Andrzeja Stanowskiego w obszernym materiale żegna "Dziennik Polski". Zaznaczono, że "był nie tylko wspaniałym dziennikarzem, ale i pasjonatem sportu". Uznawano go za wielkiego kibica Cracovii, zarówno piłkarskiej, jak i hokejowej.
Przez wiele lat pojawiał się na obiektach, w których grały "Pasy", by komentować mecze z ich udziałem. Poza tym uwielbiał skoki narciarskie. Relacjonował je jeszcze przed erą "Małyszomanii". Pilotował też rozwój kariery Justyny Kowalczyk.
"Trwającą ponad 50 lat karierę dziennikarską zaczynał w 'Dzienniku Polskim', następnie pracował w 'Gazecie Krakowskiej', na początku lat 90. ubiegłego wieku został członkiem zespołu 'Czasu Krakowskiego', a następnie wrócił do działu sportowego 'Dziennika Polskiego" - wspomina "Dziennik Polski".
Andrzej Stanowski uczestniczył w najważniejszych imprezach hokejowych i narciarskich, takich jak mistrzostwa świata czy Turniej Czterech Skoczni. Był też na ośmiu zimowych i letnich igrzyskach olimpijskich. Po raz pierwszy zameldował się na nich w 1980 roku (Moskwa), a ostatnie IO odwiedził w 2010 roku (Vancouver).
Dwukrotnie spotykał się z papieżem Janem Pawłem II. Do dnia śmierci (23 sierpnia) miał sporo sił. Pisywał nawet komentarze dla terazpasy.pl, w których oceniał grę piłkarzy Cracovii.
- Do ostatniego dnia, leżąc w szpitalu, oglądał na ekranie laptopa i telefonu mecze ukochanej Cracovii i śledził występy innych polskich sportowców, w tym Igi Świątek. Jeszcze w poniedziałek, już bardzo słabym głosem, w naszej ostatniej rozmowie komentował bieżące wydarzenia, to od niego dowiedziałem się, że Wisła kupiła napastnika z Hiszpanii - powiedział "Dziennikowi Polskiemu" Rafał Stanowski, syn zmarłego dziennikarza.
Czytaj także:
> Fani Manchesteru United będą zachwyceni. Klub znalazł nowego bramkarza
> Lewandowski okradziony. Jest reakcja FC Barcelony