Australijki na kilka minut przed zakończeniem pierwszej odsłony spotkania wymuszały na rywalkach sporą ilość strat, wyprowadzając przy tym skuteczne kontrataki. Dzięki temu bardzo szybko powiększały prowadzenie. Chinki miały ogromne problemy z defensywą. Kompletnie nie radziły sobie z szybkimi atakami rywalek, które nierzadko swoje rzuty oddawały z czystych pozycji. Dzięki temu podopieczne Jana Stirlinga grały znacznie skuteczniej. Jedynym elementem, który zawodził wśród Australijek był obwód. Z dystansu oddały one 22 rzuty, z czego tylko 5 znalazło drogę do kosza. Jednak rywalki w tym elemencie spisywały się jeszcze gorzej. Trafiły one 3 "trójki", jednak należy podkreślić, iż na rzuty zza linii 6,25 m decydowały się bardzo rzadko.
- To było dla nas bardzo przyjemne zwycięstwo. Chiny grały bardzo dobrze w całym turnieju, oprócz meczu z USA. Wiedzieliśmy, że to spotkanie będzie dla nas wyzwaniem. Zagraliśmy bardzo dobrze w defensywie - wyznał na pomeczowej konferencji trener Stirling. Jego podopieczne w finale Igrzysk Olimpijskich w Pekinie podejmować będą znakomicie spisujące się na tym turnieju Amerykanki, które są murowanymi kandydatkami do złotego medalu. - Wierzę, że mój zespół da z siebie wszystko. Stresujemy się, to prawda. Musimy grać z pasją, ale nie możemy dać ponieść się emocjom - dodał Stirling.
W zupełnie odmiennym nastroju był szkoleniowiec drużyny przeciwnej - Tom Maher. Jego podopieczne jak dotychczas prezentowały na turnieju olimpijskim bardzo stabilną formę. Jedynie w starciu z Amerykankami były całkowicie bezradne. Podobna sytuacja jednak przytrafiła im się także w półfinale. - Australia jest zdecydowanie lepszym zespołem od nas. To było naprawdę rozczarowujące w jak łatwy sposób poddaliśmy się w tym meczu. W żadnym stopniu nie wypełniliśmy naszego planu. One grały wspaniale, my prezentowaliśmy się zwyczajnie. Tych zespołów po prostu nie można porównywać - wyznał wyraźnie rozczarowany stylem gry swojej drużyny szkoleniowiec Maher.