Historyczne złoto Brazylijek - relacja ze spotkania Brazylia - USA

Spotkanie finałowe dostarczyło wiele emocji - wprost proporcjonalnie do rangi. W pojedynku pomiędzy reprezentacjami dwóch Ameryk, lepsza okazała się ta z Ameryki Południowej, wygrywając 3:1. Zwycięstwo tym piękniejsze, bowiem pierwszy raz kobieca reprezentacja Brazylii wygrała turniej olimpijski.

W tym artykule dowiesz się o:

USA - Brazylia

1:3 (15:25, 25:18, 13:25, 21:25)

składy

USA: Ah Mow-Santos, Bown, Scott-Arruda, Haneef-Park, Tom, Glass, Davis (libero) oraz Berg, Nnamani, Sykora, Willoughby

Brazylia: Fofão, Walewska, Fabiana, Sheilla, Mári, Paula, Fabi (libero) oraz Thaisa, Valeskinha, Sassá

Kibice zgromadzeni w Capital Gymnasium od samego początku wspierali ekipę amerykańską, prowadzoną przez Jenny Lang Ping. Po wywalczeniu przez siatkarki Chin brązowego medalu, chińska pani trener miała szansę zdobyć medal o najbardziej pożądanym kolorze z reprezentacją Stanów Zjednoczonych.

Już sam początek spotkania pokazał, że finałowy pojedynek zdecydowanie nie będzie widowiskiem jednostronnym, a jak najbardziej godnym wielkiego finału. Początkowo niewielką przewagę nad rywalkami miały Amerykanki, dzięki bardzo dobrym zagrywkom w wykonaniu Kimberly Glass, 3:1. Jednakże wraz z rozwojem akcji, gra stawała się coraz bardziej wyrównana. Co prawda na pierwsza przerwę techniczną z jednopunktowym prowadzeniem schodziły Brazylijki, ale kolejne akcje, w tym dobra gra Logan Tom, doprowadziły do remisu, po 10. I w tym momencie w szeregach podopiecznych Jenny Lang Ping doszło do całkowitego zastoju, który bezlitośnie wykorzystały Brazylijki. Trzy punkty z rzędu zdobyła niesamowicie grająca Sheilla, a dwukrotnie pomyliła się Tayyiba Haneef i Canarinhos zyskały już 5 punktów przewagi. Gdy Amerykankom udało się przełamać passę zawodniczek z Ameryki Południowej i zdobyć punkt, okazało się, że znakomita gra rywalek nie pozwala im na zdobycie punktów seriami. Sheila i Paula wraz z każdym dotknięciem piłki wbijały pomału gwoździe do siatkarskiej trumny reprezentantek Stanów Zjednoczonych. Logan Tom robiła, co mogła, aby odmienić losy tej partii, jednak sama nie była w stanie przechylić szali zwycięstwa na swoją stronę. Pierwsza odsłona zakończyła się wynikiem 15:25, a kluczowy punkt zdobyła Paula asem serwisowym.

Dotkliwa porażka podziałała na Amerykanki niczym przysłowiowa płachta na byka. W meczu o tak wysoką stawkę po prostu nie można się poddać, trzeba walczyć. I to właśnie zrobiły reprezentantki USA. Drugiego seta rozpoczęły z wysokiego "C" od prowadzenia 5:1. Logan Tom i Tayyiba Haneef-Park dominowały w starciach z rywalkami. Widzowie tego pojedynku mogli przecierać oczy ze zdumienia: zespół, który został rozgromiony teraz sam zaczął stawać się pogromcą. Role się odwróciły i to Amerykanki zdobywały punkty seriami. Pięciopunktowe prowadzenie podczas pierwszej przerwy technicznej dodało nieco pewności siebie zawodniczkom Jenny Lang Ping, które po powrocie na parkiet kontynuowały swoje dzieło. Brazylijki bardzo starały się dogonić rywalki, jednakże Sheilla już nie była taka groźna, a zdobywanie punktów kontaktowych nie wystarczało nawet na doprowadzenie do remisu. Za zdecydowaną poprawą gry Amerykanek stała rozgrywająca, Lindsey Berg, która doskonale gubiła brazylijski blok. Dzięki jej świetnym wystawom Logan Tom była nie do zatrzymania. I to ona była zdobywczyniom 25 oczka w tej partii.

Po dwóch, jakże odmiennych odsłonach, nie wiadomo było czego można się spodziewać po zawodniczkach obydwu drużyn. A one znowu zaskoczyły. Trzeci set był nieco efektowniejszą powtórką pierwszego – Brazylijki zdominowały grę we wszystkich elementach. Już od początku podopieczne José Roberto Guimarãesa zaczęły brać odwet za porażkę w poprzedniej partii i wyszły na prowadzenie, 4:2. Ponownie z jak najlepszej strony pokazała się Sheilla, a jej atomowe i precyzyjne ataki siały prawdziwe spustoszenie w szeregach rywalek. Przy stanie 12:6 dla Brazylii, boisko po przeciwnej stronie opuściła Kimberly Glass, a w jej miejsce pojawiła się Ogonna Nnamani. I już pierwsza piłka została rozegrana właśnie do tej zawodniczki, która szansę wykorzystała i zdobyła punkt. Ale to nie wystarczyło na rozpędzone Brazylijki, które sukcesywnie zwiększały swoją przewagą. Już nie tylko Sheilla była postrachem numer 1, dołączyły do niej Walewska i Mári. W obliczu świetnie grających Canarinhos Amerykanki zaczęły popełniać błędy i nie były w stanie odwlec w czasie tej egzekucji. Set trzeci zakończył się wysokim zwycięstwem Brazylii, 25:13.

Czwarta partia okazała się być tą najbardziej wyrównaną. Zresztą trudno się dziwić, aby po trzech tak niesamowitych i zgoła odmiennych, którakolwiek z drużyn miała siły na wyprowadzenie ogromnej przewagi. Amerykanki rozpoczęły od prowadzenia 3:1, jednakże niesamowita tego dnia Sheilla zdobyła cztery punkty z rzędu, czym zmusiła trenerkę USA do wzięcia przerwy. Czas przyniósł pożądany skutek i reprezentantki Stanów Zjednoczonych wyszły na dwupunktowe prowadzenie, 8:6, którym mogły się cieszyć kilka chwil. Następnie rozgorzała niezwykle wyrównana walka punkt za punkt po obu stronach siatki, a żadna z drużyn nie była w stanie odskoczyć na kilka punktów. Aż do czasu, gdy set wszedł w decydującą fazę. Od stanu 21:21 Sheilla dała się we znaki Amerykankom, a w szczególności Logan Tom dwukrotnie ją blokując. Pomimo dwóch nieudanych ataków, amerykańska rozgrywająca posłała trzecią z rzędu piłkę do Tom, która tym razem nie została zablokowana, ale jej pomyłka w ataku dała punkt na wagę złota Brazylijkom.

Komentarze (0)