Rzeczywiście była szansa na pana występ przeciwko Senegalowi?
Kamil Glik, obrońca reprezentacji Polski:
Od kilku dni pracuję na treningach, dzień przed meczem ćwiczyłem z całą drużyną. Jest lepiej, ale umówmy się - to jest poważna kontuzja i minęły dopiero dwa tygodnie. Musimy czekać.
Mundial nie zaczął się tak, jak planowaliśmy.
Liczyliśmy na korzystny wynik. No i co? No i nic. Na pewno słaba sprawa... Zostały dwa mecze, musimy walczyć, bo co mamy zrobić?
Ciężko oglądało się mecz z ławki rezerwowych?
Nie jestem do tego przyzwyczajony. W klubach zazwyczaj miałem miejsce w pierwszym składzie, byłem podstawowym zawodnikiem. Oglądanie gry z boku to dla mnie nowość i nic przyjemnego. Łatwiej byłoby mi być na boisku i pomóc kolegom. Słaba była przede wszystkim pierwsza połowa, druga już trochę lepsza. Trudno mi tak kolegów z drużyny na gorąco oceniać. Mamy zero punktów, Japonia zrobiła trzy. Następny mecz jest dla nas kluczowy, da odpowiedź czy jesteśmy w stanie coś zrobić na tych mistrzostwach.
Jest szansa, że zagra pan przeciwko Kolumbii?
Byłem już teraz na ławce, jestem do dyspozycji trenera. Skoro byłem wśród rezerwowych, to znaczy, że jest szansa.
Nie czuje pan bólu?
Mówiłem - to poważna kontuzja. Jakbym nie czuł bólu, to pewnie bym grał.
Notował w Moskwie Michał Kołodziejczyk
ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. Polska - Senegal. To dlatego zagraliśmy tak źle. Jacek Gmoch wyliczył błędy Polaków