Tempo i styl, w jakim "Albicelestes" nadrabiają stracony czas, musi imponować. Przez całe dekady nie wygrywali nic, pokolenie Lionela Messiego nazywano nawet pokoleniem dla reprezentacji straconym, ale dzisiaj to już nieaktualne.
Po ubiegłorocznym zwycięstwie w Copa America, po którym kapitan Argentyńczyków i siedmiokrotny laureat Złotej Piłki wreszcie odetchnął z ulgą, w środę na Wembley gracze Scaloniego dołożyli do kolekcji następne trofeum. Może nie zanadto prestiżowe, może wywalczone z wyjątkowo słabą Italią, która od wygrania Euro przed rokiem tylko dołuje, ale pojedynek mistrza Ameryki Południowej z mistrzem Europy, pierwszy od 29 lat i zwany oryginalnie Finalissimą, też ma swoją wymowę.
Argentyńczycy pokazali, że są niezmiennie mocni, zaś Messi, owacyjnie witany na Wembley, jak nikt inny, a potem wybrany zawodnikiem meczu, jeszcze raz udowodnił, że w tej kadrze czuje się znakomicie. To jasna zapowiedź, co polską kadrę czeka na mundialu.
ZOBACZ WIDEO: Bayern zatrzyma Lewandowskiego? "Będą robili wszystko, żeby dotrzymać słowa"
Ale też odpowiedź na dość nieoczekiwanie wywołane wątpliwości co do klasy Argentyńczyków i w ogóle ekip z Ameryki Płd. Ich wartość dość bezceremonialnie podważył chwilę wcześniej Kylian Mbappe. Francuski mistrz świata, kolega z klubu Messiego i Neymara, przy okazji ostatniego przedłużenia kontraktu z PSG, głośno podzielił się uwagami, że Europejczycy są mocniejsi, bo częściej testują wzajemnie grę na wysokim poziomie, jak choćby w Lidze Narodów. Na dowód tej wyższości przytoczył finalistów mundialu z ostatnich dwudziestu lat, wskazując, że jedynie Argentyna raz dotarła do finału (2014), a resztę zdominowały drużyny ze Starego Kontynentu. - Brazylia i Argentyna nie mają takiego poziomu, a futbol w Ameryce Płd. nie jest tak zaawansowany - mówił Mbappe.
Czy Messi poczuł się osobiście dotknięty przemyśleniami kolegi z Paryża? Takie przypuszczenie byłoby pewnie zbyt śmiałe, faktem jest jednak, że "Albicelestes" przedłużyli imponującą serię spotkań bez porażki do 32 i to w stylu, który może imponować. Nawet jeśli Włosi są znowu po ostatnich niepowodzeniach w przebudowie, nawet jeśli wystąpili bez kilku znaczących zawodników (Verratti, Chiesa, Insigne, Berardi, Spinazzola...), rywale ani przez moment nie dali im poczuć, że mogą oddać kontrolę nad wydarzeniami, a druga połowa toczyła się już niemal tylko pod bramką Donnarummy.
Gdy jednak po efektownym zwycięstwie (3:0) i zdobyciu kolejnego pucharu zapytaliśmy trenera Scaloniego, czy Argentyna właśnie staje się jednym z głównych faworytów do zwycięstwa w Katarze, jeszcze zanim zdążyliśmy postawić pytajnik, zaprzeczył zdecydowanym ruchem głowy. Tak jak by starał się udusić w zarodku niepotrzebną presję.
- Nie. Nawet jeśli wygraliśmy wyraźnie z Włochami i mamy kolejne trofeum, to nie znaczy, że staliśmy się głównym kandydatem do wygrania mundialu. Faworytów jest wielu - uciął Scaloni. Przy kolejnym pytaniu, o Roberta Lewandowskiego i całe zamieszanie, które teraz wokół niego się toczy, był równie stanowczy. Może nawet zaskakująco. Zdaniem argentyńskiego selekcjonera, kapitan polskiej kadry może być po ewentualnej zmianie klubu "jeszcze lepszy i nie ma znaczenia to, że mundial zostanie rozegrany kiedy indziej niż zwykle, w środku sezonu", a zatem czas na adaptację w nowym otoczeniu byłby zdecydowanie krótszy.
- Nowy klub to nowe wyzwania, a tutaj co do nastawienia Lewandowskiego nie ma żadnych wątpliwości - powiedział nam Scaloni.
Czy on sam ma już drużynę, która jest gotowa na mundial? Przeciwko Włochom na Wembley wystąpiła niemal galowa jedenastka, z dwiema zmianami, których nie było widać. Na miejsce Marcosa Acuni na lewej obronie wrócił Nicolas Tagliafico, z kolei w pomocy za Leandro Paredesa pojawił się Guido Rodriguez. Właśnie środek pola - z niezmordowanym Rodrigo De Paulem, wspomaganym przez walecznego Givanniego Lo Celso, z wolnym elektronem Messim i odżywającym na skrzydle, mimo lekkiego przyhamowania w PSG, Angelem Di Marią - to dzisiaj kluczowa formacja w jedenastce Scaloniego. Zdecydowanie pewniejsza niż obrona, gdzie Nahuel Molina, Cristian Romero czy mający już najlepsze lata za sobą Nicolas Otamendi, nie stanowią takiej gwarancji.
Czy to będzie poważna przeszkoda w meczach o jeszcze większą stawkę? Na razie Messi i spółka dbają o to, aby z przodu zawsze było na plus.
A może po prostu Lewandowski będzie musiał solidnie przetestować argentyńską obronę? W końca nawet Lionel Scaloni mówi, że polski kapitan może być na mundialu jeszcze lepszy.
Zobacz także: Jaka będzie przyszłość Lewandowskiego? Listkiewicz widzi jeden scenariusz
Zobacz także: Lewandowski miał świetną sytuację z Walią. To dlatego jej nie wykorzystał
Z Wembley Remigiusz Półtorak, dziennikarz Wirtualnej Polski (WP Sportowe Fakty)