Protest w szatni i na trybunach
Chwile później na spotkanie KSZO Ostrowiec Św. - Flota Świnoujście wyszli piłkarze pomarańczowo-czarnej drużyny w geście protestu przeciwko temu, co dzieje się w ostrowieckim klubie. Zawodnicy nie maja na bieżąco płaconych pensji za grę i osiągane wyniki, które w opinii wielu ekspertów są nadzwyczaj dobre jak na beniaminka, którego większość skazywała na pożarcie w lidze od pierwszych kolejek. - Opóźnienie spowodowane było tym, że chcieliśmy pokazać, iż dzieje się w tym klubie trochę nie tak, że są opóźnienia w wypłatach pensji i w związku z tym nie możemy zajmować się tylko piłką nożną, a tego właśnie byśmy chcieli. Zastanawiamy się czy dostaniemy pensję czy nie - podstawę do normalnego funkcjonowania, o którą nie powinniśmy się prosić - powiedział kapitan KSZO, Łukasz Matuszczyk.
Z pewnością ciężko wypowiadać się piłkarzom KSZO o obecnej sytuacji, jednak głosy odnośnie opóźnień pojawiały się w kulisach już od dawna w Ostrowcu Świętokrzyskim. Chyba czas najwyższy, aby działacze zaczęli wykonywać swoje obowiązki tak jak powinni to robić od dawna.
Kibice KSZO również zaprotestowali. Oni przeciwko cenzurze na stadionach piłkarskich jaką funduje przede wszystkim Polski Związek Piłki Nożnej. Wywieszony transparent "Stop cenzurze na stadionach" nakazem delegata z ramienia PZPN pana Wojciecha Jugo miał zostać zdjęty przed rozpoczęciem meczu, co jednak nie nastąpiło i płótno z napisem pozostało przez całe 90 minut na ogrodzeniu stadionu w Ostrowcu Świętokrzyskim.
Pech Cieślińskiego
Największym pechowcem meczu pomiędzy zespołami KSZO i Floty mimo zwycięstwa gospodarzy okazał się napastnik ekipy pomarańczowo-czarnych Adam Cieśliński, który z powodu kontuzji w 24. minucie musiał opuścić plac gry. Niestety diagnoza spadła na zawodnika jak wyrok: trzeci raz piłkarz złamał rękę i wszystko wskazuje na to, że do końca rundy już nie zagra.
Jest to ta sama kończyna, z powodu której po przyjściu do KSZO zawodnik nie mógł grać. Po wyleczeniu Adam Cieśliński grał w ochraniaczu, jednak od pewnego czasu zrezygnował z niego. - Czuję się z nim zdecydowanie pewniej, bo nawet jak upadam, to już nie myślę o tej ręce, że coś jej się może stać. Wiem, że nie ma prawa niby nic jej się stać, ale to w głowie gdzieś siedzi i dlatego wolę grać z tą ochroną, mimo, że to jest jakiś dyskomfort, bo do końca nie mogę jej zgiąć i troszkę przeszkadza przy bieganiu, ale wole grać z tym niż myśleć, że coś mogłoby się wydarzyć, choć bez tego też pewnie nic by się nie stało - mówił jeszcze w poprzednim sezonie napastnik KSZO.
Sędzia Chmiel zagubiony w akcji
W meczu KSZO - Flota sędzia Jarosław Chmiel z Warszawy dopuścił do bardzo ostrej gry. Przy niektórych faulach z tylu, nie karał zawodników żółtymi kartkami, a nawet czasami nie przerywał gry, natomiast za jakiekolwiek podważenie jego decyzji piłkarze otrzymywali kary, które arbiter traktował jako dyskusję. - Sędzia momentami się pogubił, nie panował nad sytuacją. Powinno być dużo więcej żółtych kartek, bo bez nich panowała z obu stron brutalna gra - mówił po meczu rozgoryczony piłkarz Floty, Krzysztof Rusinek.
Walka rzeczywiście była widoczna, czego przykładem mogą być chociażby rozerwane spodenki Adriana Frańczaka. Starcia były tak ostre, ze nawet sam piłkarz nie zauważył w którym momencie zostały rozdarte.
Nie da się ukryć, że sędzia bardzo chciał być pierwszoplanowa postacią meczu, jednak chyba nie o taki poziom sędziowania chodzi Polskiemu Związkowi Piłki Nożnej. Ciekawe tylko czy w notatkach obserwatora pana Piotra Brodeckiego coś na ten temat się znalazło?
Zważywszy, że wszyscy sędziowie stosują się do jednakowych przepisów, ciężko zrozumieć jest tak różnorodne style sędziowania. W spotkaniu 8. kolejki zaplecza Ekstraklasy pomiędzy zespołami Sandecji Nowy Sącz i Górnika Łęczna sędzia pokazał aż dziesięć żółtych kartek i dwie czerwone. Ten sam arbiter w spotkaniu KSZO - GKP Gorzów Wlkp. wyrzucił z boiska zawodnika gości - Pawła Kaczorowskiego - już w 34. minucie za dwie żółte kartki - żadna z nich nie była pokazana za faul na przeciwniku.