Mundial 2018 - historia. Największe skandale mistrzostw świata

Getty Images / Keystone/Hulton Archive / Na zdjęciu: słynna Bitwa o Santiago (mecz pomiędzy Chile i Włochami)
Getty Images / Keystone/Hulton Archive / Na zdjęciu: słynna Bitwa o Santiago (mecz pomiędzy Chile i Włochami)

Bitwy na pięści, powybijane zęby, a nawet śmierć. Dziwne układy i naciski sponsorów. Mundiale to nie tylko piękna strona futbolu. Nie brakowało też tych mrocznych - jak choćby w MŚ 1982, gdy RFN i Austria zagrały w "chodzonego".

Półfinał MŚ 1930 Urugwaj - Jugosławia. Gospodarze strzelają gola na 3:1. Rywale biegną wściekli do sędziego. Ten jednak nie zauważył, że piłkę do Anselmo podał... policjant stojący za linią końcową boiska i uznał bramkę! Pierwszy mundial nie obył się więc bez skandalu.

Na pięści i kopniaki

W tamtym spotkaniu piłkarze na szczęście ostatecznie zachowali spokój i nie doszło do rękoczynów. Inaczej było w 1954 roku w ćwierćfinale, kiedy Węgrzy zmierzyli się z Brazylijczykami. Mecz zakończył się wygraną "naszych bratanków" 4:2, ale wszyscy mówili o czym innym. Arbiter wyrzucił z boiska trzech piłkarzy. Po wszystkim gwiazda Węgrów, Ferenc Puskas, który nie grał w powodu kontuzji, rzucił butelką w rywala. Oberwał też słynny trener Gustav Sebes po tym, jak Brazylijczycy zaatakowali jego szatnię.

Podobna sytuacja wydarzyła się osiem lat później w Chile. "Słynna bitwa o Santiago" między gospodarzami a Włochami była tak naprawdę prawdziwą wojną o to, kto, kogo, mocniej kopnie. Wszystkiemu winni byli dziennikarze z Półwyspu Apenińskiego, których nieustająca krytyka wprawiła Chilijczyków w niezwykle bojowy nastrój. Sędzia nie potrafił zapanować. Wykluczył tylko dwóch reprezentantów Italii, mimo że z obu stron oglądaliśmy co chwilę ciosy w stylu karate. "To był wstyd dla piłki nożnej" - grzmiały gazety na Wyspach Brytyjskich.

Wstydem nazwano też postawę Peru z Argentyną podczas mundialu w 1978 roku. W drugiej fazie rozgrywek osiem zespołów dzielono na dwie grupy. Ich zwycięzcy mieli zagrać w wielkim finale, zespoły z drugich lokat grały w meczu o trzecie miejsce w mistrzostwach. Mecze ostatniej kolejki nie odbywały się wówczas, tak jak obecnie, o tej samej godzinie. Argentyńczycy wiedzieli, że ich odwieczny rywal, Brazylia, pokonał Polskę 3:1, więc by zająć pierwsze miejsce, musieli ograć Peru co najmniej czterema golami. Wygrali 6:0. Później peruwiański senator, Genaro Ledesma, wyjawił, że jego rodacy musieli podłożyć się rywalom w zamian za przejęcie więźniów politycznych! Porozumienie mieli zawrzeć dyktatorzy obu krajów: Jorge Videla i Francicso Bermudez.

Czy się stoi, czy się leży, awans się należy

Inny skandal wydarzył się cztery lata później. Znowu zawiniło rozgrywanie meczów o różnych porach. W jednej z grup spotkały się RFN, Austria, Chile i Algieria. Zespół z Afryki sensacyjnie pokonał Niemców 2-1 i był o krok od awansu. W ostatniej kolejce zespoły z Europy grały jednak ze sobą, a wynik 1:0 dla naszych zachodnich sąsiadów promował obu zainteresowanych. Już na początku spotkania padła oczekiwana bramka i... w sumie mecz się skończył. Piłkarze nie próbowali zmienić rezultatu. Wymieniali tylko krótkie podania w okolicach środka boiska. "Pojedynek" wygwizdywali nawet kibice obu reprezentacji.

ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. Gmoch przedstawił najlepszą ofensywną jedenastkę. "Ta drużyna umie zrobić zmiany wewnętrzne"

W Hiszpanii wydarzyła się jeszcze jedna sytuacja z udziałem Niemców, o której mówi się do dzisiaj. W półfinale mistrzostw najważniejszym wydarzeniem okazał się faul, a raczej brutalny atak Haralda Schumachera na Patricku Battistonie. W drugiej połowie spotkania "Toni" staranował wychodzącego sam na sam Francuza, który posłał już piłkę obok niego. Sędzia uznał, że faulu nie było i nakazał grę od bramki! W tym czasie obrońca Trójkolorowych leżał nieprzytomny. Stracił kilka zębów. Doszedł do siebie dopiero kilka godzin później. Niemiecki bramkarz nadal jednak utrzymuje, że nie chciał uszkodzić rywala.

Co ciekawe, we wcześniejszej fazie Francuzi byli uczestnikiem meczu z innym skandalicznym wydarzeniem. Chodzi o ich spotkanie z Kuwejtem. Po jednym z goli szejk Fahid Al-Ahmad Al-Sabah zarzekał się, że chwilę przed uderzeniem z trybun słychać było gwizdek, który sprawił, że jego rodacy odpuścili akcję. Kazał zejść zawodnikom z boiska, czym wymusił anulowanie gola. Wtedy pozwolił wznowić mecz. To było jedno z najbardziej żenujących widowisk z udziałem działacza podczas mistrzostw świata.

Gwiazdy robią antyreklamę

Jedno z najbardziej żenujących z udziałem piłkarzy należy natomiast do Franka Rijkaarda i Rudiegi Voellera. Przez ich zachowanie, mecz RFN z Holandią w 1/8 finału włoskiego mundialu 1990 był antyreklamą futbolu. Po jednym ze spięć sędzia Juan Carlos Lousteau pokazał żółte kartki obu zawodnikom. Po chwili doszło do szarpaniny między nimi, zakończonej już czerwonymi kartonikami, a na odchodne późniejszy szkoleniowiec Barcelony opluł Niemca na oczach całego świata.

Po upływie czterech lat, głównym antybohaterem był natomiast inny gwiazdor, Diego Maradona. Argentyńczyk był autorem najpiękniejszej bramki pierwszej kolejki fazy grupowej. Po kolejnej okazało się jednak, że miał pozytywny wynik testu antydopingowego i wykluczono go z imprezy. Nie była to pierwsza wpadka piłkarza, u którego już trzy lata wcześniej wykryto niedozwolone substancje.

Jeszcze większy niesmak wywołała jednak inna sytuacja podczas mundialu w USA. Niedługo po powrocie z nieudanego dla Kolumbii turnieju zastrzelony został obrońca Los Cafeteros, Andres Escobar. Kilka dni wcześniej strzelił samobója podczas meczu z gospodarzami, przez który jego drużyna straciła szanse na wyjście z grupy.

Nie wytrzymali nerwowo

Skandalem można też bez wątpienia nazwać występ Ronaldo w finale mistrzostw świata 1998. "Il Fenomeno" kilka godzin przed meczem z gospodarzami (0:3) doznał makabrycznie wyglądającego ataku na tle nerwowym. Został zabrany do szpitala. Kilkadziesiąt minut przed spotkaniem wyszedł jednak i pojechał na stadion, a trener Mario Zagallo - pod naciskiem sponsorów - wystawił go w pierwszym składzie. Brazylijczyk był jednak cieniem samego siebie.

W tamtym pojedynku błysnął światu Zinedine Zidane, który strzelił dwa gole. Po ośmiu latach Francuz był znowu na ustach wszystkich. Po finale w Berlinie nie chodziło jednak o piękne gole, a o atak "z byka" na Marco Materazziego. Kamery zarejestrowały, jak obaj gracze wymieniają kilka zdań, po czym "Zizou" nie wytrzymuje. Co usłyszał nie wiadomo.

Wicemistrzowie świata mieli odkupić nadszarpnięty wizerunek na kolejnym mundialu, w RPA. Ponieśli jednak totalną klęskę. Wynik sportowy był mało ważny. Wszystkich bardziej interesowało to, co działo się w szatni i na treningach. Chociaż na nich... nie działo się praktycznie nic. Po tym jak Nicolas Anelka został odesłany do domu po obrażeniu trenera Raymonda Domeneche’a, piłkarze odmawiali udziału w zajęciach, a do prasy wyciekały informacje o kolejnych kłótniach.

***

Świadomie pominięto skandale spowodowane przez sędziów, takie jak choćby "ręka Boga" czy bramka Geoffa Hursta. Przedstawimy je w odrębnym tekście

Źródło artykułu: