Nie spodziewałem się, że dojdzie do tego, iż reprezentację Polski wrzuci się do jednego worka z Arabią Saudyjską i będzie się ją wymieniać wśród najgorszych drużyn na mundialu. Głosy zagranicznych mediów są dla nas przykre, a przecież to nie tak miało być. Już w drugim meczu mistrzostw drużyna Adama Nawałki stoi pod ścianą. Czy ten zespół jest w stanie się podnieść?
Serce kibica bardzo by chciało, ale rozum podpowiada daleko idącą ostrożność. Nie możemy nie doceniać siły reprezentacji Kolumbii tylko dlatego, że przegrała z Japonią. Pamiętajmy, że przez 87. minut "Los Cafeteros" grali z Azjatami o jednego zawodnika mniej i - uwaga! uwaga! - długimi fragmentami nie było tego widać. W pewnym momencie mieli już Japończyków na widelcu. Przeciwko Polsce od początku zagra już James Rodriguez, Juan Cuadrado wystąpi w dłuższym wymiarze czasowym, a Radamel Falcao też jeszcze swoje w futbolu znaczy. Ta drużyna ma jakość.
Ale - paradoksalnie - ważniejsza od formy Kolumbijczyków będzie dyspozycja reprezentantów Polski. Jeśli nie chcemy w niedzielę wieczorem przeżywać sądu ostatecznego, rozliczeń i lustracji w jednym, na boisko musi wyjść zupełnie inny zespół. Inny mentalnie, inny fizycznie, inny taktycznie, inny personalnie.
Pół biedy jeśli w meczu z Senegalem zawiodło przygotowanie psychiczne. Jeśli źle weszliśmy w turniej, bo się zespół spalił na starcie, bo nie poradził sobie ze stresem, nie uniósł presji oczekiwań. Jeśli problem siedział w głowach naszych piłkarzy, to jeszcze można to naprawić. Tu jest rola trenera Nawałki, liderów drużyny, Zbigniewa Bońka, Marka Koźmińskiego. Niech rozmawiają, niech mówią o problemach, niech szukają błędów w nastawieniu mentalnym przed spotkaniem z Senegalem. Niech wyrzucą to z siebie i wyczyszczą głowy z negatywnych emocji.
ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. Polska - Senegal. Fatalne nastroje w Moskwie. Kołodziejczyk: "To, co usłyszałem, nie napawa optymizmem"
Gorzej jeśli problem jest fizyczny, jeśli popełnione zostały błędy w przygotowaniach. Tego łatwo i szybko odkręcić się nie da. A coś jest na rzeczy, bo przecież Polacy we wtorkowe popołudnie w Moskwie oddychali rękawami. Brakowało sił, dynamiki, szybkości, a nawet ochoty do walki. Dzieje się tak wtedy, gdy nie ma sił. Taki np. "TurboGrosik" wyglądał raczej jak stary diesel, a przecież Kamil bazuje na szybkości i przyśpieszeniu. Niestety, z innymi zawodnikami było jeszcze gorzej. Być może przygotowania były zbyt ciężkie i zbyt długie? Niektórzy piłkarze już na obozie w Juracie zostali wrzuceni do ciężkich treningów wyrównawczych, bo Nawałce zależało, żeby wykonać pracę motoryczną jak najwcześniej, by świeżość zdążyła kadrowiczom wrócić. Później był jeszcze ciężki obóz w Arłamowie. Sztab co prawda obciążenie każdemu zawodnikowi zindywidualizował, ale - jeśli wnioskować po tym, co widzieliśmy w meczu z Senegalem - świeżość nie wróciła. Mam tylko nadzieję, że teraz - na te kilka dni przed meczem o wszystko z Kolumbią - reprezentanci więcej odpoczywają niż trenują. Że raczej chodzą na basen niż biegają w upale.
Kolejna kwestia to zmiana taktyki. I nie chodzi mi o to, czy zagramy trójką czy czwórką w obronie. To kwestia wtórna. Liczą się wykonawcy i sam pomysł na grę. I tu trzeba powiedzieć wprost. Pomysł na Senegal był zły. Zbyt odważny, zbyt otwarte i ofensywne ustawienie, którego na dodatek wcześniej nie testowaliśmy. W meczu z Senegalem trener znalazł miejsce dla aż pięciu ofensywnych zawodników! To było do Nawałki niepodobne! Tak odważnie, śmiało, ofensywnie to można grać ze słabeuszem, ale przecież nie z silnym fizycznie Senegalem. To co się stało?
Przed wtorkowym meczem przeczytałem opinię Bońka, który ewidentnie domagał się gry ofensywnej: - Mam nadzieję, że śmiałość ataków przezwycięży strach przed porażką - zapowiadał prezes PZPN. No, ale prezes może sobie mówić, co chce, a selekcjoner musi robić swoje. Skoro było tyle obaw, że będący w kiepskiej dyspozycji Krychowiak sobie nie poradzi, to należało mu dostawić drugiego defensywnego pomocnika np. Jacka Góralskiego, a nie Piotra Zielińskiego wycofywać do głębokiej drugiej linii.
Ale tu już wchodzimy w czwarty czynnik. który się musi zmienić: personalia. Nie ma co czekać na trzeci mecz, ten o honor. Już teraz śmiało domagajmy się zmian. Reprezentacja zagrała dużo poniżej możliwości, stać ją na więcej. Trzeba ten potencjał wydobyć. Czekamy aż ten zespół zareaguje na wtorkową porażkę. A żeby tak się stało, musi najpierw zareagować selekcjoner. Trzeba postawić na tych, którzy zawiedli najmniej i dołożyć nowych.
Powiedzmy to szczerze: Adam Nawałka nie trafił ze składem na mecz z Senegalem, a zmiany zrobił zbyt późno i były zbyt zachowawcze. Na jego usprawiedliwienie trzeba powiedzieć, że trudno było przewidzieć aż tak zły występ Łukasza Piszczka czy bezbarwną grę Kuby Błaszczykowskiego. Ale już obie niespodzianki w składzie, jakie zrobił nasz selekcjoner, były pomyłkami. Z wcześniejszych przygotowań wynikało, że w pierwszej jedenastce nie zagra ani Arkadiusz Milik ani - tym bardziej - Thiago Cionek. I szkoda, że jednak zagrali. Choć czy to można w ogóle nazwać grą? Raczej występem. Tę pomyłkę Nawałka musi wziąć na swoje konto, ale też musi wyciągnąć wnioski.
Koniec z przywiązaniem do tzw. żołnierzy Nawałki. Przywiązanie do nazwisk to błąd wszystkich poprzednich selekcjonerów. Nie bójmy się zmieniać. To jest reprezentacja Polski i tu nie ma "świętych krów" nie do ruszenia. Nazwiska nie grają. Jeśli Łukasz Piszczek czy Kuba Błaszczykowski mają gorszy moment, to dajmy im chwilę na powrót do dyspozycji, a postawmy na tych, którzy są w formie: Bartosza Bereszyńskiego czy Dawida Kownackiego. Thiago Cionek nie ma prawa grać w tej reprezentacji kosztem Jana Bednarka. Ani teraz ani nigdy. Jeśli zawodzi Krychowiak, niech gra Góralski. Jeśli nie popisał się Szczęsny, na ławce siedzi nie gorszy Łukasz Fabiański. Zawiódł kompletnie Milik, czemu nie dać szansy Teodorczykowi, który pokazał jakość w sparingach?
Że zbyt dużo zmian? No dużo, ale czego się bać? Zmiany być muszą, ta drużyna potrzebuje wstrząsu. Hasło "nie ma świętych krów, grają ci, którzy są w formie" dobrze by tej reprezentacji zrobiło. Polacy muszą być stale pod presją wewnętrznej konkurencji. Musi być ruch w składzie, muszą młodzi napierać na starych. Inaczej tworzy się skostniała hierarchia, a zespół się nie rozwija, nie odnosi sukcesów. W tym kontekście żal, że Nawałka - z niezrozumiałych przyczyn - wolał wziąć na mundial taki balast jak Peszko, a zostawił w kraju: Macieja Makuszewskiego, Sebastiana Szymańskiego, Tarasa Romanczuka czy Krzysztofa Mączyńskiego. Każdy z nich byłby dzisiaj jakąś opcją, Peszko nią nie jest.
Skąd więc czerpać optymizm przed meczem z Kolumbią? Z przeszłości. Z ostatnich, dobrych trzech lat tej reprezentacji, która potrafiła się podnieść z kolan. Po aferze alkoholowej i dużym wstrząsie wewnętrznym zespół się podniósł i zagrał kapitalne spotkanie z Rumunią, w Bukareszcie. Chyba najlepsze za kadencji Nawałki. Podobnie było po niespodziewanej wpadce 0:4 z Danią w Kopenhadze. To był szok, ale drużyna wróciła na zwycięskie tory i za moment - zgodnie z planem - awansowała na mundial.
Teraz też musimy liczyć na powrót reprezentacji do równowagi po wtorkowym gongu.
Trzeba wierzyć, że jeśli Japonia wygrywa z Kolumbią, to i my jesteśmy w stanie z tą Kolumbią wygrać. Z tym rywalem będziemy częściej mieli szanse na kontry, co leży w naszym piłkarskim DNA. Pewnie zagramy trójką w obronie (czy z Glikiem?), bo ten wariant Nawałka uznał po meczu z Senegalem za udany. Ważniejsza jest jednak jakość wykonawców, bo same systemy nie grają i nastawienie mentalne.
Nie może być tak, że przegrywamy mecz z Senegalem i mamy na koncie tylko 8 fauli i jedną żółtą kartkę (oni 15 fauli i dwie żółte). Z czego część tych fauli i kartka, to efekt ratowania swoich głupich błędów przez Krychowiaka. Ale do mądrej gry faul też trzeba być przygotowanym. Myśmy po prostu często nie zdążali z przerywaniem akcji. Nawet faulem...
I jeszcze jedno. Nie ma mowy o jakimkolwiek powodzeniu na mundialu, jeśli nie dadzą się siebie więcej Piotr Zieliński i Robert Lewandowski. To oni w tej drużynie są od grania w piłkę, oni to potrafią najlepiej. Gdy nam nie idzie na boisku, wymagamy od Roberta, żeby szarpnął, żeby wziął grę na siebie, żeby dał jakość drużynie. A gdy trzeba, oczekujemy by podjął z rywalem walkę wręcz. Jest w końcu niezłym "fizolem", potrafi to. Te napakowane mięśnie nie są jedynie od tego, żeby imponować nimi gawiedzi na trybunach i przed telewizorami, po - niby przypadkowym - zdjęciu koszulki na boisku w drodze do szatni.
Kapitanie, Polska czeka. Weź ten ciężar na siebie.
Dariusz Tuzimek
Futbolfejs.pl
Inne teksty autora
Przykład Krychowiak , co on robi w reprezentacji.
Mistrzostwa to jest WOJNA WALKA , najlepszy żołnierz to ten zaprawiony w boju , a nie rekrut z Czytaj całość