Udało nam się dowiedzieć, jakie argumenty zawarła we wniosku do Sądu Najwyższego o kasację wyroku Prokuratura Regionalna we Wrocławiu. Jako pierwszy o złożeniu kasacji poinformował blog Piłkarska Mafia. My ujawniamy jej treść.
Kasacja ma związek ze sprawą piłkarskiej mafii. Sąd we Wrocławiu w ubiegłym roku prawomocnie skazał kilkunastu działaczy, sędziów, piłkarzy i trenerów za ustawianie meczów. Ale w kilku przypadkach uniewinnił oskarżonych. Tak było właśnie przy okazji meczu Górnik Polkowice - Lech Poznań. Prokuratura oskarżyła piłkarzy Piotr Reiss i Waldemara Krygera oraz masażystę Roberta Dominiaka, że ustawili ten mecz za pieniądze.
Chodzi o spotkanie z 8 czerwca 2004 r. Kolejkę wcześniej Lech Poznań pod wodzą Czesława Michniewicza sprzedał mecz Świtowi Nowy Dwór Mazowieckie (sąd prawomocnie skazał za to trzech piłkarzy i menedżera Lecha oraz Ryszarda Forbricha, szefa piłkarskiej mafii). Przed meczem w Polkowicach piłkarze Górnika również liczyli na przychylność poznaniaków. Tym bardziej że według piłkarzy i działaczy Górnika jesienią ich drużyna podłożyła się Lechowi w meczu Pucharu Polski właśnie po to, żeby odebrać zwycięstwo na finiszu ligi.
ZOBACZ WIDEO: Co ten bramkarz zrobił?! Niewiarygodny gol
Piłkarze Lecha nie chcieli nic oddawać za darmo. Zażądali pieniędzy od polkowiczan. Ci zebrali 60 tys. zł. Do negocjacji włączyli się rywalizujący z Górnikiem o utrzymanie w lidze działacze Świtu i przebili ofertę - wysupłali dla piłkarzy Kolejorza 34 tys. dolarów, co w tamtym czasie dawało 127,5 tys. zł.
Pieniądze przekazano w dniu meczu w pokoju hotelowym w Komornikach pod Poznaniem, gdzie Lech szykował się do spotkania z Polkowicami. Operację ze strony Lecha koordynował Robert Dominiak, masażysta, który wcześniej pracował w Świcie. Dziś jest koordynatorem sztabu medycznego Lechii Gdańsk.
O kolejne dodatkowe pieniądze piłkarze Lecha postanowili zawalczyć w przerwie meczu. Gdy Michniewicz teoretycznie powinien prowadzić odprawę w szatni, jego piłkarze oraz fizjoterapeuta zadzwonili do działacza Świtu i zażądali dodatkowych 30 tys. Uzyskali zapewnienie, że pieniądze dostaną. Tak zmotywowani zawodnicy wyszli na drugą połowę meczu i strzelili dwa gole. Po spotkaniu obecny selekcjoner reprezentacji Polski podzielił pieniądze pomiędzy 22 członków ekipy.
"Wszyscy wiedzieli. Trenerzy też"
O podziale pieniędzy i okolicznościach ich przekazania opowiedział szczegółowo piłkarz Lecha Zbigniew Wójcik, który przyznał się do winy i dobrowolnie poddał karze za ustawianie meczów.
"Dokładnie z tego, co pamiętam, to Piotrek Reiss miał laptopa i miał tam napisane, kto ile ma dostać pieniędzy. Chciałem podkreślić, że cała drużyna wiedziała o tych negocjacjach z Polkowicami i Świtem, wszyscy się godzili na takie rozwiązanie tej sprawy i wszyscy dostali pieniądze ze Świtu. Mówiąc o drużynie, mam na myśli także trenerów, kierownika i te wszystkie osoby, które są przy drużynie. Z tego, co pamiętam, to na przykład trenerzy przy tym podziale dostali tyle pieniędzy co zawodnicy siedzący na ławce"- wyjaśniał Wójcik.
Dla prokuratury takie zachowanie piłkarzy i działaczy było ewidentnym złamaniem prawa. Dlatego trzej piłkarze i masażysta zostali oskarżeni z artykułu mówiącego o ustawianiu meczów. Ale najpierw Sąd Okręgowy, a potem Sąd Apelacyjny we Wrocławiu uznały, że taka "podpórka" finansowa ze strony Świtu nie jest niczym zabronionym. I uniewinniły całą ekipę Lecha.
Z tym stanowiskiem nie zgadza się prokuratura, stąd kasacja. Prokuratorzy domagają się, żeby w wątku dotyczącym Piotra Reissa, Waldemara Krygera oraz Roberta Dominiaka Sąd Najwyższy uchylił wyrok uniewinniający piłkarzy i masażystę oraz przekazał sprawę do ponownego rozpatrzenia przez Sąd Apelacyjny.
Według śledczych, sąd popełnił błąd, nie biorąc pod uwagę, że piłkarze Lecha przyjęli korzyść majątkową w sposób nieformalny, skryty, a przyjęcie pieniędzy poprzedziły negocjacje zarówno z przedstawicielami drużyny Świtu Nowy Dwór Mazowiecki, jak i Górnika Polkowice.
"Warunkowanie swojej postawy sportowej podczas zawodów od tego, którzy działacze rywalizujących o wynik klubów (...) przekażą większą kwotę korzyści majątkowej, żądanie podwyższenia kwoty korzyści majątkowej w przerwie meczu (...) prowadzi do wniosku, że były to zachowania nieuczciwe, gdyż były sprzeczne z regulaminami organizacji rozgrywek, zasadami etyczno-moralnymi, i godziły (...) w społeczne poczucie, że zawody sportowe rozgrywane są zgodnie z duchem sportu, bez wpływu na postawy zawodników poprzez nieformalne, skryte negocjacje i nieformalne wręczanie korzyści majątkowych" - czytamy piśmie wnioskującym o kasację.
Prokuratura rozprawia się też z argumentem sądu, że skoro Lech wygrał z Polkowicami, tak jak chcieli działacze Świtu, to nie doszło do nieuczciwego zachowania, bo poznaniacy wywiązali się z umowy. "Tego rodzaju wniosek, w kontekście poczynionych i opisanych ustaleń, rażąco kłóci się z poczuciem rzetelności, przejrzystości i profesjonalizmu zawodowych rozgrywek sportowych" - czytamy w kasacji.
Uczciwi pod pewnymi warunkami
Śledczy dodają, że uczciwość piłkarzy i działaczy Lecha "miała swoją
wymierną cenę. Cenę ustaloną w drodze negocjacji, która miała doprowadzić do obiecania i wręczenia korzyści majątkowej wyższej niż możliwości bezpośredniego
rywala w tym meczu".
Oferta zawodników Lecha, że "zagramy dobrze, na miarę swoich możliwości, jeżeli zapłacicie tyle, ile chcemy", nie mieści się w katalogu zasad współzawodnictwa w sporcie i jest sprzeczna z zasadami etyki.
"Zawodnicy Lecha Poznań gotowi byli być uczciwymi, ale pod pewnymi warunkami, o charakterze wprost merkantylnym. Za kompletnie niezgodną z zasadami fair play i etyki była postawa zawodników Lecha Poznań, kierujących w przerwie meczu Lech Poznań - Górnik Polkowice żądania podwyższenia kwoty korzyści majątkowej, w związku z wynikiem remisowym, którym zakończyła się pierwsza połowa tego spotkania" - czytamy we wniosku.
"Za wysoce prawdopodobne, przy uwzględnieniu stopnia demoralizacji i chciwości skorumpowanych piłkarzy Lecha Poznań, uznać można świadome dostosowanie czy zaniżenie swoich umiejętności piłkarskich i zaangażowania w pierwszej połowie, w zakresie zapewniającym jedynie wynik remisowy. Takie rozstrzygnięcie tworzyło świetną podstawę do podwyższenia swoich żądań finansowych" - rozprawiał się z zachowaniem piłkarzy Czesława Michniewicza prokurator.
Sam Michniewicz w odpowiedzi na pytania do tekstu "Czesław Michniewicz, Lech Poznań i ustawione mecze w tle. 27 godzin rozmów z szefem piłkarskiej mafii" stwierdził, że nie miał wiedzy na temat negocjacji prowadzonych przez jego piłkarzy z ekipą Górnika Polkowice. A w prokuraturze zeznał, że o pieniądzach od Świtu dowiedział się w autokarze po meczu i podzielił je między 22 członków ekipy Lecha. Każdy z zawodników miał dostać po ok. 1000 dolarów. Przyznał też, że nie zgłosił tych pieniędzy do urzędu skarbowego.
Obecnie kasacja prokuratury czeka w Sądzie Apelacyjnym we Wrocławiu na uzupełnienie formalności. W najbliższym czasie ma zostać przekazana do Warszawy, gdzie zajmie się nią Sąd Najwyższy.
Szymon Jadczak, dziennikarz Wirtualnej Polski