Rzadko zdarza się, by w trakcie jednego turnieju uczestnik mistrzostw świata musiał dwukrotnie mierzyć się z rywalem w konkursie rzutów karnych. Na poprzednich mundialach na taką próbę nerwów wystawione były tylko cztery drużyny: Argentyna w 1990 roku, Hiszpania w 2002 roku oraz Kostaryka i Holandia w 2014 roku. W sobotę do tego wąskiego grona dołączyli Chorwaci i Rosjanie.
Do tej pory dwa konkursy rzutów karnych na jednym mundialu wygrali jedynie Argentyńczycy, którzy w ćwierćfinale MŚ 1990 wykonywali "11" lepiej od Jugosłowian, a do finału turnieju awansowali, pokonując w rzutach karnych Włochów. Co ciekawe, finał z RFN przegrali 0:1 po golu Andreasa Brehmeego z... rzutu karnego.
Hiszpanom, Kostarykaninom i Holendrom nie udało się udźwignąć presji dwukrotnie w odstępie kilku dni, ale teraz wyczyn Diego Maradony i spółki sprzed 28 lat powtórzyli Chorwaci, którzy w 1/8 finału byli skuteczniejsi w rzutach karnych od Duńczyków, a w ćwierćfinale egzekwowali je lepiej od Rosjan.
Gospodarze MŚ 2018 poszerzyli natomiast grono drużyn, którym nie udało się wygrać dwóch konkursów rzutów karnych na jednych mistrzostwach - w 1/8 finału byli lepsi od Hiszpanów, ale teraz musieli uznać wyższość Chorwatów.
ZOBACZ WIDEO: Mundial 2018. Chorwacja nie boi się nikogo. "Naszym największym wrogiem jesteśmy my sami"