borussia ukarała go grzywną 150 tys. euro, co było klubowym rekordem. Dodatkowa komisja dyscyplinarna zdyskwalifikowała go na sześć meczów, a dodatkowo musiał zapłacić dodatkowe 40 tys. euro.

Samo zachowanie jest o tyle zastanawiające, że przecież jego ojciec od długiego czasu walczył z szeroko rozumianym rasizmem. W 2018 roku przyznał, że jako osoba czarnoskóra jest opluwany, nawet w telewizji. I nawet jeśli miało to znaczenie przenośne, a niekoniecznie dosłowne, to jednak syn zdecydowanie nie dał dobrego przykładu.

*

Nie wiemy, czy odegra jakąkolwiek rolę w finale z Argentyną. Podobno ma zastąpić mającego problemy zdrowotne Oliviera Giroud. Jednak nawet jeśli nie pojawi się na boisku, a Francja wygra, napisze piękną historię.

Finał MŚ 2022 Argentyna - Francja w niedzielę o godz. 16 czasu polskiego. Transmisja w TVP 1, TVP Sport oraz na platformie Pilot WP. Relacja tekstowa na WP SportoweFakty.

Tomasz Galiński, dziennikarz WP SportoweFakty

CZYTAJ TAKŻE:
Skandaliczne doniesienia z Kataru. Sprawdź, co działo się w polskiej kadrze "o wpół do trzeciej nad ranem"

Komentarze (0)