W Szachtarze nie mają wątpliwości. Padają słowa o Warszawie i stadionie Legii

PAP / Leszek Szymański / Na zdjęciu: oprawa podczas meczu LM Szachtar - Real
PAP / Leszek Szymański / Na zdjęciu: oprawa podczas meczu LM Szachtar - Real

Drużyna przez kilka miesięcy nie rozgrywała spotkań o punkty, a baza treningowa Szachtara pod Kijowem została zbombardowana. Mimo to klub z Doniecka jest bliski osiągnięcia tego, czego w Warszawie nie było od prawie 30 lat.

Od trzech dekad nie było w stolicy Polski fazy pucharowej Ligi Mistrzów. W sezonie 1995-96 zagrała tam Legia, ale odpadła w ćwierćfinale z Panathinaikosem (0:0). W środę piłkarze Szachtara Donieck występujący gościnnie przy Łazienkowskiej mają wszystko w swoich rękach, by kontynuować piękną przygodę w tych rozgrywkach. Szachtar potrzebuje wygranej z RB Lipsk (początek spotkania o godzinie 18:45), by awansować do 1/8 LM.

Mecze mistrza kraju są jedną z niewielu pozytywnych rzeczy, które spotykają Ukraińców w ostatnim czasie. Wojna w Ukrainie trwa już ósmy miesiąc i nic nie zapowiada, by miała się szybko zakończyć. Dlatego tego typu historie budują morale tamtejszej społeczności.

W Ukrainie zachwycają się fenomenem Szachtara. - Młodzież jest bardzo ambitna i charakterna. W kraju latają bomby i to mocno hartuje tych ludzi. Wychodzą na boisko i dają przykład, nie poddają się. Drużyna jest inspiracją dla całego kraju - mówi nam Myron Markiewicz, legendarny ukraiński szkoleniowiec.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporce: stadiony świata. Tego gola można oglądać bez końca

Łzy na boisku

Szachtar ma sześć punktów po pięciu meczach Ligi Mistrzów. Zremisował dwukrotnie z Celtikiem (1:1), z Realem Madryt (1:1) i wygrał na wyjeździe z RB Lipsk (4:1).

Drużyna przez kilka miesięcy nie rozgrywała spotkań o punkty. Baza treningowa Szachtara pod Kijowem została zbombardowana. Zawodnicy jeździli natomiast po świecie po to, by zbierać pieniądze dla potrzebujących, między innymi na wojsko. Organizowane spotkania towarzyskie były niekiedy bardzo bolesne.

W "meczu pokoju" z Olympiakosem Pireus na trybunach wydzielono specjalny sektor. Organizatorzy położyli na każdym ze 176 krzesełek po jednej zabawce. Jedna maskotka odpowiadała zabitemu dziecku. - Chłopcy ryczeli na boisku - opowiadał nam bramkarz Szachtara Andrij Piatow.

Mówił też o "normalności", do jakiej przywykli piłkarze. W trakcie trwania wojny rozgrywki ligi ukraińskiej wystartowały. Dla zawodników syreny przeciwbombowe stały się czymś zupełnie naturalnym, jak okrzyki z trybun. - Na naszym Stadionie Olimpijskim w Kijowie jest bardzo dobry schron, więc się nie martwimy. Możemy szybko zejść na parking i tam się schować - Piatow opowiadał nam o tym bez żadnych emocji, zupełnie jakby tłumaczył jakieś proste ćwiczenie bramkarskie.

Mówił też, że mecze przerywane są po kilka razy i "trwają" nawet kilka godzin, albo że w szatni często pojawiają się łzy, bo dominuje temat wojny i strat wśród najbliższych. I w tych warunkach Szachtar zatrzymał Real Madryt czy rozbił na wyjeździe czwartą siłę niemieckiej Bundesligi.

Mówiła o tym cała Ukraina 

Mecze drużyny z Doniecka wzbudzały w Warszawie duże zainteresowanie. Spotkanie z Celtikiem obejrzało z trybun ponad 20 tysięcy kibiców, a z Realem prawie 30 tysięcy. Na tym drugim spotkaniu kibice stworzyli niesamowitą kartoniadę, o której głośno było w całej Ukrainie.

- Łezka kręciła mi się w oku, gdy widziałem tę oprawę - mówi Markiewicz. - Wielu naszych kibiców wspiera Szachtar, ale też wielu Polaków. O tej oprawie mówiła cała Ukraina. Stworzenie z kartoników dwóch flag: polskiej i ukraińskiej, po raz kolejny pokazało więź obu krajów i nasz szacunek do Polaków - tłumaczył.

Od pracowników Szachtara słyszymy ogromne podziękowania. - Bardzo dziękujemy Legii, świetnie nam się współpracuje. Doceniamy też kibiców, którzy namiętnie nas dopingują. Stadion Legii jest niesamowity, z doskonałą akustyką. Trener i piłkarze wielokrotnie powtarzali, że świetnie czują się w Warszawie. Brakuje nam naszego stadionu i bazy treningowej, ale Warszawa to nasz drugi dom - mówi Yurij Swiridow z departamentu komunikacji Szachtara.

Walka dla narodu

Rozgrywki Ligi Mistrzów wykreowały w Szachtarze nowe gwiazdy, świetnie radzą sobie: Mudryk, Sikan, Bondarenko czy Sudakow. Ale wydaje się, że już niedługo za wielkie pieniądze odejdzie z klubu Mychajło Mudryk. Cechuje go niesamowita szybkość i bezczelność z piłką przy nodze. Chce ograć najlepiej kilku rywali na raz, przy tym sieje popłoch w ofensywie. W tej edycji LM ma już trzy gole i dwie asysty.

Ale Igor Jovicević, trener Szachtara, przypomina także o trudach ostatnich tygodni.

- Nie mamy wolnych dni, bo spędzamy w podróży 10 godzin - komentuje Chorwat przed meczem z Lipskiem. - Inne drużyny poświęcają ten czas na regenerację. Piłkarze korzystają z jacuzzi, masażów, spędzają czas z rodzinami. Natomiast my wsiadamy do autobusu, przekraczamy granicę i udajemy się na najbliższe lotnisko w Polsce. To nas przytłacza - opowiada.

Jovicević podkreśla tym samym wielką pracę wykonaną przez zespół. - Słyszymy alarmy i syreny, dużo podróżujemy, więc to dla nas podwójnie trudna sytuacja. Już teraz mamy zapewniony udział w Lidze Europy. Nikt nie wierzył w to, że możemy to osiągnąć. Walczyliśmy dla narodu ukraińskiego - przypomina.

Mecz Szachtar - RB Lipsk w środę o godzinie 18:45.

Mateusz Skwierawski, dziennikarz WP SportoweFakty

Mocny głos z Ukrainy. "Śmieszą mnie zamiary Rosjan"
Legenda ukraińskiej piłki szczerze o wojnie. "Płakaliśmy"