Wydarzeniem poprzedniego dnia w Dumie Katalonii było ogłoszenie transferu Roberta Lewandowskiego. Tak głośnego zakupu nie było w FC Barcelona od dawna. Sprowadzenie piłkarza, który bił rekordy skuteczności w Bundeslidze i w Lidze Mistrzów, rozbudza nadzieje kibiców Blaugrany na powrót do czasów, kiedy grała ona pierwsze skrzypce w europejskiej elicie, a nie snuła się po Lidze Europy.
Lewandowski był na stadionie w Miami. Już po podpisaniu kontraktu z nowym klubem, mógł liczyć na gorące przyjęcie. W mediach społecznościowych FC Barcelona pokazywała żywiołowe reakcje na widok Lewandowskiego. Na razie jednak kapitan reprezentacji Polski szeroko uśmiechał się i przyglądał obecnym na boisku kompanom. Nie było go w kadrze na pierwszy sparing na zgrupowaniu w USA.
Były inne nowości. Barcelona zagrała w nowych, komplementowanych strojach, a w jej jedenastce znaleźli się także sprowadzeni w letnim oknie transferowym Andreas Christensen, Franck Kessie i Raphinha. Szczególnie ten ostatni czuł się znakomicie na połowie Interu Miami.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: 93. minuta. Wynik? 0:0. I nagle coś takiego!
W 19. minucie Raphinha wymienił podania przed polem karnym, a ostatnie z nich było asystą przy golu Pierre'a-Emericka Aubameyanga. Gabończyk rozpoczął strzelanie w Miami. Kiedyś jako napastnik Borussii Dortmund był konkurentem Lewandowskiego do korony króla strzelców Bundesligi, a teraz będzie walczyć z Polakiem o miejsce w składzie Barcelony.
W 25. minucie Raphina sam strzelił gola na 2:0. Piłka po jego uderzeniu wtoczyła się, po dłoniach bramkarza, do siatki. Brazylijczyk mógł pół żartem, pół serio być rozczarowany, że z powodu Lewandowskiego, w Barcelonie szybko zapomniano o jego transferze. Przypomniał o sobie na boisku. Głównie dzięki niemu przewaga faworyta rosła.
Duma Katalonii pressingiem odbierała gospodarzom chęć do grania. W pierwszej połowie miała 65 procent posiadania piłki i tylko ona oddawała strzały celne. W składzie Interu straszył Gonzalo Higuain, a towarzyszyli mu między innymi DeAndre Yedlin i Kieran Gibbs. Źle wyglądał atak, jeszcze gorzej obrona Interu i w 41. minucie Ansu Fati zakończył akcję Barcelony strzałem z prostego podbicia na 3:0 po kolejnej asyście Raphinhi.
Gol Gaviego na 4:0 w 55. minucie padł już po jedenastu zmianach. Asystował wciąż noszący numer "9" na koszulce Memphis Depay. Rewolucja w składzie nie spowodowała rewolucji w obrazie meczu. Może i amerykańska drużyna próbowała dłużej utrzymać się w posiadaniu piłki, ale nic z tego nie wynikało. Z kolei obrona Interu wyglądała ciągle jak wielka katastrofa.
Dlatego gole dla zespołu z La Ligi sypały się obficie. Memphis Depay strzelił na 5:0 po ośmieszeniu jednym zwodem obrońcy, a po chwili w 70. minucie Ousmane Dembele przymierzył bezkarnie na 6:0. Trener Phil Neville mógłby równie dobrze rzucić biały ręcznik, zlitował się nad jego zespołem sędzia i nie przedłużał sparingu ani o minutę. W końcówce pokazał się na murawie 18-letni Romeo Beckham.
Inter Miami - FC Barcelona 0:6 (0:3)
0:1 - Pierre-Emerick Aubameyang 19'
0:2 - Raphinha 25'
0:3 - Ansu Fati 41'
0:4 - Gavi 55'
0:5 - Memphis Depay 69'
0:6 - Ousmane Dembele 70'
Składy:
Inter: Nick Marsman (61' Clement Diop) - DeAndre Yedlin (46' Harvey Neville), Damion Lowe (86' Jairo Quinteros), Aime Mabika (46' Christopher McVey), Kieran Gibbs (46' Noah Allen) - Victor Ulloa (61' Joevin Jones), Gregore (46' Ryan Sailor), Alejandro Pozuelo (46' Robert Taylor) - Indiana Vassilev (46' Jean Mota), Gonzalo Higuain (46' Emerson Rodriguez), Bryce Duke (86' Romeo Beckham)
Barcelona: Marc-Andre ter Stegen (46' Inaki Pena) - Sergino Dest (46' Ronald Araujo), Andreas Christensen (46' Sergio Busquets), Eric Garcia (46' Ousmane Dembele, 79' Alex Collado), Alejandro Balde (46' Memphis Depay) - Nico (46' Sergi Roberto), Franck Kessie (46' Frenkie De Jong), Pedri (46' Jordi Alba) - Raphinha (46' Pablo Torre), Pierre-Emerick Aubameyang (46' Gavi), Ansu Fati (46' Zacarias Abdelkader, 84' Marc Cassado)
Sędzia: Rubiel Vazquez (USA)
Czytaj także: "Stworzysz historię". Wielkie słowa prezydenta Barcelony
Czytaj także: Łza się w oku kręci. Bayern Monachium pożegnał Lewandowskiego