Sławomir Cienciała: Nie dziwię się kibicom
Tego dnia zgromadzeni na trybunach sympatycy Podbeskidzia dali upust swoim nerwom. Oberwało się piłkarzom z Bielska-Białej, brawa zyskali natomiast piłkarze przyjezdni. - Nie dziwie się kibicom. Wiadomo - troszkę boli, że jak nie ma wyniku to się od nas odsuwają. Może się przyzwyczaili do tego, że ciągle walczyliśmy o te najwyższe cele, gdzieś pewnie niedosyt w nich jest. Stracimy jedną, głupią bramkę i kibice na nas plują. Przykro jest jak się słyszy te rzeczy z trybun, no trzeba przyjąć to na klatę i pokazać, że umiemy grać w piłkę - opowiada Sławomir Cienciała.
Podbeskidzie waliło głową w mur. Gdyby nie fatalna skuteczność bielszczan trzy punkty pozostałyby w Bielsku-Białej. - Nie można powiedzieć, że nie mieliśmy sytuacji, tylko ich nie wykorzystujemy. Możemy mieć o to żal do siebie. KSZO przyjechał i wycisnął z nas punkty. Trzeba teraz się chwycić za głowy i pociągnąć ten wózek dalej. Nie możemy tak grać - relacjonuje obrońca Górali.
Kapitan bielskiej jedenastki Sławomir Cienciała
Łukasz Matuszczyk: Przeciwieństwa losu nam pomagają
Przewaga Podbeskidzia w meczu z KSZO była niepodważalna. Bielszczanie ciągle atakowali bramkę gości z Ostrowca Świętokrzyskiego, jednak nieskuteczność Górali była ogromna. Gościom ewidentnie dopisało tego dnia szczęście, którego przyczyny doszukiwał się kapitan KSZO w dość nietypowych sytuacjach. - Coś się dziś popsuło w naszym autobusie, ale jak widać i takie przeciwności losu nam nie przeszkadzają - śmieje się Łukasz Matuszczyk.
Zwycięstwo ostrowieckiego KSZO pozwoliło odetchnąć świętokrzyskiej drużynie. - W meczu z GKP nie dopisało nam szczęście. Dziś zamazaliśmy ten niechlubny wynik, bo uważam że tamten mecz powinniśmy wygrać. Strzeliliśmy jedną bramkę, przy dużym szczęściu zagraliśmy.