Transferowa saga pt. "Lewy na Camp Nou" dobiega końca. Choć od kilku tygodni kapitan Biało-Czerwonych wysyłał jasne sygnały, że marzy o Katalonii, jego przyszłość stała pod znakiem zapytania. Bayern odrzucał kolejne oferty Barcelony, a szefowie "Die Roten" utrzymywali, że napastnik zostanie w Bawarii jeszcze przez rok, do końca kontraktu.
Nie było czasu na szampana
Taktyka Lewandowskiego i jego agenta Piniego Zahaviego przyniosła jednak efekty. Mistrzowie Niemiec w końcu się ugięli. Blaugrana zapłaci za najlepszego polskiego piłkarza 50 mln euro (45 mln stałej kwoty + 5 mln zmiennych), "Lewy" podpisze czteroletni kontrakt.
Przełomowym dniem okazał się czwartek. Sprawy zdecydowanie przyspieszyły i jasne stało się, że finalne porozumienie między klubami jest maksymalnie kwestią kilku dni. Dziś po północy negocjacje ostatecznie zostały sfinalizowane. Kapitan reprezentacji nie miał jednak czasu świętować, bo jego grafik jest maksymalnie napięty.
Gdzie badania medyczne? Dwie opcje
Rano Robert Lewandowski pojechał na ostatni trening w Bayernie i pożegnał się z kolegami. Nie wiadomo jeszcze, gdzie przejdzie testy medyczne. Jak usłyszeliśmy, są dwie możliwości: w sobotę Polak uda się do Barcelony, albo poleci bezpośrednio do Stanów Zjednoczonych, gdzie Barca rozpoczyna tournee. Piłkarz i klub jeszcze tego nie ustalili.
Trwa kompletowanie dokumentacji, ale to już wyłącznie formalność. Dziś FC Barcelona powinna oficjalnie potwierdzić transfer naszego napastnika. Nie wiadomo jeszcze, kiedy zadebiutuje w zespole z Camp Nou. 20 lipca podopieczni Xaviego Hernandeza zagrają z Interem Miami, a 24 lipca zmierzą się z Las Vegas z Realem Madryt. Później ekipę z Katalonii czekają jeszcze z starcia z Juventusem (27 lipca) oraz New York Red Bulls (31 lipca).
Prezentacja Lewandowskiego jest zaplanowana po powrocie Barcelony ze Stanów Zjednoczonych na Camp Nou.
Zobacz także:
Tak Niemcy zareagowali na transfer Lewandowskiego
Fortuna za "Lewego" dla... polskich klubów
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Krychowiak zakpił z... samego siebie. Co za słowa!