- Gdybyśmy przed spotkaniem zastanawiali się nad szansami obu ekip i szukali argumentów, to Niemców należałoby uznać za faworyta. Brazylijczycy dotarli do półfinału głównie dlatego, że grali skutecznie. Z poprzednich pojedynków płynęły jednak sygnały, że ta drużyna nie jest w najwyższej dyspozycji. Oczywiście wyniku 1:7 absolutnie nie dało się przewidzieć, bo mimo wszystko Canarinhos grali u siebie, a jakby nie patrzeć dotąd realizowali plan. Rezultaty takie jak ten wtorkowy są czymś niewytłumaczalnym. Porównałbym to do anomalii pogodowych - stwierdził w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Andrzej Dawidziuk.
Były trener bramkarzy w reprezentacji Polski uważa, że podopieczni Luiza Felipe Scolariego zdecydowanie przesadzili z motywacją. - Można to było zauważyć podczas ich wyjścia na boisko, śpiewania hymnu czy eksponowania koszulki Neymara. Nie należało skupiać się na nieobecnych, lecz myśleć nad tym jak sobie bez nich poradzić. Brazylijczycy chyba nie potrafili tego zrobić i skończyło się dla nich tragicznie. Tak wysoka porażka na poziomie półfinału mistrzostw świata jest straszliwie poniżająca.
[ad=rectangle]
Niemcy są teraz w niesamowitym gazie i w sposób naturalny wyrośli na faworyta do ostatecznego triumfu - bez względu na to z kim zagrają w finale. - Widać po tym zespole, jak doskonale jest on przygotowany. Już w ćwierćfinale z Francją pokazał, że potrafi zainwestować w mecz dokładnie tyle sił, ile potrzeba, żeby wygrać. Ekipa Joachima Loewa nie prezentuje może wielkiej finezji, lecz pod względem wyrachowania i dyscypliny taktycznej nie ma sobie równych. Chciałbym też podkreślić rolę Manuela Neuera. W spotkaniu wygranym 7:1 wydawałoby się, że bramkarz nie ma nic do roboty, ale on zaliczył dobre interwencje w kilku kluczowych momentach. Po każdym takim niepowodzeniu Canarinhos tracili resztki pewności siebie i to też wpłynęło na wynik - zakończył Dawidziuk.