Jakże różnie mogą wyglądać mecze zakończone wynikiem 0:0. Nie trzeba daleko szukać - cztery godziny wcześniej taki sam rezultat padł w derbach Liverpoolu, ale jakże inaczej się to oglądało. Pełne trybuny, żywiołowy doping, do tego na boisku intensywność, walka, kapitalna gra szczególnie w drugiej połowie i koncert bramkarzy obu drużyn. Tymczasem w Gdańsku stadion świecił pustkami, a na murawie nie działo się absolutnie nic. Lechia Gdańsk i Warta Poznań - opisując delikatnie - nie popisały się.
Jeśli zaś mowa o bramkarzach, to Adrian Lis mógł równie dobrze się położyć i uciąć sobie drzemkę, bo zawodnicy Lechii mieli problemy z wycelowaniem w prostokąt. Z kolei Dusan Kuciak robił sporo, by... gola strzeliła Warta. To on na samym początku wsadził na tzw. konia Jarosława Kubickiego. Pomocnik stracił piłkę we własnym polu karnym, ale stuprocentowej sytuacji nie wykorzystał Adam Zrelak, a po chwili tylko ofiarna interwencja Michała Nalepy sprawiła, że Miłosz Szczepański nie wpakował futbolówki do pustej bramki.
Zwolnienie trenera Tomasza Kaczmarka nic nie zmieniło. Lechia, jak grała beznadziejnie, tak gra nadal. Gdańszczanom nie pomogło nawet cudowne ozdrowienie Flavio Paixao. Portugalczyk znalazł się w wyjściowym składzie, lecz dostosował się poziomem do kiepskich kolegów. Z kolei Warta może żałować, bo spokojnie mogła pokusić się o zdobycie pełnej puli, ale nie wykorzystała słabości przeciwnika. Miała parę kontrataków i stałych fragmentów gry, jednak w każdej z tych sytuacji czegoś zabrakło.
Co prawda w drugiej połowie jedną szansę miał Łukasz Zwoliński po bardzo dobrym prostopadłym podaniu Conrado, ale jego płaski strzał instynktownie obronił bezrobotny do tego momentu Lis. To był jeden z nielicznych momentów, gdy niespełna pięciotysięczna publiczność na stadionie w Gdańsku mogła podnieść się z krzesełek. Poza tym oglądaliśmy nieporadną kopaninę. W końcówce Lechia nie wypuszczała Warty z własnej połowy, ale nie była w stanie zadać decydującego ciosu. W ofensywie panował jeden wielki chaos.
Ten mecz, o ile można tak szumnie nazwać rywalizację Lechii i Warty, może znaleźć się w czołówce najgorszych spotkań tego sezonu.
Lechia Gdańsk - Warta Poznań 0:0
Składy:
Lechia: Dusan Kuciak - David Stec, Michał Nalepa, Mario Maloca, Rafał Pietrzak - Kacper Sezonienko (63' Dominik Piła), Maciej Gajos (63' Joeri de Kamps), Jarosław Kubicki, Flavio Paixao (63' Marco Terrazzino), Conrado (82' Christian Clemens) - Łukasz Zwoliński (82' Bassekou Diabate).
Warta: Adrian Lis - Dimitrios Svarvopoulos, Dawid Szymonowicz, Robert Ivanov - Jan Grzesik, Mateusz Kupczak, Maciej Żurawski (72' Nilo Maenpaa), Konrad Matuszewski (83' Enis Destan) - Miłosz Szczepański (72' Kajetan Szmyt), Adam Zrelak, Miguel Luis (90+2' Milan Corryn).
Żółte kartki: Kubicki, Gajos (Lechia) oraz Ivanov (Warta).
Sędzia: Krzysztof Jakubik (Siedlce).
CZYTAJ TAKŻE:
Bayern znów nie dał rady! Zaczną tęsknić za Lewandowskim?
Gol sezonu w Ekstraklasie. Co tam się wydarzyło?! [WIDEO]
ZOBACZ WIDEO: Bramkarz nawet się nie ruszył! Zrobił to jak akrobata